Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Ocean Vuong - Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę

Wnuk i syn Koreanek, które uciekły do USA po wojnie w Wietnamie, opisuje w listach do starzejącej się matki, jak bardzo ją kocha i jej wdzięczny, chociaż jego życie jest zupełnie inne i matka prawdopodobnie go nie rozumie. Jest obcym w obcym kraju, pierwszym łącznikiem między Koreankami, które nigdy do końca nie nauczyły się mówić po angielsku ani rozumieć kraju, w którym osiadły. Do tego jest poetą i gejem. Wspomina swoje dzieciństwo, czasem trudne, poczucie inności, dojrzewanie, pierwsze uczucia, wreszcie powrót po latach i doświadczanie śmierci babci. I możliwe, że w warstwie fabularnej dzieje się tu więcej, ale jest to tak zagmatwane poetyckimi frazami, że nie dałam rady tego już wyciągnąć poza nieosiągalnym archetypem męskości i brakiem wzorca, również kulturowego.

To krótka książka, ale dość męcząca w lekturze. Symbole, nawiązania, list o prozie życia obudowany jest Barthesem, Freudem i innymi klasykami, trauma przeplatana poezją. Współczesna Ameryka konkuruje z mikroświatem emigranckiej rodziny, gdzie babka kocha przez koreańskie gotowanie, a matka opanowała głównie frazę “I’m sorry”, bo to wystarczy, kiedy latami zajmowała się paznokciami Amerykanek. Wtręty społeczne - narkotyki, przemoc, wojna, epatowanie obrzydliwością - są w kontrze do koreańskiej enklawy w domu narratora. Znużyło mnie czytanie, zabrakło płaszczyzny zrozumienia, a zabawa formą dodatkowo mnie zniechęciła. Wierzę, że to ważna książka i że zaznaczone jest wiele rubryczek różnorodności - emigrant, gej, Azjata, półsierota, poeta, ale niekoniecznie nadaje się to do czytania.

#34

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 14, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Ottessa Moshfegh - Eileen

Lata 60. Małe amerykańskie miasteczko. Eileen ma 24 lata, przerwała studia, żeby opiekować się umierającą matką, w efekcie wylądowała jako sekretarka w poprawczaku dla “trudnych” chłopców i jako opiekunka starzejącego się ojca. I jak do tej pory wygląda, że nie jest to wymarzona egzystencja, tak im głębiej wchodzi się we wspomnienia 70-letniej Eileen, tym bardziej dramatyczna staje się sytuacja. Ojciec dziewczyny, były policjant, jest alkoholikiem i przemocowcem, wspieranym przez byłych kolegów. Córka służy do przywożenia alkoholu i reagowania w sytuacjach, kiedy ojciec jest niebezpieczny. Oboje żyją w skrajnym ubóstwie i brudzie, bo nikt nie sprząta ani nie naprawia niczego. Eileen uważa się za brzydką, więc na wszelkie sposoby karze się, niszcząc i zaniedbując swoje ciało; tak ją ukształtowała równie przemocowa i toksyczna matka. W pracy, która raczej nie jest placówką oświatową, a zwyczajnym brutalnym więzieniem, narratorka raczej odwraca wzrok, skupiając się na symulowaniu pracy. Platonicznie marzy o swoim koledze z pracy i że ucieknie z domu, ale na marzeniach się wszystko kończy. Aż do momentu, kiedy w placówce pojawia się Rebecca, piękna i elegancka, i - ku zdziwieniu Eileen - chce się z nią zaprzyjaźnić. I już wiadomo, że to Rebecca jest katalizatorem zmian w życiu Eileen, chociaż do ostatniej chwili nie da się przewidzieć, jakiego typu będą to zmiany.

Jaka to przerażająca i smutna opowieść. Miasteczko, w którym pod pozornie uładzoną powierzchnią buzuje nienawiść, gdzie “swoi” - w tym przypadku policjanci - są kryci, bez względu na to, co zrobią, tak samo funkcjonariusze więzienia. Eileen kradnie, oszukuje, głodzi się na zmianę z objadaniem i łykaniem środków przeczyszczających, unika mycia, ale to nie broni jej patrzenia na wszystkich innych z pogardą. Stwierdza nawet w pewnym momencie, że większość ludzi w miasteczku, w tym ona sama, mogłaby wylądować w placówce korekcyjnej, gdyby wyszło na jaw, jacy są. Wreszcie zmieniająca życie bohaterki przyjaźń jest równie dziwna i zaburzona, idąca w stronę silnego współuzależnienia, podobnie jak wcześniejsze zauroczenie współpracownikiem, dochodzącego aż do stalkingu. Nie wiem, czy chcecie czytać.

Inne tej autorki.

#33

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 9, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Dominika Kotas - Cukry

Zacznijmy od tego, że autorka/narratorka jest w spektrum autyzmu, a do tego wyrasta na osobę homoseksualną i wegetariankę. Od dziecka nie umie albo nie chce mówić, chce pisać, ale zrozumienie tego przychodzi później, bo najpierw musi przejść przez to dzieciństwo. Tak trudne, aż do nie uwierzenia, że takie rzeczy działy się jeszcze w latach 90. To jest trzon dygresyjnych, czasem niezwiązanych ze sobą historii, opowiadanych przez osobę, którą wiele rzeczy dziwi, która nie rozumie sygnałów, aluzji i ludzi w ogóle. Przerażająca jest opowieść o matce, która jej nienawidzi, również za to, że jest dziwna, dzika, jakaś głupawa i wstyd przed znajomymi i sąsiadami. Równie straszne są stosunki z ojcem - myśliwym, który wystawia nadwrażliwe dziecko na przemoc wobec zwierząt; liczne opowieści o zwierzętach “oddanych” czy “uciekających” z domu rodzinnego są ciężkie do zrozumienia. Babcia-dewotka, modląca się za grzeszącą wnuczkę już jest wisienką na czubku tego zepsutego tortu. Opowieści dookoła tego - liczne wynajmowane mieszkania, w tym u bardzo starej osoby z wyższych sfer, specyficzne zwyczaje jedzeniowe, stimy, mieszanina infantylności, oversharingu czy 53 losowych faktów, które kojarzą się autorce z - są interesujące, pozwalają na pewien wgląd w to, co dzieje się w głowie osoby w spektrum, ale też pokazują, jak trudno jest z taką osobą żyć. Czyta się świetnie, ale między wierszami czuć, że taka koegzystencja to stąpanie po lawie, ciągłe zagrożenie histerią, ciągle zażegnywanie i uprzedzanie konfliktów czy awantur czy przewidywanie problemów, żeby uniknąć za kogoś konsekwencji. A to już jest kawałek, który uderza mi dość blisko domu. Oczywiście będę szukać kolejnych książek tej autorki.

#32

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 7, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Ian McEwan - Maszyny takie jak ja

Lata 80. Alternatywna rzeczywistość, w której Alan Turing nie poddał się chemicznej kastracji, a w efekcie wrócił do pracy, rozwiązując problem P=NP, dzięki czemu Internet i sztuczna inteligencja rozwinęły się znacznie wcześniej, a - już nie bezpośrednio - Wielka Brytania przegrała wojnę o Falklandy. Charlie, młody utracjusz, poznaje piękną sąsiadkę Mirandę i planuje z nią związek. Dla kaprysu kupuje kosztowny model androida, Adama, jeden z niewielu na rynku i razem z dziewczyną konfigurują go, żeby był dopełnieniem ich osobowości. I tu się pojawia problem, bo nie dość, że Adam zakochuje się w Mirandzie, to jeszcze przebąkuje, że dziewczyna nie jest do końca szczera z Charliem. Ale nie ten romans jest sednem historii, a próba zrozumienia, w jaki sposób tabula rasa sztucznej inteligencji, z nieznaną konfiguracją, wypełni się wiedzą i czy AI zrozumie skomplikowaną i wieloznaczną ludzką moralność z miłością, kłamstwem, zemstą, tęsknotą czy nadzieją. TL;DR: nie zrozumie, bo ludzie sami siebie i swojego postępowania nie rozumieją.

I jak ta warstwa z dobrze odrobioną matematyką, próbą zrozumienia uczenia się przez AI i algorytmów pozwalających na symulację zachowania ludzkiego na podstawie obserwacji świata i naśladownictwa jest bardzo ciekawa, tak warstwa obyczajowa mnie znudziła, a nawet lekko zbrzydziła. Książka jest stosunkowo świeża (2019), a dalej pokutuje to idiotyczne podejście “android siada przed komputerem i pieczołowicie wklepuje swoje obserwacje”. Dalej, jaki ma sens symulowanie 1:1 ludzkiej fizjologii, włącznie z erekcją i ejakulacją (za pomocą ciepłej wody, sic!), skoro nie idzie za tym reszta tej fizjologii jak hormony, pozwalające na odczuwanie np. miłości czy podniecenia; scena, w której Adam wyznaje, że chce fvę znfgheobjnć przed Mirandą… dlaczego.

Inne tego autora.

#31

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 6, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, panowie, sf-f - Skomentuj


Michal Viewegh - Ekomąż

Po rozczarowaniu ”Ekożoną” złe mnie podkusiło, żeby przeczytać kontynuację. Tak jak lubiłam Viewegha za jego obserwacje życia codziennego, tak tutaj kompletnie nie rozumiałam, po co ta książka powstała. W poprzedniej części narratorka - 50-letnia doula/coachini osobista weszła między Hedvikę, młodą żonę i Mojmira, starszego od niej rozpustnika, żeby tę pierwszą nauczyć samodzielności, ekologii i życia zgodnego ze sobą, a tak naprawdę żeby Hedvika rozstała się ze starym dziadem i żyła z narratorką. Nie wyszło. Część druga rozpoczyna się od tego, że w ramach kryzysu wieku średniego Mojmir podejmuje się przebiegnięcia maratonu, a tuż za metą pęka mu aorta, śmierć kliniczna i niedotlenienie, więc w efekcie ze zdrowego, zarozumiałego supersamca staje się nagle schorowanym staruszkiem ze szwankującym mózgiem, nie rozumiejącym świata. Narratorka cynicznie wyśmiewa jego próby rehabilitacji, walki z własnymi ograniczeniami, nieudanymi powrotami do pisania, przejście z pozycji racjonalisty do gnostyka, usiłującego zrozumieć zamiary boskie, a gdy Mojmir niechcący wyklepuje się przed Hedviką, że ją zdradzał, radośnie przyjmuje tę sytuację. Po czym… stwierdza, że takiego nieco uszkodzonego Mojmira polubiła i przestanie go zwalczać, pal diabli jej plany na życie z Hedviką. Koniec. Serio, nie wiem, nie rozumiem, nie śmieszy, a nawet jest zwyczajnie przykre, nie wezmę już Viewegha do ręki.

Inne tego autora.

#30

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 30, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Barbara Kingsolver - Odyseja

Zabawna anegdotka - książka (papierowa) leżała już u mnie na półce, ale nie miałam ciśnienia, bo najpierw chciałam przeczytać nagradzaną “Lacunę”. Tak, nie dziękuję polskiemu tłumaczowi, który oryginalny tytuł zmienił, bo przez to opóźniłam sobie tak fantastyczną lekturę!

1929. Rodzice nastoletniego Willa rozstają się, jego ekscentryczna matka, Meksykanka, zabiera go do rodzinnego kraju, następuje zanurzenie w głęboką wodę, metaforycznie i dosłownie. Chłopak słabo mówi po hiszpańsku, słabo pływa, ale obu tych rzeczy się musi nauczyć. Jedna daje mu dostęp do fantastycznej, bogatej kultury, druga pozwala odkryć nurkowanie i tytułową lakunę - podwodny tunel, prowadzący w bardzo specyficznych warunkach do ukrytej jaskini. Ale na tym autorka się nie zatrzymuje, opisując fikcyjną, ale twardo osadzoną w ówczesnej rzeczywistości podróż Willa między Meksykiem a Stanami oraz obok znanych ludzi z epoki. Chłopak po zaniedbanej edukacji (wysłany z powodu kiepskiego hiszpańskiego do szkoły dla opóźnionych) zostaje odesłany do ojca, a tam do szkoły z internatem, gdzie odkrywa, że interesują go chłopcy. W aurze niewypowiedzianego skandalu (bo pali pamiętniki z tego okresu) wraca do matki, której poszukiwania bogatego męża niespecjalnie dobrze idą, psim swędem zostaje najpierw pomocnikiem, a potem kucharzem u takiego jednego malarza-skandalisty o nazwisku Rivera. Zaprzyjaźnia się z panią domu, kruchą i dziwną Señorą Kahlo, również malarką, tylko mniej docenianą niż jej sławny mąż, uczestniczy mimochodem w wielkiej polityce - meksykańskim ruchu socjalistycznym, poznaje dysydenta Trockiego, ukrywającego się przed czystkami Stalina i cały czas pisze. Najpierw pamiętniki, potem “fakt, nie opinia” raporty dla pani Fridy. Narracja przeskakuje między zapiskami autora, a tam, gdzie następują kolejne przerwy w narracji - najpierw po egzekucji Trockiego, gdzie policja rekwiruje zapisany papier, potem już w Stanach, gdy po wojnie szaleje makkartyzm, a pisarz pali wszystko, co mogłoby być celowo przekręcone podczas niesprawiedliwego śledztwa - pojawia się sekretarka, Violet Brown, zasadnicza dama z misją.

To świetna książka o pisaniu, autentyczności, oddawaniu kawałka siebie w prozie i tym, co ludzie czytają między wierszami - pozytywnie, kiedy kiedy ktoś jest na fali, skrajnie negatywnie, kiedy zmienia się sytuacja polityczna. Will, znany później jako Harrison Shepherd, poczytny pisarz, najpierw budzi podekscytowanie i gromadzi fanclub, bo jest egzotyczny, tajemniczy, pożądany i pisuje fantastyczne książki, po czym to wszystko obraca się przeciwko niemu - był blisko znienawidzonych komunistów, nie ma żony, jest pół krwi Meksykaninem, obracał się w podejrzanych kręgach; jest tu mocna paralela do losów Trockiego. Obaj są obcymi w obcym kraju, bez względu na to, gdzie są. To też książka o trudnych miłościach - samego bohatera, jego matki, Rivery i Kahlo, Trockiego, który stracił rodzinę i swój ukochany kraj, na marginesie wspomniana jest Zelda Fitzgerald, która umiera w pożarze w miasteczku Shepherda czy wreszcie Violet, wdowy zaraz po ślubie. Niedookreślone zakończenie, referowane przez panią Brown, ja mam nadzieję, że autorka była dla swojego bohatera łagodna i pozwoliła mu na takie zakończenie, jakiego chciał. Oczywiście, jak Dees, zaraz po skończeniu chcę przeczytać od nowa.

Inne tej autorki.

#29

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 28, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Komentarzy: 1