Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Listy spod róży

Quo vadis, Korfu?

Zanim detalicznie dojdę do tego, jak powrót do domu potrafi człowiekowi zmienić podejście, opowiem Wam o papierze toaletowym. Dawno temu, dziewczęciem chłonnym podróżowania będąc, czytałam z wielką przyjemnością ten tom Autobiografii Chmielewskiej, w której opisywała wyjazd do Taorminy i jego dobroczynne dla człowieka skutki. Oraz weszła w temat wrzucania papieru toaletowego do kosza na śmieci, ponieważ utylizacja klasyczna, jak to się w reszcie cywilizowanego świata odbywa, podobno zatyka kanalizację. Minęło lat kilkadziesiąt (w stosunku do wakacji Chmielewskiej, nie postarzam się aż tak) i co ja paczę w każdej greckiej toalecie? Ja paczę ogłoszenie, często zalaminowane, żeby papier toaletowy *po zużyciu* wrzucać do kosza na śmieci. Nie do sedesu. Ludzie, XXI wiek. Kanalizacja to łyka, a jak nie łyka, to się kupuje spiralę w markecie i się odtyka, nie ma filozofii.

Zmyliło mnie to, że poza przedziwnym i nikt mi nie powie, że bardziej higienicznym, sposobem ogarnięcia logiki fizjologii, wszystko było idealne - pogoda, jedzenie, plaże, sklepy. Wszystko. Ale po wizycie na korfijskim(?) lotnisku zmieniłam zdanie. To nie kanalizacja jest problemem Greków, ale jakakolwiek logistyka. W pierwszej chwili TŻ lansował teorię, że ten burdel, który właśnie oglądamy (prawie nie przesuwające się kolejki do odprawy, odprawa za pomocą papierowej listy, przekazywanej leniwie między trzema stanowiskami, losowe wychodzenie odprawiających bez słowa i nie wiadomo jak długo oraz zajmujący cały środek sali tłum do kontroli bezpieczeństwa[1]) to efekt spiętrzenia lotów, ale potem, kiedy siedzieliśmy w coraz bardziej dusznej i ciasnej sali w oczekiwaniu na jakąkolwiek informację, czy lecimy, o której i czy nasz samolot w ogóle ląduje, dotarło do nas, że to norma. O 16 pojawiła się pierwsza informacja o tym, że samolot do Gdańska o 13 robi kolejne podejście do lądowania, ale raczej wróci do Aten. Naszego samolotu nie było nawet na wyświetlaczach, post factum już kolega mi wyjaśnił, że Poznań pojawiał się jako Cologne/Bonn; o tym, że idziemy do bramki 4, TŻ dowiedział się tylko dlatego, że stał pod głośnikiem. W samolocie, który wystartował 2 godziny po czasie, wymyśliłam, jaki jest tego powód - przez całe greckie wakacje był upał, prawie bezchmurne niebo i ciepła woda. A Polsce tymczasem padało, 13 stopni i jesień. Dzięki wczorajszej burzy i zmarnowaniu pół dnia na lotnisku przyjazd do szarawego Poznania jawił się jako największa nagroda tego wyjazdu.

Żartuję. Nawet największy bałagan na lotnisku nie zepsuł mi Korfu. Korfu jest mega.

[1] Srsly, pan celnik zaangażował się w dokładne sprawdzenie mojego aparatu fotograficznego. Dwa razy przejechał nim przez komorę, włączył, zajrzał w menu. Przecież mogłabym nim kogoś zabić, jakby nie wykonywał dobrze swojej pracy.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 3, 2014

Link permanentny - Kategoria: Listy spod róży - Tagi: 2016, grecja, korfu - Skomentuj


Albania, Saranda

... czyli o tym, że jednak było jechać do Butrintu. Albowiem w Butrincie są podobno piękne wykopaliska na miarę Pompejów, tylko może mozaiki pochowane. Ale mając w perspektywie 4 godziny mendzenia, że jest gorąco, nogi bolą, pić, kiedy się kąpiemy, ja chcę już do hotelu itp., wybraliśmy opcję plaża w Sarandzie. Więc - jeśli ktoś Wam powiedział, że w Grecji jest brudno i byle jak, to nie był w Albanii. Plaża publiczna, jakkolwiek piękna wzrokowo, z błękitną, przezroczystą wodą, składa się z kamieni (wytrzymam, chociaż bose stopy oznaczają na zmianę syczenie z gorąca albo ze stanięcia na ostrych krawędziach) oraz z niedopałków, śmieci i pestek słonecznika. Bo połowa pali, druga połowa (nieletnia) łuska i rzuca, a śmiecą równo wszyscy. Miasto-kurort Saranda składa się głównie z hoteli-wieżowców, stosunkowo nowych, prawie zupełnie bez innych budynków, tuż przy plaży. Z rzadka zdarza się restauracja, a większość boleśnie przypomina Mielno '82. Więc jeśli marzycie o nostalgicznej podróży do PRL-u i FWP - Albania to zapewni. Wiem, jestem uprzedzona tylko dlatego, bo nie spotkałam żadnego kota (TŻ mówi, że je zjedli, ale jednak mam nadzieję, że nie). Pozytywy - lokalna waluta - leki - są naprawdę ładne (zwłaszcza monety), a Majut pozyskał pocztówkę w sklepiku ("it's a gift for kid").

PS Za oknem opcja niemiecka ma wieczór grecki. Lokalesi grają i śpiewają, turyści klaszczą i wznoszą okrzyki. Irytujące czasem cykady i okazjonalny wrzask sierpniowanej kotki (tutaj sezon chyba dalej w pełni) zdają się muzyką dla uszu.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 31, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2014, albania, saranda - Komentarzy: 1


#Korfu, Paxos & Antipaxos

Miał być relaks. Kiedy tak patrzę na rozkład dnia (wstać o 7:00, 7:30 autobus, 9:30 łódź, zwiedzanie błękitnych grot, kąpiel przy Antipaxos i obiad/kąpiel w Paxos, powrót 21:00), to niespecjalnie odpoczęłam. Ale. Jak się dobrze przyjrzycie, to zobaczycie Majuta i TŻ (Maj ma różowe kółko). Taka lagunka, rozumiecie. Greckie karaiby.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 30, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2016, grecja, korfu, antipaxos, paxos - Komentarzy: 1


#Korfu, Achilleion

Po tym, jak znudził mu się Zamek Cesarski w Poznaniu, cesarz Wilhelm II Hohenzollern kupił od Elżbiety zwanej Sisi pałac na Korfu. Przyznam z niejakim wstydem, że na Korfu jest ładniej niż w Wielkopolsce również pod tym względem.

Najbardziej ujął mnie pan, który robił selfies z każdym z posągów przedstawiających muzy. Rispekt.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 29, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2016, grecja, korfu - Skomentuj


#Korfu, Kerkyra - Gouvia albo o rocznicach

Jakbym była królową angielską, to pewnie bym miała migrenę. Po całym dniu, pełnym wrażeń z ponad tysiącletnim miastem w tle, w temperaturze dość tropikalnej, bez żadnej chmurki na niebie, zastrajkowała mi głowa. Idę ją naprawić na poduszce, ale powiem tylko, że urodziny spędzone częściowo na unoszeniu na turkusowej wodzie w zatoce to całkiem niezłe urodziny.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 28, 2014

Link permanentny - Kategorie: B is for Birthday, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2016, grecja, korfu - Komentarzy: 3


#Korfu, Paleokastritsa

[27.08.2014]

Chyba najbardziej znany widok z pocztówek - błękitna zatoczka, otoczona skałami. Tak wygląda z góry, a tak z dołu - jak już się zejdzie 104 stopnie krętych schodów w dół (potem tymi samymi krętymi stopniami należy wejść z powrotem do góry; jak wspominałam - trening łydek jest w pakiecie). Niestety, plaża kamienista.

Miejscowość jest typowo hotelowo-turystyczna, dzięki temu jest sporo restauracji. Jedliśmy obiad w Tavernie Spiros - przyjemnie ocienionym miejscu wśród oliwek. Mała wada - duży, otwarty i dymiący grill, na którym nieustająco piecze się mięso.

W drodze do Paleokastritsy landszafty.

EDIT: GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 27, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: grecja, paleokastritsa, korfu - Skomentuj