Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Nie piszę, bo się wkurwiam. Przepraszam, bywam nieco zirytowana, żeby nie urazić wrażliwych. Bywam nieco zirytowana w domu (i zza bezpiecznego ekranu), bez wychodzenia na ulice, żeby krzyczeć i machać transparentem. Zanim zaczniecie krzyczeć, że nie mam czym się chwalić, to owszem, nie mam czym się chwalić, poza tym, że jestem wkurwiona, ale nie na tyle, żeby opuścić strefę komfortu; może też nie chciałabym pozyskać wirusa, bo nie wierzę w mityczne dwa metry odstępu oraz niekoniecznie chciałabym poczuć gaz pieprzowy czy zostać przyduszona do chodnika. Bliżej mi do menopauzy niż do kolejnej ciąży, więc nie o siebie się martwię, a o kolejne pokolenia. Dlatego zostaję w domu, ale myślami jestem z tymi, co krzyczą. Krzyczcie, dziewczyny i chłopaki!