Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Obrazki wiejskie

Osiedlowe i wiejskie sklepiki mają to do siebie, że trzeba się napracować jak koń w trakcie westernu, żeby do nich wleźć z wózkiem[1][2], bo są przeraźliwie wąskie, a drzwi albo się zacinają, albo otwierają w niewłaściwą stronę. W każdym razie, słoneczko na spacerze przygrzało, człowiek nie wielbłąd, napić się musi. Long story short, po mojej krótkiej walce z drzwiami, pomógł mi je otworzyć młodzian w wieku przedpoborowym ze straszliwym przypadkiem acne vulgaris na twarzy, koczujący pod sklepem. Kupiłam jak zwierzę wodę i papierek, określany przez moją teściową jako podatek od głupoty[3], pakuję rzeczy do torby i słyszę, jak wspomniany wcześniej młodzian szeptem winszuje sobie artykuły tytoniowe, a sprzedawca wprawdzie mu odmawia ze względu na wiek (tu sobie myślę "oby tak dalej!"), po czym niedwuznacznie daje do zrozumienia, że sprzeda, jak ktoś dorosły (tu skinięcie głową w moją stronę) mu je kupi (tu już mi opadło). Młodzian jednakowoż z tych nieśmiałych albo drażliwych (myślicie, że nie powinnam mówić "dziękuję Ci, młody uprzejmy człowieku"?) i wybrał taktyczny odwrót.

Ubawił mnie też dziś listonosz. Wprawdzie bez trądziku, ale też młody. Zaanonsował, że ma polecony dla TŻ, po czym przez dłuższy czas szukał na liście miejsca, gdzie się mogę podpisać, a nie znalazłszy, oznajmił, że długopisem mu nie pozwalają dopisać, więc mimo że jestem w domu i nader chętnie podpiszę, to on nie może i wróci w poniedziałek. Wrócił jednak wcześniej, bo zorientował się, że może mi zostawić bez podpisu, skoro lekkomyślnie poprosiłam o zostawianie poleconych w skrzynce...

[1] Tutaj przekazuję serdeczne "pocałujta w dupę wójta" dla tych wszystkich, którzy odmawiają matkom z wózkiem wstępu do supermarketów, każąc im dokonywać zakupów w osiedlowych sklepikach.

[2] Za opcję, że zostawiamy wózek przed sklepikiem, a z opatulonym w kombinezonik dziecięciem na ręku dokonujemy machinacji portfelowo-zakupowych, podziękuję do czasu aż nie wyrośnie mi czwarta ręka.

[3] Od głupoty i nieznajomości statystyki. Ale moja wiara w te 17 milionów to jednak czyni cuda.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 6, 2009

Link permanentny - Kategoria: Moje miasto - Komentarzy: 5

« Good morning, sunshine - Dolina Muminków w listopadzie »

Komentarze

Theli

[1] Gdzie zabraniają?
[2] A tam od razu od głupoty. Jak kupisz papierek, prawdopodobieństwo wygranej jest ostro większe od zera, jak nie kupisz - równe dokładnie 0.

rozie

Właśnie, gdzie zabraniają?
Przy większych zakupach (minimum 100 zł + 10 zł transport; od 150 zł na terenie Poznania dostawa gratis), można kupować w Piotrze i Pawle, z dostawą do domu.

Zuzanka

Zabraniają zwolennicy tezy, że matka dziecku bądź dzieciom nie powinna się szlajać po centrach handlowych (zwłaszcza z przychówkiem), tylko siedzieć na dupie w domu, a ziemniaki i ryż kupować w sklepiku osiedlowym. Oczywiście dla dobra dzieci. Jak dla mnie to sklepik osiedlowy nadaje się do kupienia zapomnianej cebuli, małej butelki wody mineralnej i bułek w niedzielę rano, jeśli wyszły.
Rozie, nie kręci mnie kupowanie jedzenia przez internet, lubię sobie połazić między półkami w PiP i na miejscu decydować. Dziecko znosi szybkie zakupy raz w tygodniu bez szkody dla siebie i dla otoczenia.

Theli

A od kiedy Ty się przejmujesz tym, co inni mówią? A do PiPa najlepiej dziecię w chustę włożyć - ręce masz wolne, dwóch wózków pchać nie musisz, miejsca w samochodzie więcej na zakupy.

Zuzanka

A kto powiedział, że ja się przejmuję?

Skomentuj