Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Tak, jest inna książka o tym tytule, ale bez związku. Za to, mimo czeskiego autora, to humoreska w stylu brytyjskim, przypominająca serię P. G. Woodehouse’a o Jeevesie, sprytnym i elokwentnym lokaju, służącym u nieco nierozgarniętego lorda Bertiego Woostera. Tutaj Saturnin pojawia się znienacka u narratora, młodego i dość nudnego urzędnika, oferuje swoje usługi za umiarkowaną opłatą, po czym przeprowadza go z nijakiej kamienicy na barkę na Wełtawie i ogólnie dba o to, żeby jego pan zasłynął jako osoba odważna i ekstrawagancka. Wielokrotnie ratuje go z opałów, czy to rodzinnych - bo zjadliwa cioteczka Kateřina chce zagarnąć spadek po jeszcze żyjącym dziadku czy zainstalować swojego złośliwego synka Miloša, czy to uczuciowych - pomagając zdobyć względy pięknej panny Barbory. Większość akcji dzieje się podczas urlopu narratora, kiedy to dziadek zaprasza całą rodzinę do siebie, a dramatyzmu nadaje powódź, która odcina willę od cywilizacji. Całość jest zaskakująco świeża i zabawna, może przez zestawienie czeszczyzny z typowo brytyjską flegmą i sarkastycznym poczuciem humoru.
#55