Hipsterskość jest akurat dla mnie wadą, a nie zaletą, bo mi się przejadła (teraz połowa knajp w Krakowie tak wygląda - dawniej były meble z demobilu i świeczki bezpośrednio na stołach, teraz wszędzie są industrialne lampy, beton na ścianach i europalety/sztuczna trawa robiące za taras), ale to wygląda tak dobrze jedzeniowo, że bezwzględnie zajrzę przy najbliższej bytności (jednej z wielu, pracuję w Poznaniu, zdalnie, no ale), bo ileż można Francuskiego Łącznika/Mielżyńskiego/cokolwiek w Starym Browarze.