Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Nie czekolada

Byłam lekko uzależniona od czekolady, nie wstydzę się. Zaczęłam nawet pisać o szczycie nałogu i ulubionych czekoladach, ale się obśliniłam, więc skasowałam. Teraz jestem na przymusowym odwyku, bo Mai nie służy, ale ponieważ człowiek to nie wielbłąd i napić^Wzjeść coś słodkiego musi, szukam alternatyw. I niestety, #żal.pl. Ciastka owsiane. Lubię, ale ile można. Galaretka w cukrze. Co jakiś czas kupuję, z zachwytem patrzę na kolory i witrażową przezroczystość, opędzlowuję całość i mi niedobrze. Do następnego razu. I tak błądziłam ostatnio wzdłuż słodyczowej alejki, omijając wszystko, co czekoladowe i znalazłam malinowe groszki.

Uwielbiałam groszki w PRL-owskim dzieciństwie. Z wyrobami czekoladowymi i czekoladopodobnymi bywało różnie (nie że niedostępne, bo w domu bywały często, ale w sklepach to wiadomo). A groszki były. Pomarańczowe, żółte, zielone, kolorowe, z samego cukru i barwnika. Jedne z moich ulubionych były czarno-brązowe, jakby czekoladowe, ale nie z czekolady. Nie przepadałam za takimi drobnymi, w odpustowych szklanych rurkach, bo nie szło ich nigdy zjeść do końca. I miałam takie marzenie, że kiedyś, jak będę duża, kupię tych groszków mnóstwo, a nie jedną marną paczuszkę, wsypię je do wielkiej miski i będę jeść całe popołudnie.

Tyle że teraz nie ma groszków. Są orzechy i rodzynki w czekoladzie. Landryny. Żelki. Pianki. A groszków nie. I ja się pytam, kto jest za to odpowiedzialny, hę?

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 14, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 11

« Nic już nie działa - Bękarty wojny »

Komentarze

Felinity

http://skawa.com.pl/skawa/index.php?option=com_content&task=view&id=48&Itemid=41 polecam te śmietankowe i kokosowe (chociaż te drugie niestety z czeko)

siwa

Żelki to fantastyczna pułapka na wegetarian. Wchodzi bez oporów, bo na mięso nie wygląda, a przewód pokarmowy mówi "nie będę!!! zabieraj to z powrotem".
Acz przyznam, stoiska Haribo mijam z westchnieniem.

Zuzanka

@Felinity, ale one są ohydne :-/

iskanna

Siwo, są żelki bez żelatyny i są naprawdę smaczne, nawet smaczniejsze od tradycyjnych http://myecolife.pl/produkty-myecolife/do-jedzenia/slodycze/#TB_inline?width=800&inlineId=hiddenModalContent1724

Zuzanka

@Felinity, ale nie są to cukrowe groszki, które pamiętam z dziecinstwa, tylko wydumane draże o "smakach", oblewane orzechy i inne cudactwa. @siwo, ja się odzwyczaiłam od żelków. Miałam okres żelkowy, ale się przejadłam i teraz najwyżej zżeram co jakiś czas paczkę pseudo-marshmallows typu banany.

Theli

Są są, szukaj w sklepach na półkach tuż przy podłodze. Nie draże, tylko właśnie takie groszki, w środku nieco bardziej miękkie niż skorupka z zewnątrz.
Mi brakuje z kolei pastylek pudrowych miętowych, ale takich miękkich, co się prawie same rozsypywały w ustach.

zofia

a draże? sławetne korsarze i inne?

Zuzanka

@Zofia, też crap, tak jak Skawa. Były w batomacie w fabryce, niesmaczne. @Theli, miętowe pastylki na wagę bywają w małych sklepikach (np. na Dąbrowskiego, przy rynku Jeżyckim, słodycze i tanie wina), dobre były.

wonderwoman

jezu. chyba pójdę do sklepu kupić draży...
(odkryłam ostatnio wafelek- niestety czekoladowy- teatralny. smak dzieciństwa z osadzającą się polewą czekolado-podobną na zębach!)

Kasia Rogowska

Galaretki w cukrze... obśliniłam klawiaturę... :P

A tych kamyków, co podesłała Felinity, to szczerze nie lubię ;) Już prędzej draże, by nie śmietankowe czy kokosowe :P

Zal

Potwierdzam - idzie znaleźć żelki na pektynie ;]

Skomentuj