Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

The Decameron

Oryginalnego “Dekameronu” nie czytałam i raczej nie planuję, bo niespecjalnie wiele ma wspólnego poza nutą przewodnią z serialem. XV wiek, epidemia dżumy, eklektyczna grupa uciekinierów z Florencji trafia do podmiejskiej willi, żeby przeczekać zarazę. W książce to 10 osób, które przez 10 dni spędzają czas na opowiadaniu sobie historyjek i anegdot, udając, że śmierci dookoła nie ma, po czym się rozchodzą. Serial wprowadza pewne elementy fabularne - w willi właśnie umarł na dżumę jej właściciel, Leonardo, co skrzętnie ukrywa zarządca Sirisco, tym bardziej, że jedną z gościń jest Pampinea, bogata, ale nieatrakcyjna, nieprzyjemna również dla swojej oddanej służącej Misi (czytanej jako “Miiiisja”) i dość zaawansowana w latach (prawie 30!) narzeczona Leonarda. Przed wierzycielami ucieka młode małżeństwo, Panfilo - nie do końca zainteresowany żoną, do tego troszkę kłamie i Neifile - dewotka, ale z niezaspokojonym apetytem na przygody miłosne. Filomena i jej służąca, Licisca, docierają do willi oddzielnie i zamieniając się rolami, niekoniecznie z własnej woli. Ostatnią parą jest bogaty, choć schorowany Tindaro ze swoim atrakcyjnym acz szemranym lekarzem Dioneo. W willi poza zarządcą uchował się stary parobek i jedna służąca/kucharka/pokojówka, Stratilia, która rozpaczliwie próbuje udawać, że jest pełna obsługa. Poza barwną gromadką z sekretami i planami typu Pampinea chce przejąć willę na podstawie umowy przedślubnej bądź któraś z pań patrzy tęsknym okiem na przystojnego doktora, na gości czyha świat zewnętrzny - a to napada szajka złoczyńców z upadłym dostojnikiem kościelnym, a to przyjeżdża wesoły i rozpustny kuzyn Leonardo ze swoją bandą rzezimieszków czy w finale najeżdża willę karzące ramię kościoła. A, jeszcze dżuma szaleje, wspominałam?

Nie jest to serial wybitny, ale miejscami bywa zabawny. Jest nieco epatowania nagością i erotyką, również w ujęciu nieheteryckim, sporo gore - czasem krew tryska strumieniami. Tajemnice może nie są specjalnie wyrafinowane, raczej utrzymane w klimacie “Anżej, to j*bnie”. Obsada jest bardzo ciekawa, trochę jak w “Wielkiej” - niekoniecznie etnicznie jednorodna, ale nie pozwólmy, żeby prawda stanęła na drodze dobrej historii. Wreszcie muzyka - absolutne zaskoczenie i zachwyt, chyba pierwszy raz słyszałam w bardziej popkulturowym serialu Type O Negative! (do tego Depeche Mode, New Order, Peter Gabriel, Devo, Edwin Collins, Pixies, Joy Division, Nine Inch Nails, Enya czy Pet Shop Boys).

Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 25, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Sen nocy letniej

Spontanicznie zdecydowałam się pójść do teatru, mimo że niespecjalnie lubię. I okazało się, że nie dość, że byłam już na "Śnie" (nic nie pamiętam! na swoje usprawiedliwienie mam, że byłam w ciąży, amnezja w pakiecie), to jeszcze znowu w Teatrze Nowym. Tym razem doszła do tego koincydencja kalendarzowa, wszak właśnie przesilenie letnie. Powrót lekko schłodzonymi po całodziennym upale Jeżycami - doskonały.

I co? Podobało mi się nader, zwłaszcza te kawałki dotyczące sztuki w sztuce, 4 osoby identyfikujące się jako cis-mężczyźni, lew będący kocurkiem i ściana ze szparą (viva la vulva!); mnóstwo aluzji do współczesności, z chatem piszącym prolog i szyderą z milenialsów i bycia zbyt-woke. Było trochę kontrowersji, bo aktorzy grali w symulowanej nagości, często odziani w asortyment BDSM, były sceny kopulacji oraz wielki czarny gumowy fallus (i nieco bardziej naturalistyczny, za to przymocowany nieanatomicznie), całość okraszona doskonałą muzyką, m.in. z elementami OST z Twin Peaks. 150 minut bez przerwy, ciekawe, nie wiem, czy chcę powtarzać.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 23, 2025

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Ninguém Tá Olhando

Urocza komedia, chociaż raczej z dość grubo ciosanym humorem, o Angelusach - urzędnikach niebiańskich, którzy dostają codziennie przydziały opieki nad ludźmi i ratują ich przed częścią drobnych wypadków. Wszystkie się zmienia, kiedy pojawia się nowy, Ulisses, dla przyjaciół Uli - zaczyna kwestionować przestrzegane od tysiącleci zasady i zadawać trudne pytania typu “a czemu tak w ogóle to robimy”; typowy milenials. Nie dość, że zakochuje się w pannie, którą spotyka przy okazji swojego dyżuru, to jeszcze wbija do gabinetu Szefa i odkrywa, że zamiast dobrotliwego starca zadania przydziela chomik w kołowrotku, zasilający ogromną maszynę losującą. To takie połączenie “Dead Like Me” i “Dobrego Omenu”, tylko raczej dla dorosłych, bo jest i pożyciu intymnym, i o nadużywaniu wesołych substancji. Na plus - rzęsy głównego bohatera, coś pięknego.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 20, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Dept. Q (sezon 1)

Lubimy te piosenki, które już znamy, więc nie zdziwi Was zapewne, że rzuciłam się na kolejną już ekranizację kryminałów Jussi Adler-Olsena jak Reksio na szynkę. Kolejną, bo widziałam już kilka pełnometrażowych duńskich filmów na podstawie poszczególnych książek (ha, i jest już więcej niż widziałam kilka lat temu, dobra wiadomość). Pierwszy sezon netflixowego serialu to ekranizacja “Kobiety w klatce” - historia założenia departamentu do spraw nierozwiązanych jako sposób na poradzenie sobie z krnąbrnym detektywem Morckiem przeplata się z próbą odkrycia, co się stało z zaginioną 5 lat wcześniej prokuratorką. Co ciekawe, akcja serialu przeniesiona została do Szkocji, bez straty dla jakości, bohaterowie mają brytyjskie lub klasyczne imiona, jednak część nazwisk jest spójna z pierwowzorem (np. Morck, ale Hafez el-Assad stał się Akramem Salimem). Chemia między nieco przypadkowo zestawionym zespołem jest zachowana, dialogi są świetne, a sam Morck, grany przez Matthew Goode’a (nieco nijaki Finn Polmar z “Good Wife”) ma charyzmę i wdzięk, a jednocześnie jest absolutnie wkurzający. Doskonała muzyka, bardzo dynamiczna, wciągająca fabuła, niestety ktoś wpadł na pomysł, żeby z jakiegoś względu przerobić oryginalną intrygę w coś… dziwnego. Wszystkie elementy są, ale tło i motywacja głównego złola jest w porównaniu z ksiażką zwyczajnie słaba. Więc lepiej zacząć od książki, a serial można sobie machnąć dla rozrywki już po.

Przeczytałam też po raz kolejny pierwowzór.

#39

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 10, 2025

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2025, kryminal, panowie - Komentarzy: 2


Za fasadą

Morganowie wystawili dom na sprzedaż, jest spore zainteresowanie. Problem w tym, że Lydia Morgan mnoży przeszkody przed sprzedażą, nie chce flippera, nie sprzeda nielubianej sąsiadce, nie podoba jej się pani prokurator ani młode małżeństwo w zaawansowanej ciąży. Paul Morgan jest bardziej zdecydowany, tym bardziej, że wtem pojawia się jego brat, który właśnie wyszedł z więzienia, a ponieważ wrócił do nałogu, zaczyna od szantażu. Bo jak się okazuje, kilka lat wcześniej w tym domu zginął Jacob, jedyny syn Morganów, a rodzice i siostra do dziś sobie z tym nie poradzili. Każdy coś ukrywa, a kupujący też mają swoje problemy i tajemnice.

Serial jest całkiem przyjemny i nie wymagającą intelektualnie, ale prawdę mówiąc też nie angażujący - nie interesowali mnie bohaterowie, tajemnica sprzed lat okazała się dość miałka i raczej umowna, dodatkowo całość jest bardzo teatralna i miejscami przegięta. Bardzo dobra obsada (Cardellini, Kudrow, Romano, Moennig, Jacobson, Wilson czy Leary) i świetne wnętrza, ale raczej tylko jak nie ma niczego innego do obejrzenia.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 6, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Sylwia Chutnik - Mama ma zawsze rację

Zbiorek felietonów o lewackim podejściu autorki do macierzyństwa. Oczywiście lewackość tutaj nie jest żadnym zarzutem, wręcz przeciwnie, pod większością obserwacji - o społecznej własności ciała kobiety w ciąży, wtłaczaniu kobiety w role, wstydzie, nierealistycznych oczekiwaniach, religii, zdrobnieniach, ekologii, sprzątaniu i krzątaniu - mogłabym się podpisać. To, co mi przeszkadzało, jest język - jak uwielbiam prozę Chutnik i jej wyczucie językowe, tak tutaj tego nie znalazłam, felietony są obiektywnie w porządku, u kogo innego pewnie bym miała poprzeczkę ustawioną niżej, ale tu są takie nijakie, jakby pisane na zlecenie, odarte z indywidualności, łopatologia zamiast finezji. Raczej klimat “Wysokich Obcasów”, a nie “Pisma”.

Bez związku, ale obejrzałam też trzeci sezon "White Lotus" (poprzednie); tym razem grupa w różnym stopniu odstręczających turystów trafia do kurortu w Tajlandii. Wszyscy są mniej lub bardziej okropni, jakąkolwiek sympatię budzi chyba tylko naiwna i prostolinijna Chelsea i najmłodszy Ratliff, więc nie czekałam jakoś specjalnie na finałowe "kogo tym razem zabili". Tyle że śliczne obrazki i muzyka, ale w dalszym ciągu nie planuję wyjazdu do Azji.

Inne tej autorki tutaj.

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 1, 2025

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2025, felietony, panie - Skomentuj