Więcej o
Fotografia+
Trawa jest po to, żeby na niej usiąść, zjeść kanapkę, przeczytać kilka rozdziałów książki czy poleżeć, patrząc w słonko. W samym centrum Dublina naród pracujący wysypuje się na lunch do parku. Nawet żebracy uprzejmie pytają o wolne środki płatnicze.

A zaraz obok parku, tuż przy Grafton Street, jest St Stephen's Green Shopping Center. Shopping jak shopping, ale architektonicznie koronkowa perełka.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 4, 2010
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
2010, irlandia, dublin
- Skomentuj
Kiedy na blogu Agnieszki przeczytałam o tym, jakie sery można w SC kupić, nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Dubliński sklepik na 11 Anne Street South jest nieduży, ale w środku miał tyle dobrego, że zazdrościłam klientce przede mną, która kupowała serów chyba dla pułku wojska, bo wyszła z dwiema wielkimi siatami (trzema, bo jedna z wielką ćwiartką sera się podarła pod ciężarem). Po wielu tęsknych spojrzeniach wybraliśmy po kawałku Sparkenhoe Red Leicester, wędzonego Gubbenna z czarną skórką, Maasdamera z Tilbury i klasycznego Cheddara. Do tego pastę z jabłka i pigwy i chutney owocowy. I wprawdzie panie w sklepie nie robiły pokazu serowej wirtuozerii, a sam sklep jest dość pretensjonalny, to warto go mieć na trasie którejś z wycieczek po centrum Dublina (zwłaszcza że mieści się na jednej z przecznic handlowego deptaka na Grafton Street, gdzie nie sposób nie trafić).

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 4, 2010
Link permanentny -
Kategorie:
Przydasie, Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
2010, irlandia, dublin
- Komentarzy: 2
Chciałam ruinki i klimatyczny cmentarzyk, to dostałam. Na cmentarzu jeżynki, wycieczka młodzieży szkolnej przeważnie płci żeńskiej w czerwono-zielonych mundurkach (i obowiązkowo ciemnych antygwałtkach) i japońscy turyści (których jednakowoż raczej przebijam liczbą zdjęć, że się tak nieskromnie pochwalę). Zaraz obok malownicze jeziorka i inne cuda dla tych, co lubią sobie po przyrodzie połazić, a nie - tak jak ja - wolą usiąść nad poranną latte. Oczywiście z widokiem na górkę, na którą nie muszę wchodzić.

Mnisia wieża była zabawna. Bo mnisi nie dość, że byli dość nikczemni w gabarytach, sądząc z okien, to jeszcze chyba byli wytrenowani i elastyczni jak ninja, bo wejście znajduje się ładnych kilka metrów nad ziemią (wiem, wiem, mieli drewniane schodki, ale i tak). Byli jednakowoż, jak zeznała ^boska, niesprytni, albowiem dla zabezpieczenia się przed złymi Wikingami, co to gwałcą, rabują, palą i gwałcą, chowali się do wieży i czekali, aż Wikingi sobie pójdą, zaniedbując fakt, że wnętrze wieży było drewniane.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 3, 2010
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
irlandia, 2010, cmentarz, glendalough
- Komentarzy: 2
W kościele na środku nawy stoi bar, a dookoła fotele i stoliki. Na galeryjce są organy i restauracja. A w piwnicy klub. Na ścianach dalej widnieje 10 przykazań, witraże na oknach nieodmiennie wyświetlają kolejne wersety z Pisma, a w karcie fish&chips i Guinness.



Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 2, 2010
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
2010, irlandia, dublin
- Komentarzy: 2
Na kamienistej plaży w Killiney przypomniał mi się rysunek Minkiewiczów, gdzie to Albert pierwszy raz zobaczył morze, a morze pierwszy raz zobaczyło Alberta. Nie było muszelek, ale były różowe, zielone, szare i pasiaste kamienie.
A poza tym dolce far niente (przerywane koniecznością wyjęcia małoletniej kamieni z paszczy).

GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 2, 2010
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
2010, irlandia, killiney
- Komentarzy: 4
Sam Trinity College jest archetypowym marzeniem TŻ-a o kampusie - stare budynki, trawa, na której można leżeć i leniwie jeść sandwicza nad skryptem, biegać, jak kto musi, a wieczorem wyjść za mury i iść do najbliższej knajpy, których w okolicy nie brak. Na wizytę w starej bibliotece się spóźniłam, ale nie szkodzi, wrócę (a i przyznam, że nie chciało mi się stać w tłumie). Przejrzałam się za to w złotej kuli.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 2, 2010
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
2010, irlandia, dublin
- Komentarzy: 2