Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Listy spod róży

#Korfu, Agios Stefanos [2]

Jakbym drugi raz wybierała lokalizację na Korfu, to bym się jednak zastanowiła. Wszystkie drogi na wyspie są zrealizowane w strategicznym modelu gwiazdy i prowadzą tu do Kerkyry (stolicy), stąd odpływają promy, większość statków wycieczkowych, a jak się chce jechać do większości miejsc na wyspie, to raczej się niezłą drogą jedzie do centrum, a potem odbija na inne miejscowości. Czasem da się przejechać wzdłuż któregoś wybrzeża, ale drogi niegłówne są, ekhm, raczej wąskie (na dwa osły) i zdecydowanie kręte. Nawet jak zerkniecie na mapę i stwierdzicie, że odległości są żadne, to takie 5 km pokonywane za pomocą 40 zakrętów drogą tuż nad przepaścią, na której wymijają się powoli i uprzejmie (bo tylko tak się da) autokary, z ruchem wahadłowym w jeszcze węższych miejscowościach, nie oszałamia tempem. Wybrałam leżący na zachodnim brzegu wyspy Agios Stefanos (Świętego Stefana) ze względu na ładną, piaszczystą plażę i zachody słońca. Pod tym względem jest to miejsce idealne, natomiast przy planowaniu zwiedzania wyspy zdecydowanie czasowo opłacałoby się centrum (okolice Kerkyry - Gouvia czy Kassiopi). Pensjonacik Andy's Apartaments był czysty, przestronny (trzy pomieszczenia plus łazieneczka[1] i taras), miał własny basen i stado lokalnych kotów (co wystarczyło do zrobienia wakacji Majutowi), ale mieścił się na górze miejscowości. Widoki przepiękne, tuż pod hotelem gaik oliwny, natomiast podchodzenie pod górę z wodą mineralną już mniej czarowne.

Fajną sprawą są baseny w większości restauracji - wstęp wolny, wypada kupić chociaż wodę i można się kąpać. Śniadania dość nudne - do wyboru English breakfast (kiełbaska, jajko, fasolka, pieczarki, pomidor z tostami) albo kontynentalne (jogurt + miód, płatki na mleku, tosty, dżem), czasem omlety i sandwicze, za to lancze/obiady/kolacje - świetne. Świeże ryby, mięso z grilla, lokalne przekąski, ceny dość przyzwoite[2]. Moje typy:

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Niestety, poddaszowa i z nieogrodzonym prysznicem na środku, więc każda kąpiel oznaczała zalewanie łazienki.

[2] Jedynym miejscem, gdzie ceny były wzięte z sufitu, był podły barek na lotnisku. Jestem w stanie zaakceptować wiele, ale nie 12-14 euro za porcję jedzenia z podgrzewacza lub mrożonki odgrzanej w mikrofali.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 4, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2016, grecja, korfu, agios-stefanos - Skomentuj


Quo vadis, Korfu?

Zanim detalicznie dojdę do tego, jak powrót do domu potrafi człowiekowi zmienić podejście, opowiem Wam o papierze toaletowym. Dawno temu, dziewczęciem chłonnym podróżowania będąc, czytałam z wielką przyjemnością ten tom Autobiografii Chmielewskiej, w której opisywała wyjazd do Taorminy i jego dobroczynne dla człowieka skutki. Oraz weszła w temat wrzucania papieru toaletowego do kosza na śmieci, ponieważ utylizacja klasyczna, jak to się w reszcie cywilizowanego świata odbywa, podobno zatyka kanalizację. Minęło lat kilkadziesiąt (w stosunku do wakacji Chmielewskiej, nie postarzam się aż tak) i co ja paczę w każdej greckiej toalecie? Ja paczę ogłoszenie, często zalaminowane, żeby papier toaletowy *po zużyciu* wrzucać do kosza na śmieci. Nie do sedesu. Ludzie, XXI wiek. Kanalizacja to łyka, a jak nie łyka, to się kupuje spiralę w markecie i się odtyka, nie ma filozofii.

Zmyliło mnie to, że poza przedziwnym i nikt mi nie powie, że bardziej higienicznym, sposobem ogarnięcia logiki fizjologii, wszystko było idealne - pogoda, jedzenie, plaże, sklepy. Wszystko. Ale po wizycie na korfijskim(?) lotnisku zmieniłam zdanie. To nie kanalizacja jest problemem Greków, ale jakakolwiek logistyka. W pierwszej chwili TŻ lansował teorię, że ten burdel, który właśnie oglądamy (prawie nie przesuwające się kolejki do odprawy, odprawa za pomocą papierowej listy, przekazywanej leniwie między trzema stanowiskami, losowe wychodzenie odprawiających bez słowa i nie wiadomo jak długo oraz zajmujący cały środek sali tłum do kontroli bezpieczeństwa[1]) to efekt spiętrzenia lotów, ale potem, kiedy siedzieliśmy w coraz bardziej dusznej i ciasnej sali w oczekiwaniu na jakąkolwiek informację, czy lecimy, o której i czy nasz samolot w ogóle ląduje, dotarło do nas, że to norma. O 16 pojawiła się pierwsza informacja o tym, że samolot do Gdańska o 13 robi kolejne podejście do lądowania, ale raczej wróci do Aten. Naszego samolotu nie było nawet na wyświetlaczach, post factum już kolega mi wyjaśnił, że Poznań pojawiał się jako Cologne/Bonn; o tym, że idziemy do bramki 4, TŻ dowiedział się tylko dlatego, że stał pod głośnikiem. W samolocie, który wystartował 2 godziny po czasie, wymyśliłam, jaki jest tego powód - przez całe greckie wakacje był upał, prawie bezchmurne niebo i ciepła woda. A Polsce tymczasem padało, 13 stopni i jesień. Dzięki wczorajszej burzy i zmarnowaniu pół dnia na lotnisku przyjazd do szarawego Poznania jawił się jako największa nagroda tego wyjazdu.

Żartuję. Nawet największy bałagan na lotnisku nie zepsuł mi Korfu. Korfu jest mega.

[1] Srsly, pan celnik zaangażował się w dokładne sprawdzenie mojego aparatu fotograficznego. Dwa razy przejechał nim przez komorę, włączył, zajrzał w menu. Przecież mogłabym nim kogoś zabić, jakby nie wykonywał dobrze swojej pracy.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 3, 2014

Link permanentny - Kategoria: Listy spod róży - Tagi: 2016, grecja, korfu - Skomentuj


#Korfu, Paxos & Antipaxos [2]

[30.08.2014]

Na Paxos, a w zasadzie na Paxi, bo to określenie całego archipelagu wysp i wysepek, z których największa to Paxos, płynie się z Kerkyry. Płynęłam statkiem Ionian Cruises z obsługą wielojęzyczną, jakościowo fajny rejs, gładki i bez problemów. W trakcie po kolei w wielu językach (greckim, włoskim, francuskim, angielskim, niemieckim, czeskim, polskim i rosyjskim) przewodnicy emitowali informację, gdzie właśnie się przepływa, co było o tyle zabawne, że w większości języków coś rozumiem i skala szczegółowości opisów różniła się dość znacząco (nie ukrywam, że największą radość budził czeski i rosyjski). Stąd wiem, że Posejdon, zakochany aktualnie w Amfitrycie, łupnął trójzębem w dół Korfu i odłupał kawałek, żeby ukochana miała świętych spokój i chęć na igraszki. I tak się rozdokazywał, że na Paxosu potieriał trizubiec, który od tego czasu jest w herbie Paxos. Ale jeszcze zanim się dopłynie na wyspy, można z pokładu podziwiać widok z wody na stare miasto w Kerkyrze - od Nowej Twierdzy przez Campielo aż do Starej Twierdzy.

Przystanek pierwszy - Benitses. Port, do którego statek przybija na chwilę, żeby zgarnąć resztę pasażerów; piękne łodzie, nad nimi na skałkach miasto, obok plaża. Zastanawiam się, ile jest na świecie łodzi nazwanych odkrywczo Panta Rei.

Przystanek drugi - Paxos i błękitne groty. Groty jako takie nie są błękitne, tylko zwyczajnie skaliste, ale woda pod nimi mieni się turkusem, lazurem i szmaragdem. Oczywiście w niektórych z tych grot mieszkała Amfitryta, mimo ewidentnych niewygód. Za każdym razem, kiedy statek wpływał do groty, zastanawiałam się, czy nie zostawi na ścianie masztu. Ale nie. Zaletą niewątpliwą było to, że w grotach było *nieco* chłodniej; aura jednakowoż sprzyjała, ale gorąco było przeraźliwie.

Przystanek trzeci - Antipaxos. Ze względu na pielęgnowaną od dziecka nieumiejętność przemieszczania się w wodzie bez gruntu, do zatoczki wskoczył Maj z TŻ-em. Podobno zimna, ale myślę, że nikomu to nie przeszkadzało. Co mnie zawsze przy takich okazjach zaskakuje, wszyscy wrócili na pokład.

Przystanek czwarty - Gaios. Stolica Paxos, jeden z trzech portów na wyspie, mieszka w nim 200 osób. Tu mi trochę zabrakło czasu, bo po dość szybkim obiedzie, spacerze na plażę i zamoczeniu, nie było już specjalnie kiedy wejść w głąb wąskich, poweneckich uliczek. A szkoda. Plaża kamienista, ale prześliczna (tyle że nie ma muszelek). Obiad jedliśmy w Tavernie Mediterraneo, która na składzie miała dwa półdługowłose koty, z gracją i głębokim spojrzeniem zanęcające jedzących do małego datku. Nie dasz głodnemu kotku?

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 30, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2014, grecja, korfu, paxos, antipaxos - Skomentuj


#Korfu, Achilleion[2]

[29.08.2014]

Cesarzowa Sissi, zwana oficjalnie Elżbietą Bawarską, nie była specjalnie szczęśliwa. Jako nastolatka wyszła niespodziewanie za mąż za Cesarza Niemiec, Franciszka Józefa; niby chciała, ale życie na dworze okazało się dla niej trudne. Dlatego uciekała - na Maderę, do Anglii, Francji czy wreszcie na Korfu, gdzie przeniosła się na dłużej po samobójczej śmierci jedynego syna. Stąd, między innymi, powtarzający się motyw Achillesa, obecny w jednym z najczęściej odwiedzanych zabytków na Korfu. Achilleion (Achilleon, Achilion) tuż obok wsi Gastouri, jak to u Greków, dojazd do zabytku nie jest jakoś specjalnie celebrowany (choć należycie oznaczony), pełne autokary turystów jadą prawie że przez podwórka z praniem, szopki i miejsca dość niewidowiskowe. Aż wtem. Zdarza się, że jest spiętrzenie i nagle pojawia się mnóstwo turystów, bo to obowiązkowy punkt na trasie tzw. objazdów, warto chwilę poczekać, po półgodzinie znikają, bo jadą do następnego zabytku. Wstęp: 7 euro (dorosły), 5-latka nie płaciła.

Czytałam o ciężkiej, neoklasycystycznej niemieckiej architekturze z elementami klasycznymi, ale to zdecydowanie nie oddaje uroku pałacu. Nie jest duży - kilkanaście sal, piękna klatka schodowa prowadząca z parteru na drugie piętro, skąd wychodzi się na taras z widokiem na kontynentalną Grecję, ozdobiony figurami Muz. Maj zafascynował się Muzami o tyle, że odkrywał u siebie kolejne talenty, ale prawdziwy zachwyt wzbudził w niej Hermes. Nie wiem, czy bardziej zachwycały ją skrzydełka przy kostkach, czy fakt, że był patronem cwaniaków i oszustów. Ale jak to, mamo?! Dookoła pałacu park, nieduży, częściowo zamknięty, ale przez lokalizację na zboczu góry, robi niesamowite wrażenie wielopoziomowością. Miłe miejsce, żeby się zgubić. Jak się człowiek nie zgubi, to przy wyjściu jest kawiarnia.


(nie ma turystów, są turyści)

Niezmiernie mnie ubawił przydrożny, tak jak u nas w drodze na Zachód, skład z figurami. Zdecydowanie wyglądał, jakby właśnie stąd pochodził asortyment w Achilleionie.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 29, 2014

Link permanentny - Tagi: korfu, grecja, 2014 - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Skomentuj


#Korfu, Kerkyra[2]

[28.08.2014]

Stolicę wyspy wybrałam sobie na zwiedzanie w prezencie urodzinowym i był to naprawdę piękny prezent (nic to, że z powodu upału dostałam potwornej migreny, przeszła). Między Nową Fortecą (Neo Frourio) i Starą Fortecą (Paleo Frourio) rozciąga się labirynt wąziutkich uliczek we francuskim stylu. W uliczkach sklepiki, restauracje, biura podróży i mieszkańcy, którzy suszą pranie, siedzą na progach domów i rozmawiają z okien nad głowami przechodniów. Cała Kerkyra to mieszanka stylów - greckich, weneckich, francuskich i brytyjskich [2018 - link nieaktywny], pokazujących historyczne koleje losu wyspy. Z czasów, kiedy rodzina Durrellów mieszkała na wyspie (i wcześniejszych), zostało np. pole do gry w krykieta w samym centrum, na Esplanadzie (i urokliwa Rotunda Maitlanda). Malownicze arkady Listonu tuż obok Esplanady dają cień.

To był jeden z gorętszych dni wakacji, dlatego po samym mieście mam niedosyt - zdobyliśmy się ze względu na Majuta tylko na spacer uliczkami i przejście przez Starą Fortecę; Muzeum Banknotów było akurat zamknięte (w ogóle ciężko znaleźć na www aktualne godziny otwarcia obiektów), zmęczona i spocona 5-latka nie rokowała też na spokojne przeglądanie zbiorów Muzeum Sztuki Azjatyckiej czy Galerii Malarstwa. Jedliśmy w jednej z restauracji w Listonie - Gondola, ponieważ było życzenie, że pizza. Sama raczej bym celowała w jedną z greckich tawern w którejś z uliczek. Zdecydowanie warto też pojechać do przylegającego stolicy półwyspu Kanoni, skąd widać dwie wysepki - Vlachernę i Pontikonissi (i lotnisko ze zbyt krótkim - o 700 metrów - pasem startowym).

Lokalne specjalności: oliwa z oliwek, przetwory z kumkwatu (marmolada, konfitury, owoce w syropie i nalewka), loukoumi (greckie rachatłukum), gęsta marmolada z fig (w formie plastrów lub kiełbasek), suszone zioła i mydło oliwkowe. Wszystko można dostać na straganach i w marketach (we w miarę sensownych cenach) w każdej miejscowości turystycznej. Przywiozłam też książkę kucharską, poręcznie wydaną w wielu językach.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 28, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: grecja, korfu, 2014 - Skomentuj


#Korfu, Paleokastritsa

[27.08.2014]

Chyba najbardziej znany widok z pocztówek - błękitna zatoczka, otoczona skałami. Tak wygląda z góry, a tak z dołu - jak już się zejdzie 104 stopnie krętych schodów w dół (potem tymi samymi krętymi stopniami należy wejść z powrotem do góry; jak wspominałam - trening łydek jest w pakiecie). Niestety, plaża kamienista.

Miejscowość jest typowo hotelowo-turystyczna, dzięki temu jest sporo restauracji. Jedliśmy obiad w Tavernie Spiros - przyjemnie ocienionym miejscu wśród oliwek. Mała wada - duży, otwarty i dymiący grill, na którym nieustająco piecze się mięso.

W drodze do Paleokastritsy landszafty.

EDIT: GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 27, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: grecja, 2016, korfu, paleokastritsa - Skomentuj