Więcej o
Fotografia+
Szeroko pojęty los (i wybory własne) rzucają mnie w różne miejsca. TŻ pracuje teraz w okolicy Garbar i tam też chodzę na hiszpański, gdzie mozolnie wspinam się na trzecie piętro i od progu melduję, że buenos dias, hoy hace mucho calor. Uprawiam więc przy okazji turystykę kulinarną, mimo że okolica nastraja raczej funeralnie ze względu na sporą liczbę zakładów o mitologicznie brzmiących nazwach.
Łapu Papu to malutki bar hamburgerowy, wpisujący się w nurt dobrej jakości street foodu. Można wziąć bułkę w rękę, można zjeść na miejscu w lokalu przy kilku dostępnych stolikach. Z kolei Caryca i Król S mimo dość nietypowej nazwy to domowa restauracja z szerokim menu polskich potraw, również sezonowych - czernina, żurek, placki ziemniaczane, pierogi, świeża ryba, sznycle czy wątróbka. Lokal jest spory, dodatkowo ma przytulne podwórko z werandowym przedsionkiem, gdzie można wypasać młodzież (są zabawki). Podobno na posesji jest rudy kot, ale nie spotkałam. Co mnie ujęło, to obsługa - poczułam się jak na obiedzie u rzadziej widywanej ciotki, która jednak cieszy się z wizyty. Miło. Tylko w toalecie trzeba uważać, bo muszla jest na podeście i jak się człowiek zagapi na detal (jak ja), to się nagle spada przy wychodzeniu z łazienki. A, jest też zdradliwy moment przy płaceniu - trzeba mieć gotówkę oraz silną wolę, bo płaci się przy ladzie cukierni. Ciężko jest wyjść bez ciasteczka na deser.
Adresy:
- Łapu Papu - Garbary 47 [2021 - link nieaktualny].
- Caryca i Król S - Garbary 65.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 20, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
Za każdym razem, kiedy patrzę po południu w moje kuchenne (brudne, ale może się zbiorę i umyję któregoś dnia) okno, nie wiem czemu przypomina mi się senno-leniwa, ale rytmiczna piosenka Mad Season "Long Gone Day". Lipcowa.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 18, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Fotografia+
- Komentarzy: 4
Sprawy wymknęły mi się nieco spod kontroli. Zaczęło się niewinnie. Kilo truskawek. Biały pieprz. Paczuszka słoików z Wecka. Trochę zamieszam. Będzie pachniało. Nie wiem, naprawdę, dlaczego nagle znalazłam się w samym centrum przetwórni. 8 kilo moreli. 4 kilo agrestu. Truskawek chyba również 4. Trochę porzeczek. Jagody. Wspominałam o rabarbarze? Mnóstwo cukru. Jak Matki Polki Słoikowe u Chutnik zaklinam lato w przetwory, do ciasteczka z wróżbą na przyszłość. Zrób mi wafelka z dżemem, mamo. Bulgocze, pachnie słodyczą, czasem dojdzie aromat cynamonu i lawendy. Mogę przestać w każdej chwili, jak zawsze. Tylko jeszcze mirabelki, paczka z pięknymi słoikami (gdzie ten kurier?!), wiśnie, a może i poziomki? Gdzieś w pamięci mam smak poziomkowej konfitury, przywiezionej z daleka, jeszcze w PRL-u. Inne smaki - truskawka, domowa wiśnia, powidła śliwkowe - jakoś się rozmyły, ale te poziomki pamiętam, smak, konsystencję. Może nie powinnam tego psuć?
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 15, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Fotografia+
- Komentarzy: 2
Wielu rzeczy w Poznaniu nie ma, zdaję sobie sprawę. Warta nie przypomina Tamizy, bulwary są ciągle w fazie projektu, a wszystko wymaga sprzątania (i to regularnie). Ale jest potencjał, a od dzisiaj - oficjalnie - kolorowe schody. Może nie takie, jak w San Francisco, ale wnoszą trochę koloru do niezagospodarowania świata. O tym, skąd się wzięły, można przeczytać na stronie Ulepsz Poznań (m. in. o tym, że początkowo miały być na Wildzie i czemu się nie udało). Będzie można nimi zejść nad Wartę, na przykład na śniadanie.
Tuż obok, pod mostem Chrobrego, są murale. I echo.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 5, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
murale
- Komentarzy: 2
[21.06.2014]
Trzej panowie w łódce (nie licząc psa) odwiedzili pałac i ogrody w Hampton Court podczas wycieczki w dół Tamizy. Labirynt, na który mieli poświęcić kwadrans, zajął im nieco więcej (patrz tu, tu i tu). Z Majem konsekwentnie szłyśmy w prawo i labirynt zajął nam raptem minut kilka, ale niektórzy z naszej trzyosobowej wycieczki się WTEM zgubili, widać nie znali sposobu Jerome K. Jerome'a z przypisu (dwa razy w prawo, a potem zawsze w lewo). I jak przed wejściem tak sobie z lekceważeniem o konstrukcji pomyślałam, tak w środku miałam kilka dość przerażających myśli (zwłaszcza spotęgowanych przez ludzi mijających mnie w panice kilkukrotnie), że będę wołać dozorcę w celu uwolnienia. Don't underestimate the power of kupa krzaków.
Świetne miejsce na letni piknik - w kawiarni można kupić prowiant, można też zabrać ze sobą - są stoliki, ławki i cudownie miękka trawa, po której (poza ogrodami formalnymi) można chodzić. W zamku nieco skromniej niż w Windsorze, chociaż może dlatego, że trasa wiedzie raczej przez kuchnię i dziedzińce niż przez salony. Na dziedzińcu z ogrodem król Henryk VIII z którąś z kolei żoną (raczej żywą, więc odpadają te zdekapitowane), w ogrodzie figurki zwierząt z proporczykami. I jak rozumiem byka, lwa czy nawet smoka, tak jaguar w kolorowe kropki wydaje mi się pewnym nadużyciem ziołowych dekoktów.
Ulotka dla turystów jest również po polsku, nieco chropawa ("zobaczyć najstarszy i największy winorośl ma on ponad 230 lat"). Ale jest. Hampton należy do stowarzyszenia HRP i jeśli się chce więcej razy w ciągu roku ogladać Tower of London, Hampton Court, Banqueting House w Whitehall, Kensington Palace, Kew Palace czy Hillsborough Castle, to zdecydowanie warto kupić kartę członkowską. W przypałacowym parku odbywa się sporo wydarzeń - 8-13 lipca w Hampton Court można odwiedzić Flower Show, zaś 23-25 sierpnia będzie się odbywać GoodFood Festival. Książkę "Trzech panów w łódce" można dostać w e-booku darmo w virtualo.pl (niestety bez przypisów). Jedyna trudność ze znalezieniem parkingu jest taka, że jest za parkową bramą, a nie - jak w Windsorze - poza terenem pałacu. Trochę nam zajęło, zanim to odkryliśmy.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 21, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
hampton, anglia, wielka-brytania
- Komentarzy: 5
[19-20.06.2014]
Celowo odpuściłam Londyn klasyczny turystycznie, tym razem. Niskie domki, szerokie ulice, piętrowe autobusy. Etnicznie zróżnicowani przechodnie, pachnie jedzeniem. W East Ealing dużo zieleni, małe restauracje, kościoły i piętrowe autobusy. Metro wszędzie, chociaż Maj zdecydowanie wolał piętrowe autobusy; dobrze opisane przystanki na rozkładach jazdy, więc jeździliśmy. Rano śniadanie, obiad w plenerze, kolacja w którejś z przytulnych restauracji, gdzie wszyscy się uśmiechają, przytulają dzieci i obdarowują (z rzeczy dziwnych - poza zwyczajowymi lizakami - Maj dostał wykrochmaloną serwetkę ustawioną w stożek, bo "tak się ładnie nią bawił, robiąc pieskowi czapeczkę"). Wszędzie Polacy, często rozpoznaję już po wyglądzie i odzieży, głównie zdradzają fryzury, często okulary (serio, aż tak widać! ciekawe, czy po mnie też), na ulicach Delikatesy Mleczko i Kujawiak, Sami Swoi i Gosia Travel.
Restauracje - nie wypada nie polecić: Gourmet Burger Kitchen (35 Haven Green, Ealing, W52NX - nieaktualne, są inne lokale), The Clay Oven (13 The Mall, London W5 2PJ), 2nx (34 Haven Green, London W5 2NX).
[21.06.2014]
Chiswick to dzielnica parkowo-handlowa, z metra wychodzę na ulicę małych sklepików, pubów, moich ulubionych charity stores. W sobotnie przedpołudnie przyjechaliśmy na śniadanie, a żeby mieć cel, idziemy do Gap Kids (ale bez rewelacji, dwie koszulki dla Majuta). We francuskiej cukierni-bistro przeglądam prześliczny album o dzielnicy - łabędzie, pies fotografa, bistro, w którym właśnie siedzę. Na ulicach kolor i światło, gwar żyjącego miasta. Samochody nie trąbią, mimo że jeździ ich sporo, zachwycony Maj odlicza każdy piętrowy autobus. Pomnik Williama Hogarta z ulubionym mopsem. Zdecydowanie polubiłam Chiswick.
Restauracje: Maison Blanc (26-28 Turnham Green Terrace, London, W4 1QP).
GALERIA ZDJĘĆ - Ealing i GALERIA ZDJĘĆ - Chiswick.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 20, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
anglia, londyn, wielka-brytania
- Komentarzy: 3