Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+


O tym, jak bohaterka zakochała się

Nie będzie to historia o tym, że bardzo miły skądinąd lot zakończył się straszliwą awanturą, ponieważ pewna mama (nie wspominajmy nazwisk) pewnemu dziecku (j.w.) odmówiła zabawy portfelem w obawie o zagubione w samolocie dokumenty. Dziecko tak aktywnie protestowało przeciwko zapięciu pasa przy lądowaniu oraz potem już przeciw wszystkiemu, że kiedy wreszcie ataczek histeryjki przeszedł, a samolot wylądował, wszyscy pasażerowie klaskali nie tyle pilotowi, co bohaterce awantury, która wreszcie zmniejszyła liczbę wydzielanych decybeli.

Nie będzie to historia o Polakach za granicą, którzy imprezę rozpoczynają już w autobusie dowożącym pasażerów z lotniska do miasta, prosząc w łamanym polskim kierowcę o zatrzymanie się na fajkę i siku. Ani o tych, którzy tamże załatwiają biznesy, negocjują zasiewanie lucerny i rzepaku, szeroko siejąc kurwami, a wielokrotne powtarzanie "bonjour, kurwa!" budzi nieustającą radość za każdym razem.

Nie będzie to też historia o tym, że przygotowałam się do solidnie do podróży, robiąc notatki w czarnym notesie, którego potem pieczołowicie zapomniałam zabrać (i, oraz ładowarki do laptopa, a także do telefonu).

Będzie to historia o tym, że zakochałam się w wieży Eiffla, która WTEM wygląda zupełnie inaczej niż ją sobie wyobrażałam. Nie jest obciachową stertą złomu w kolorze stalowym, tylko piękną, wyniosłą, steampunkową brązowawą konstrukcją. Na razie byłam pod (ale żebyście wiedzieli, jak zmarzłę) i zdecydowanie planuję wejść na. Chociaż umrę ze strachu, będę sobie potem wielokrotnie pluć w brodę, ale za to będę miała piękne wspomnienia tej chwili sprzed chwilowej utraty rozsądku. Wyjątkowo wejdę w dygresję, bo do wieży Eiffla mam bardzo osobisty stosunek od czasu wielokrotnej lektury "Wieży zakładników" Alistaira MacLeana, którą to sensacyjkę swego czasu (nastolatki mają dziwne fascynacje) bardzo lubiłam. I jedną z moich ulubionych scen (poza oczywiście tą, kiedy główna bohaterka au naturell przemierza gzyms, żeby dostać się z pokoju do pokoju w zameczku) była scena zjazdu bez liny jednego z dzielnych agentów z matką któregoś prezydenta na plecach po rusztowaniu wieży. Zjechali, a on został bohaterem oczywiście. W każdym razie miałam ciepłe miejsce dla wieży w serduszku.

Zdjęcia już w następnym odcinku. Albo kolejnych. Teraz zjem ser. I bagietkę.

EDIT: GALERIA ZDJĘĆ (ale monotematycznych, ostrzegam).

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday April 23, 2012

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: francja, paryz - Komentarzy: 4



Wiosenna stylizacja!

Tym razem miało być bez paniki. Wynotowałam, co trzeba zrobić. Usiadłam z długopisem, travel journalem, książką, przewodnikiem i mapą. Przeczytałam nawet wątek na forumku o tym, że tym razem pierwsza bridezilla IV RP planuje wziąć "prawdziwy ślub" w Paryżu. Bba, pamiętałam nawet, żeby zdążyć wydrukować dokumenty odprawy. Dlatego nawet łagodnie udało się przejść przez "rany, gdzie jest dowód osobisty Maja", bo znalazł się już w piątej przeszukanej szufladzie (a wierzcie mi, w moich szufladach jest czego szukać). W ramach wstydliwych wyznań - jestem podgrzana jak fretka na sterydach. Czekam już tylko na nagły atak grypy jelitowej w ramach reisefieber, żeby mnie z tego rozkołysania wytrącił. Brać statyw do podręcznego? Które obiektywy? Sandałki? Zaryzykować sukienkę dla Majuta, żebyśmy choć raz udawali, że jest różową dziewczynką? (Yeah, right). Czy będzie się jej podobać Paryż?

Na paznokciach mam różowy i granatowy lakier, świat należy do mnie. Byle nie zapomnieć szczoteczki do zębów.

W sesji wystąpiły:

Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday April 21, 2012

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: francja, paryz - Komentarzy: 7



Dzień, w którym...

... po wejściu do pracy zobaczyłam obłędnego pluszowego kota z pluszowym rybim szykieletem. I wcale się nie wstydzę, że się do niego poprzytulałam (do kota, nie do szkieletu).

... udało mi się znaleźć PIT-y.

... zobaczyłam cień mrówki. Maj mi pokazał. Mała rzecz, a cieszy. I biedronkę na płocie.

... poczułam wiosenny wieczór. Pachnące kwiaty wiśni, jeszcze jasno chwilę przed 20. Zdecydowany dzikotek spotkany na osiedlu. Dalej nie umiem haiku.

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday April 17, 2012

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 1