Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Samce Alfa

Czterej przyjaciele, panowie w okolicach kryzysu wieku średniego, spotykają się regularnie, żeby spuścić trochę pary i pogadać o życiu. Pedro właśnie stracił prestiżową pracę na stanowisku dyrektora, a jego konkubina zaczyna zarabiać realne pieniądze jako influencerka, czuje się więc zdemaskulinizowany. Luis ma niedobory testosteronu, co niespecjalnie odpowiada jego żonie, w efekcie dochodzi do zdrady, po której rozsypuje się ich związek. Raul próbuje się oświadczyć swojej narzeczonej, ale ta zamiast małżeństwa proponuje otwarty związek, co strasznie oburza Raula, który sam i owszem, sypia pokątnie z żoną kolegi, ale nie wyobraża sobie, że jego narzeczona mogłaby TO[1] robić z innymi mężczyznami. Wreszcie Santiago, którego opuściła żona, jest zmuszany przez nastoletnią córkę do randkowania i chociaż twierdzi, że jest feministą, nie bardzo umie się odnaleźć po latach w związku z innymi kobietami. Wszyscy trafiają więc na kurs dla mężczyzn, którzy chcą zerwać z toksyczną męskością. Czy im się podoba? Niekoniecznie. Czy ich życie się zmienia? Owszem.

Serial jest całkiem zabawny, zwłaszcza że pokazana jest druga strona medalu, czyli jak odbierają ich zachowanie partnerki, które mają na temat męskości równie wiele do powiedzenia. Dodatkowo rzecz się dzieje w Madrycie, gdzie jest słońce i pięknie, wszyscy mówią dużo i głośno, bardzo miło się to ogląda, klimaty czasem robią się nieco almondovarowskie.

[1] Młodzież teraz na robienie tego mówi “ROBIĆ TO”. Nie żadne fifarafa fąfąfą, tylko “robić to”.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 20, 2023

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


The Marvelous Mrs. Maisel

Przełom lat 50. i 60. Miriam Maisel ma dwójkę dzieci, piękne mieszkanie na Manhattanie oraz męża, który zrobił karierę w biznesie, a do tego chciałby zostać hobbystycznie komikiem. Niestety mimo wysiłków, głównie żony, niespecjalnie mu idzie. Pewnego dnia pęka i spuszcza bombę - ma romans, jest rozczarowany życiem oraz brakiem sukcesów na scenie i ją opuszcza. I żonę, i scenę. Wściekła Miriam upija się i niechcący występuje w bardzo udanym improwizowanym stand-upie w jednym z klubów, wprawdzie trafia do aresztu, ale jest to pierwszy krok do tego, żeby zaczęła rozważać, czy rola żydowskiej żony, córki i synowej szacownych żydowskich rodzin to rola dla niej. Wspiera ją w tym Susie, dość bałaganiarska managerka z klubu. W tle przekrój* społeczny życia amerykańskiej klasy średniej, perypetie miłosne, scenki z szołbiznesu czasów analogowych i początków telewizji, trochę umiarkowanego rasizmu i nieumiarkowany szowinizim. Miriam jest (zwykle) zabawna w tym, co robi, czasem bywa dramatycznie, jeśli potrzebujecie jakiejś zabawnej, nie ogłupiającej obyczajówki na długie wieczory, to może to być serial dla Was.

Ale *.

Po pierwszych odcinkach, ba, chyba nawet przez półtora sezonu, byłam zachwycona. Bo zabawny kobiecy stand-up, dekonstrukcja mitu gospodyni domowej, społeczne rytuały nowojorskich żydów egzotyczne, zwłaszcza z bałaganiarskim przemysłowcem Maiselem (teściem) i autystycznym naukowcem Weissmanem (ojcem), piękne wnętrza i kostiumy. Niestety, to serial, który cierpi na syndrom “za dużo” - za dużo pieniędzy na sceny zbiorowe, kostiumy i robienie wszystkiego na bogato. Ze spokojem można by było skomasować akcję do dwóch sezonów (aktualnie cztery, piąty i mam nadzieję ostatni w drodze), ale nie, musi być miejsce na odcinek z musicalem, odcinek drogi, trzeba pokazywać fragmenty przedstawień innych artystów, nie tylko komediowych, trzeba rozwlekać najprostsze gagi na kilkadziesiąt minut, wprowadzać kolejne i kolejne wątki tylko po to, żeby o nich zapomnieć albo żeby wyjaśniły zmianę lokalizacji. I kostiumy, tysiące kostiumów, wspominałam o kostiumach? Ale najgorsze to niespójność głównej bohaterki - Miriam na scenie jest inteligentna, sarkastyczna, celna w obserwacjach (i potrafi pokazać gołą pierś, fakt, że po alkoholu), niestety tę cechę traci w życiu codziennym, zamieniając się w mieszczkę, 100% tradwife, skrępowaną również metaforycznym gorsetem zwyczajów. Musi pojechać na lato do tego samego kurortu i brać udział w zabawach, musi mieć aprobatę rabina, musi utrzymywać pozory, nawet jeśli już nie ma ku temu żadnych powodów, a presja otoczenia do niektórych zachowań wcale jej nie zmusza. Ja wiem, że łatwo mi mówić z wyżyn AD 202x, ale jeśli już scenarzyści bawią się w dekonstrukcję, to niech będą konsekwentni. Zgadzam się też z zarzutem, że niby serial z pazurem, ale wszystko jest tylko pozornie odważne, bo nawet ten szowinizm taki ładniutki, pastelowy. Gdzieś przemyka się delikatne wspomnienie rasizmu, policja to zabawne chłopaki, którzy robią wesołe naloty i wszyscy się dobrze bawią pod celą, podobnie inne służby, które może i mogą pisarzowi zakazać publikacji i przyglądać się zdradzie tajemnicy państwowej, ale na końcu wystarczy podać im mostek wołowy (specjalność Midge), żeby problem zniknął. Takie to wodewilowe, chociaż miłe dla oka.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 16, 2023

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Ghost in the Shell / Czy leci z nami pilot?

Żeby pokazać nastolatce, że to nie jest tak, że jej pokolenie odkryło mangę i anime[1], eloy wyciągnął z zasobów “Ghost in the Shell”. Trochę przewracałam oczami i sarkałam, że nie trafia do mnie estetyka i nie czuję emocji, ale odwołuję wszystko, co mówiłam, bo to bardzo dobry film. XXI wiek (haha). Ludzie mogą żyć jako cyborgi, wystarczy minimalna rozumna część człowieka. Motoko, cyberpolicjantka, ściga hakera, zwanego Puppet Master; rządowa agencja chce go złapać, bo nie dość, że potrafi włamywać się do komputerów, to jeszcze wchodzi do umysłów cyborgów. Tyle że nie ma hakera, a świadoma osobowość, która zrodziła się w Sieci jako efekt uboczny rządowych projektów. Motoko rozumie Puppet Mastera i jego motywacje, decyduje się więc połączyć swój umysł z umysłem “ghosta” i, zostawiając agencję rządową w przekonaniu, że świadomość została unicestwiona, odchodzi w nowym ciele. Oczywiście dookoła tego jest kilka innych wątków, mnóstwo pościgów i naparzanek, trochę polityki i dyskusja o tym, co konstytuuje świadomość (patrz “Matrix”). 1995, nie zestarzał się ani trochę.

Pokazaliśmy też film gorszego sortu, który się zestarzał bardzo. “Czy leci z nami pilot” to historia pechowego lotu, podczas którego załoga (pedofil, koszykarz incognito i ten trzeci, wszyscy ze śmiesznymi imionami typu “Roger” i “Over”) zatruła się nieświeżą rybą, samolot pilotuje automatyczny pilot z zaworkiem do nadmuchiwania w okolicy pasa, ale ktoś musi wylądować. Na szczęście na pokładzie jest pilot wojskowy z traumą, zakochany w stewardesie, więc kiedy już zanudzi na śmierć współpasażerów opowiadaniem o swoich problemach, przezwycięża traumę i problem z piciem i ląduje. W międzyczasie są żarty fekalne, erotyczne, gołe cycki, przemoc, Leslie Nielsen, narkotyki, seksizm, kolonializm, rasizm i inne zabawne sytuacje. Śmieszne, ale niekoniecznie.

[1] Jakiś czas temu chcieliśmy nawet rodzinnie pójść na “One Piece: Red”, ale młodzież oznajmiła, że to krindż, więc poszła z koleżanką.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 14, 2023

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Living with Yourself

Miles jest rozczarowany życiem - w pracy nie jest w stanie wykrzesać z siebie nic nowatorskiego, a kiedyś regularnie zdobywał branżowe nagrody, w domu również nie jest tak, bo zwleka z wizytą w poradni płodności, a to blokuje potencjalne in vitro i opcję na dzieci. Kiedy jeden z jego znajomych nagle zaczyna odnosić same sukcesy i wtem jest zupełnie innym człowiekiem, Miles dowiaduje się, że jest taka klinika, w której za niewygórowaną opłatą kilkudziesięciu tysięcy dolarów robią z kogoś całkiem nową, lepszą osobę. I rzeczywiście, najnowsze osiągniecia nauki, terapia genetyczna, DNA, bla bla bla, tyle że nie do końca, bo kiedy półnagi Miles budzi się w lesie, zawinięty w folię[1], domyśla się, że coś poszło nie tak. I rzeczywiście, kiedy dociera do domu, spotyka tam… siebie - lepszego, bardziej pewnego siebie, ogarniętego życiowo, pracowitszego, interesującego się żoną tak jak we wczesnym stadium związku. I niby o to chodziło, ale teraz jest dwóch prawie że identycznych Milesów, z tymi samymi wspomnieniami (oczywiście do pewnego momentu) i pojawia się pytanie, co dalej.

Jaki to pyszny serial, który pokazuje klonowanie w dość sensowny filozoficznie sposób[2] - jak odróżnić oryginał od klona, czy jest etyczne, czy zabicie siebie to morderstwo, czy pójście do łóżka z klonem męża to zdrada; a jednocześnie jest niewymuszenie zabawny.

[1] Co jest super niesprytne, bo zafoliowane ciała się nie kompostują.

[2] Gorzej z procesem reprodukcyjnym człowieka. Żona Milesa już kilkukrotnie zachodziła w ciążę, ale nie udawało się jej utrzymać, planuje więc in vitro, po czym w finale antyr mnpubqmv j pvążę v jfmlfpl fvę pvrfmą, zvzb żr gb avr m mnwśpvrz olz ceboyrz, n m hgemlznavrz.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 7, 2023

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Pulp Fiction

Może to nie jest dla mnie film kultowy, ale widziałam go już kilka razy i za każdym razem odkrywam coś nowego. Tym razem zaskoczyło mnie, jak wiele jest tej warstwy kultowości i ile analiz powstało o tym dość prostym skądinąd filmie, w którym cała zaskoczka to lekkie zamieszanie achronologicznym ułożeniem epizodów. Tak, aktorzy są świetni, nieustająco uwielbiam Thurman, Keitela i Jacksona, aczkolwiek z perspektywy 2023 jednak niżej oceniam aktorstwo Travolty czy Willisa (nie wspominając o nazwisku Weinstein w czołówce). Trzy wątki - para młodych rozrabiaków napada na diner, gdzie przypadkiem jedzą śniadanie Vincent i Jules, cyngle Marcellusa Wallesa, którzy muszą spuścić ciśnienie po pewnej akcji, która nie poszła najlepiej; Vincent zabiera Mię na kolację na prośbę szefa i impreza kończy się nieprzyjemnie, zamiast przyjemnie; wreszcie bokser nie poddaje ustawionej walki, zwiewa więc z pieniędzmi wygranymi w zakładach, ale na skutek niedbałości narzeczonej wpada w nie lada tarapaty z Marcellusem Wallesem, który zapłacił mu za ustawienie walki (słowa kluczowe: piwnica, pokrak i jesień średniowiecza z dupy). To naprawdę dobry kawałek kina, można obejrzeć więcej niż dwa razy. A muzyki posłuchać nawet więcej razy.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 4, 2023

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Knives out / Glass Onion

Zacznijmy od tego, że ten typ filmów wpisuje się w cały szereg tropów, które lubię: kryminał, wnikliwy i cyniczny detektyw, dekonstrukcja scen i różne podejścia do tej samej sytuacji, wreszcie całe stado świetnych aktorów. “Knives out” to śledztwo w sprawie morderstwa znanego pisarza, autora kryminałów, który po swoich 85. urodzinach zostaje znaleziony martwy, z poderżniętym gardłem. Policja skłonna byłaby uznać, że to samobójstwo, ale ekscentryczny detektyw Benoit Blanc uważa inaczej. Co ciekawe, nie wierzy w szybko odkrytą ewidentną winę opiekunki, która nie kłamie, bo jak kłamie, to wymiotuje, za to odkrywa, że poprzedniego dnia patriarcha rodu zdecydował się wprowadzić znaczące zmiany w testamencie i to mogło być powodem jego przedwczesnej śmierci. Druga, niezależna część, “Glass Onion” jest nieco słabsza, ale równie zabawna. Ekscentryczny miliarder, Miles Bron, zaprasza swoich przyjaciół na grecką wyspę, żeby odetchnęli trochę, nomen omen, od pandemii (ma na wirusa magiczny spray). Na nabrzeżu pojawia się też niespodziewanie Benoit Blanc, znudzony bezczynnością podczas lockdownu oraz dawna współpracowniczka Brona, którą ten wykolegował z lukratywnego biznesu. Miliarder zaplanował swoim znajomym grę w szukanie mordercy, ale jego plany psuje Blanc, a chwilę później tuż pod pożyczonym pod zastaw portretem Mona Lisy pada pierwszy (albo i nie) trup. Tu intryga trochę szwankuje, ale drugi plan jest dość bogaty i zabawny, a i obrazki ładne. W samym finale jednak nie kupiłam zgody Blanca na akt zemsty na przestępcy (frevb, fcnyvć wrqab m anwoneqmvrw manalpu qmvrł yhqmxbśpv, żrol hxnenć cemrfgęcpę vqvbgę? Nie, nie pasuje mi to).

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 29, 2022

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1