Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Moje miasto

Zakochałam się

Ma na imię "Sól i pieprz" [2020 - link nieaktualny]. Mieszka na ul. Garncarskiej, w bok od Św. Marcina. Jeśli ktoś czytał "Pocałunki na Manhattanie", to tak właśnie wyobrażam sobie knajpę, w której podawano Cielęcinę, Kanapkę czy Kluski. Klimatyczne wnętrze, koronkowe obrusy, dwie sale na pięterku, z tyłu w bramie ogródek, na dole cztery stoliki. Jedzenie mnie się bardzo. Obsługa - przemiła. A po jedzeniu pan właściciel przyszedł zapytać, czy smakowało i czy wszystko w porządku. Na ból głowy nie wpłynął, ale na całokształt i owszem. Miejsce nie dla tych, którym się spieszy. To uczciwy slow food, nie warto poganiać, warto poczekać.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 22, 2007

Link permanentny - Kategoria: Moje miasto - Skomentuj


Think pink

W pracy nudno, pracuję. Jutro kot. Wiem, że będzie dobrze, ale się boję.

W ramach planowania diety zasilam dom w czekolady. Nazbierałam już niezły zapas, Nigella byłaby ze mnie dumna. Oprócz opisywanej na Chocablogu [link nieaktualny] gorzkiej karmelowej, znalazłam w Almie gorzką marcepanową i kawową. Do tego w promocji są Dolfiny za 3,99 - z herbatą earl gray, mleczna saute, z kawą i z grillowanymi migdałami. Czy jest jakaś dieta opierająca się na samej czekoladzie?

Podczas obiadu w SB zadzwoniła komórka faceta opodal. "O, swietnie że dzwonisz! Miałem dzwonić, żeby złożyć ci najserdeczniejsze życzenia, ale skoro to ty zadzwoniłeś, to zrobię to nie płacąc za rozmowę. Hehehe. No, wszystkie najlepszego".

Pojawił się też nowy sklep z durnostojkami o dźwięcznej nazwie "FLO for flowers of...". Obejrzałam pełna na zmianę odrazy, na zmianę zachwytu. Nie spodziewałam się, ile rzeczy można zrobić z plastiku w kolorze różowym. Na szczęście było trochę pluszowych kurczaków, wazoników i ramek na zdjęcia w kolorach czarnych i zielonych, inaczej od zmasowanego ataku różu pękło by mi oko.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 17, 2007

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, Moje miasto - Skomentuj



Konsumpcyjna niedziela

Otworzyli nową część Starego Browaru, to i poszłam już po tygodniu. Ogólnie na plus, SB ma styl, nowa część jest równie spójnie zrobiona co stara.

Wygląd: 10/10 - jest absolutnie pięknie, zachwyciła mnie metalowa klatka schodowa z okienkami, coś uroczego.

Sklepy spożywcze - niam. Kuchnie świata - mają ogromny potencjał, dużo meksyku, Dr Peppers, Jelly Beansy (niestety, dość odęta panna kasowa na pytanie o beef jerky odpowiedziała elokwentnie "nie przypuszczam"); Alma - niezły wybór słodyczy (białe toblerone, jak kto lubi, czekoladki austrackie), niezłe sery (tanio Irish Cheddar).

L'Occitane: pięknie pachnie. Ceny dość okrągłe.

Knajpy: niestety kiepsko. Złota rybka - porażka totalna, mają tylko "zestawy", czyli oni ustalają, ile mi ryby walną na talerz, dowalą frytek, których nie chcę, a surówki z wiadra, bo za inne to trzeba dopłacić. Czerwone Sombrero - lepiej iść do knajpy w pasażu Apollo, większe porcje, klimatyczniejsza knajpa. Do tego jakiś matoł wpadł na pomysł, że co będzie plebs siadał gdzie chce, więc "jest zakaz"[1] siadania przy jednym stoliku z żarciem z dwóch knajp.

[1] Zakaz olałam, chyba wyglądałam na dość wkurzoną "zestawem" ze Złotej rybki, żeby ktoś przychodził mi tłumaczyć, że mam zjeść kolację przy innym stoliku niż TŻ, jedzący żarcie z innej knajpy.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 18, 2007

Link permanentny - Kategoria: Moje miasto - Komentarzy: 4