Mogę Ci polecić niezły serwis, co pakuje prezenty... W sumie możemy się zrzucić i serwis uwięzić na tydzień przed Wigilią. Mam piwnicę.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Jest jeden aspekt szeroko pojętych świąt, którego nienawidzę. I bynajmniej nie jest to sprzątanie, tylko pakowanie prezentów. Co roku obiecuję sobie, że zmasteruję skill wkładania niekształtnych paczek w eleganckie, doskonale przycięte opakowania. W tym roku napadła na mnie taśma klejąca, czerwony papier z IKEI nie da się przyciąć ani zdemontować nożem, w efekcie czego brzegi papieru są w gustowne farfocelki. Jedynie jakikolwiek honor paczkowania ratują śliczne IKEOwe półprzezroczyste wstążeczki z usztywnianym brzegiem, bo nawet z pomocą moich maślanych rąk da się z nimi zrobić coś adekwatnego.
Z innych osiągnięć - co, ja nie pójdę w Wigilię po sąsiadach pożyczać proszku do pieczenia? No to poszłam. Za drugim razem znalazłam ofiarę. Liczba osób wyciagniętych spod prysznica: 1. Po prawdzie to trochę się boję teraz otwierać piekarnik, bo metodyka pieczenia ciasta o dźwięcznej nazwie Fanouropita jest nieco nietrywialna (mam nadzieję, że nie będzie - zgodnie z nazwą - przypominało pity) i nie wiem, czy to, co się w piekarniku zaległo jest na pewno jadalne. Łatwiej piec ziemniaki.
Przesadziłam z cukrem, ale jest jadalne i dość piernikowe (przesadziłam chyba też z przyprawami, ale TŻ zjadł i żyje).