Więcej o
Oglądam
Veridian Dynamics. We're the future of food.
Developing the next generation of food and food-like products.
Tomatoes, the size of this baby.
Lemon-flavored fish, chicken that lay 16 eggs a day, which is a lot for a chicken.
Organic vegetables, chock full of antidepressants.
At Veridian Dynamics, we can even make radishes so spicy that people can't eat them, but we're not, because people can't eat them.
Veridian Dynamics. Food. Yum.
W Veridian Dynamics na stanowisku średniego meneżera pracuje Ted. Ted jest gładki, miły, zawsze uśmiechnięty, głęboko wierzy w dobro korporacji, a przy tym pracuje etycznie. Co jest pewnym ewenementem w VD, ponieważ korporacja nastawiona jest na maksymalne wykorzystanie materiału, również ludzkiego. Na czele działu Research&Development stoi Veronica (urocza Portia de Rossi), piękna i bezwzględna, która nie zawaha się przed zamrożeniem jednego z inżynierów, próbami testowania wynalazków na pracownikach czy poprawieniem wydajności przez wprowadzenie urozmaiceń w zagródkach według czterech personalizowanych schematów. Specyficzni naukowcy - Lem i Phil, polityczna poprawność, procedury, przenoszenie funduszów z jednego projektu do drugiego, korpoabsurdy (źle wydrukowana karta wejściowa), urocza i prawdomówna Linda z działu testów, z którą wiąże Teda przyjaźń i potencjalny firmowy romans.
Serial jest złośliwy i cyniczny, a królowa jest zachwycona, drugi sezon w lutym 2010.
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday September 16, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 2
Wiele mądrzejszego niż Radek u siebie [http://radkowiecki.blox.pl - link nieaktywny] napisać nie mogę, ale to bardzo przyjemny, absurdalny i bałaganiarski serial. Lubię Brytyjczyków za ich brak politycznej poprawności, podejście "zadem do klienta" i cyniczne obśmiewanie głupoty bohaterów. Bernard prowadzi maleńki antykwariat, w którym najmniej chodzi o to, żeby coś sprzedać (bo potem trzeba zamawiać nowe książki, ustawiać, płacić podatki i robić te śmieszne rzeczy zwane księgowością), a bardziej, żeby mieć gdzie spaść na podłogę po nadużyciu alkoholu. Bernardowi nie przeszkadza, że podłoga się klei, wszędzie jest pleśń, a do sufitu przylepione są tosty z dżemem (przynajmniej jest szansa, że któryś spadnie i będzie można go zjeść). Nie przeszkadza to też Fran, sąsiadce ze sklepiku z różnościami (w pierwszym sezonie, potem Fran pracuje dorywczo w różnych miejscach), która jest albo sfrustrowana i samotna, albo pijana, a w każdej chwili ma w ustach papierosa. Przypadkiem w antykwariacie pojawia się Manny, były księgowy pod 40-tkę w nieodłącznej hawajskiej koszuli i wiecznie nieuczesanymi długimi włosami dookoła łysiny, i już zostaje, najpierw w celu prowadzenia podupadającej księgowości Bernarda, potem jako współmieszkaniec (mimo licznych sprzeciwów Bernarda).
Serial ma kilka fraz kluczowych: "jeśli coś może pójść nie tak, to pójdzie", "na pewno się nie uda", "nawet jak bohaterowie chcą dobrze, to wyjdzie jak zwykle". Często się coś zapala, przewraca, ktoś kogoś uderza, zatrzaskują się drzwi, klienci są regularnie obrażani, a w następnym odcinku wszystko wraca do normy. 3 zgrabne, sześcioodcinkowe sezony na kilka wieczorów.
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday September 12, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Po książce o człowieku z osobowością wieloraką czas na serial. Tara jest zamężną projektantką wnętrz, mieszkającą na przedmieściu, matką dwójki nastolatków i ma kilka alternatywnych osobowości, które włączają się w dość nieoczekiwanych momentach - 16-letnią T., głównie zainteresowaną nieskrępowanym uprawianiem stosunków męsko-damskich z kim popadnie, Buckiem - weteranem z Wietnamu czy Alice - idealną gospodynią domową w stylu Stepford. Mąż (bardzo miło było zobaczyć Johna Corbetta, czyli Chrisa o Poranku z "Przystanku Alaska") usiłuje odkryć, co spowodowało rozbicie osobowości żony na kilka i nie dopuścić, żeby któraś z nich zniszczyła rodzinę. Czasem jest dowcipnie, czasem brutalnie, czasem smutno. Ładny, niebanalny serial ze śliczną, wycinaną z papieru czołówką i sympatyczną piosenką.
Bardzo obiecujący pierwszy sezon, drugi zapowiada się na 2010.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday September 7, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 2
Trochę się bałam, że będzie to przeraźliwie słaby film, ale zostałam miło zaskoczona. Trzech przyjaciół wybiera się na wieczór kawalerski do Las Vegas, w ostatniej chwili zabierają dość niestereotypowego brata panny młodej. Wiadomo, co się zdarzy w Vegas, ma zostać w Vegas, ale w wyniku pewnej pomyłki wieczór wyrywa się spod kontroli. W łazience jest tygrys, po apartamencie chodzi kura, nikt nic nie pamięta, a do tego brakuje przyszłego pana młodego. Jak w "Memento" bohaterowie odtwarzają swoje przygody z ostatniej nocy, żeby przywieźć zaginionego na ceremonię ślubną.
Nie jest to bardzo wyrafinowana intelektualnie komedia, ale ma dużo smaczków - zaczynając od aktorów (śliczna Heather Graham, Ed Helms - Andy z "The Office" czy Jeffrey Tambor - Bluth Senior z "Arrested Development"), poprzez urocze cameo Mike'a Tysona, na popkulturowych parodiach kończąc. Pewnie mój ostatni film kinowy na jakiś czas ;-)
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday September 3, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 5
Deszcz. Industrial. Kontrastowo stare hotelowe wnętrza, pościel, łóżka, nagie piersi Asi Argento i goły tyłek Willema Defoe (Christopher Walken wprawdzie chodził o lasce i wykonywał nią obsceniczne gesty, ale był przyzwoicie odziany).
Dwóch agentów z jednej korporacji usiłuje podkupić błyskotliwego naukowca z drugiej korporacji. Druga korporacja naukowca broni swoimi zasobami, więc jedyna opcja to wysłanie pięknej lekko prowadzącej się damy, Sandii, która ma naukowca uwieść. Zarówno film, jak i opowiadanie Gibsona (z tomiku „Johnny Mnemonik”), na podstawie którego film powstał, nie mają dużo treści, ale bardzo dużo emocji. Rozmów i scen, którym retrospekcja po czasie nadaje nagle zupełnie inne znaczenie, a pozbierane w całości pozwalają na znalezienie alternatywnej historii.
Nie przeszkadza ani specjalnie nie dziwi brak typowo cyberpunkowych artefaktów, broni, techniki czy komputerów. Prawdziwa, cyberpunkowa walka dzieje się w mózgach, elektronicznych i białkowych, to najcenniejsza waluta. Do tego nie trzeba matriksowych ekranów, broni plazmowej i wszczepianych gadżetów.
Inne tego autora tutaj.
#40
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday August 25, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Oglądam -
Tagi:
2009, opowiadania, panowie, sf-f
- Komentarzy: 2
Powiedzieć, że Adrenalina to zły film, to za mało. To jest tak bardzo zły film, że aż boli. Pierwsza część już była bardzo zła i mimo że kończyła się hcnqxvrz m uryvxbcgren, bohater nadludzkim wysiłkiem przeżył (i proszę mi nie marudzić, że psuję zakończenie, było oglądać). Teraz zamiast śmiertelnego zastrzyku, po którym całą pierwszą część musiał produkować adrenalinę, żeby przeżyć, budzi się z wyciętym sercem (zastąpionym sztucznym, które mu starczy na kilka dni) i ze świadomością, że cały zostanie rozdysponowany na organy. I jak wątrobę, trzustkę czy inne nerki by przeżył, tak na przeszczep genitaliów się nieco oburza, rozwala imprezę i idzie szukać swojego serca, demolując połowę L.A. Jako że sztuczne serce jest na baterię, która się szybko wyładowuje, musi co jakiś czas naładować się w dowolnie wybrany sposób - czy to za pomocą akumulatora, stacji rozrządowej czy za pomocą pocierania o skąpo ubraną Amy Smart (ależ oczywiście, że w miejscu publicznym, tyle że z wypikselowanymi narządami). Bedgaje giną z rozpryskiem, dużo pościgów i wypadków, urocza drugoplanowa para z syndromem Tourette'a na całym ciele (dla fanów Ling Bai - tak, gra Ling Bai), dużo golizny (również podczas protestu aktorów porno), a do tego co chwila oko puszczane do widza w najlepszym tarrantinowskim stylu. Dla fanów muzyki filmowej - mocna i składna ścieżka przygotowana przez Mike'a Pattona.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday August 17, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 1