Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Hancock

Z całej sylwestrowo-noworocznej pulpy wybrałam sobie Hancocka i mnie się bardzo (i już zupełnie abstrahuję, że lubię Willa Smitha). Hancock jest superbohaterem i zdarza mu się uratować kawałek Los Angeles, ale nawet jak ratuje, to amerykański naród nie jest zadowolony. A to akurat Hancock jest pijany, a to przy okazji ratowania rozwala trochę samochodów i domów (nie wspominając o nawierzchni), a to zachowuje się w sposób ogólnie uznawany za obelżywy, co nie przysparza mu wielu zwolenników. Kiedy ratuje pewnego przemiłego (to chyba jest film dla dzieci) przedstawiciela zawodu PR, ten proponuje mu pomoc w ratowaniu nadwyrężonego image'u. Bardzo pouczające są sceny, w których nikt nie wierzy, że Hancock może wsadzić głowę jednego więźnia w tyłek drugiego. Bardzo duży LOL-factor, ale przy tym film familijny.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 1, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 5


The Big Bang Theory (Teoria Wielkiego Podrywu)

Jak widać, u nas z tytułu zniknęła śliczna dwuznaczność, bo rzecz jest o życiu uczuciowym i przyjaźni wśród geeków, konkretnie fizyków teoretycznych. Ale jak widać niemoc tłumaczy mi się udziela, bo zabieram się do tej notki jak pies do jeża. Serial jest genialny, zabawny, dowcipny, najeżony geekowymi aluzjami i jak rzadko mi brakuje języka w gębie, tak tutaj mogę jedynie napisać "to trzeba zobaczyć".

Leonard jest dość ekstrawertyczny jak na geeka i nawiązuje szybki kontakt z Penny - blond sąsiadką, pracującą jako kelnerka w Cheesecake Factory (błyskotliwie przetłumaczone jako "Fabryka serników"). Penny nie jest geekiem i wpuszczenie jej do świata ludzi, dla których kłótnie o to, czy właściwsza jest teoria strun czy plazmy, są na porządku dziennym, musi oczywiście budzić sporo rozrywki. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy pojawia się Sheldon - człowiek z nerwicą natręctw, uporządkowany i logiczny do bólu, rozumiejący wszystko literalnie i zdecydowanie nie próbujący się dostosować do szeroko pojmowanego społeczeństwa. Drugoplanowo pojawia się archetypowy Żyd Wolowitz, mieszkający z wrzeszczącą za drzwi matką, która skutecznie odstrasza potencjalne podrywki, oraz Hindus Koothrappali - młody naukowiec, nieustająco swatany przez swoich mieszkających w Indiach rodzicach, mający tę wadę, że traci mowę w obecności kobiet, a nawet kobieco wyglądających mężczyzn (chyba że wypije drinka).

Leonard: For God's sake, Sheldon, do I have to... hold up a sarcasm sign every time I open my mouth?
Sheldon: You have a sarcasm sign?

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 26, 2008

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 3


Tajne przez poufne (Burn After Reading)

Bracia Coen ustalili dość wysoko poprzeczkę w kwestii tego, co może się zdarzyć w czarnym kryminale, również w komedii. Nawet udział znańszych gwiazd nie sprawia, że w pewnym momencie się nie okaże, że ktoś skończy w kałuży krwi i mózgiem na całej dostępnej powierzchni. "Tajne przez poufne" to bardziej "Śmiertelnie proste" niż "Fargo", ale przy tym dość komediowe (i z dobrą obsadą - Pitt, Malkovich, Clooney, McDormand).

Analityk służb specjalnych zostaje zwolniony z pracy. Usiłuje pisać książkę o swoich przygodach w tajnych służbach, ale niezbyt mu to wychodzi. Despotyczna żona analityka, romansująca z seksownym, acz nieco neurotycznym mężem pewnej pisarki, wyrzuca go z domu, żeby oddawać się romansowaniu w pełnym zakresie. Tymczasem w pewnej siłowni starzejąca się trenerka szuka pieniędzy na operację plastyczną, bo nie widzi inaczej swoich szans na udany związek. Przypadkiem znajduje płytę z danymi, które wyglądają na tajne i próbuje swoich sił w szantażu.

Przeurocze jest podejście Tajnych Służb do swoich pracowników i tajności tego, co robią, żon do mężów, których można wymienić na lepszy model w każdej chwili, rosyjskich szpiegów do informacji, paranoików do ich fobii i wynalazców do swoich pomysłów. A ponieważ Coenowie nie mają problemu ze stworzeniem niesztampowego zakończenia, do końca nie wiadomo, czego się spodziewać.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 1, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


Casino Royale

Może i bym przekonała się do "nowego" Bonda (mam trochę opóźnień, bo Bond już się zdążył trochę przybrudzić w Quantum of Solace), gdyby nie to, że obejrzałam dla porównania pierwszą, niekanoniczną wersję Casino z 1967 roku. Współczesny Bond to brawurowe ucieczki, dramaty, spiski, high-tech i człowiek z drewnianą twarzą, który z równym wysiłkiem idzie z panną do łóżka, biega po rusztowaniach, strzela czy demaskuje kolejnego szpiega. Bez uśmiechu, bo przecież życie to jedno pasmo niepowodzeń. Ziew, nie ma co się gromadzić, proszę przechodzić. Do mnie zdecydowanie przemawiają burleskowe lata 60., gdzie Bondem mógł być każdy (dla zmylenia przeciwnika) - od angielskiego lorda po amerykańskiego naukowca. Jeśli ktoś kogoś goni, to rzecz dzieje się na schodach, goniących jest wielu, ktoś kogoś tłucze po głowie czymś dźwięcznym, wszyscy się przewracają, a bohatera ratuje jedna z pięknych skąpo odzianych kobiet.

Częścią wspólną obu filmów jest gra w kasynie, która ma Wszystko Rozstrzygnąć - współcześnie w Texas Holdem, w latach 60. w bakarata (kto teraz gra w bakarata?!). Poza tym widać, czemu Peter Sellers, David Niven czy Woody Allen (tak, to jest ten film, gdzie Allen gra amanta i nieźle mu to wychodzi) nie mogli zostać kanonicznymi Bondami - to zdecydowanie podwaliny pod Różową Panterę, a nie cykl o misjach ratujących świat.

I na śmierć zapomniałam - dla mnie nie ma Bonda bez Q, jego wybuchających butów, sztyletów w zegarku czy spinkach do mankietów z wodotryskiem i cyjankiem. We współczesnych Bondach jest high-tech, ale zabrakło dowcipu i absurdalnych wynalazków.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 29, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Alice

Nie przepadam za filmami Woody Allena bez Woody Allena, więc do "Alice" podchodziłam z dystansem. Okazało się, mimo obaw, że to bezpretensjonalna komedia w stylu "Klątwy jadeitowego skorpiona". Stateczna pani wielkiego domu cierpi na bóle kręgosłupa, wszyscy polecają jej wizytę u chińskiego lekarza-cudotwórcy. Lekarz zamiast leków daje jej dziwne zioła, po których zaczyna się jej podobać mężczyzna, spotkany przy okazji odbierania dziecka ze szkoły. Po innych ziołach Alice jest niewidzialna, po jeszcze innych odważna. A na końcu okazuje się, że dziwny lekarz nie leczył jej kręgosłupa, tylko naprawiał życie (o którym Alice nie wiedziała, że jest zepsute).

Niezłe allenowskie dialogi i trochę przewrotna pointa z perspektywy czasu - czy Woody Allen nie grał w tym filmie, bo czuł, że nie da rady zagrać zdradzającego żonę męża?

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 20, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Akumulator 1

To znana prawda, że telewizja wysysa z człowieka siły witalne. Od czasu wywiadu w telewizji młodemu geodecie Oldzie nie wychodzi z kobietą, traci energię życiową, po czym zostaje znaleziony nieprzytomny. W szpitalu pojawia się elokwentny bioenergoterapeuta i pomaga Oldzie odkryć, gdzie znika jego energia. Dla panów - dużo ładnych nagich Czeszek. Tak jak "Butelki zwrotne" daje dużo ciepła i lirycznej, choć mglistej Pragi. Prześliczni aktorzy drugoplanowi - zwłaszcza komisja ekspertów do spraw energii na tyle mnie zachwyciła, że nie zwróciłam zbyt szybko uwagi na brak bielizny u pani wróżki (bardzo ładne, bardzo).

Film zrealizowany w przemiłej konwencji studia Se-Ma-For z wodą z celofanu, klimatycznie jest połączeniem "Być jak John Malkovic", "Jak we śnie" i "Przypadki Harolda Creeka". Świat telewizji, zbudowany z kartonu, płynący Titanikiem w kierunku kolejnego studia, z girlsami, Indianami mówiącymi z napisami, przypomina bardzo rzeczywistość wirtualną Łukjanienki (a film pochodzi z 1994 roku). Mnie się bardzo.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 2, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj