Słuchałam ostatnio "Trocin" i też miałam ambiwalentne uczucia. Teraz widzę, że autor stosuje podobną stylistykę we wszystkich książkach.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
To w zasadzie nie powieść, a monolog z wielowarstwowymi dygresjami, który buduje się w głowie 30-letniego tekściarza punkowego zespołu, kiedy ten niesie trumnę ze zmarłym perkusistą, Grubym. Gruby jest ciężki, nie jest łatwo nieść, nie są też łatwe myśli, jakie mu się pojawiają. Nikogo nie lubi, zwłaszcza siebie, bo wcale nie chciał nieść ciężkiej trumny, cierpiąc z powodu wczorajszego przepicia. Wytyka sobie te wszystkie wlane bez sensu litry alkoholu, te imprezy, na które poszedł, mimo że nie chciał, te awantury, w które się wdał, te przelotne miłostki, które nie skończyły się jeszcze niczym poważnym. I nawet jego teksty, które miały zmienić świat, miały być szczere, zaangażowane i robić różnicę, tak naprawdę nie zrobiły. Świat ma podzielony na "naszych" i "ich", przy czym "nasi" to on, Martinez i Ahmed z bendu, a oni to reszta - nastoletnie fanki, zjadacze chleba, biznesmeni, wytwórnia niezależna, która jednak chce zmienić lejbel, przeczołgani przez Patrycję-pijarowca dziennikarze i nawet Gruby, perkusista w trumnie. Świat sztuki kontra świat konsumpcji. Tyle że świat sztuki nie ma przyszłości. Tu walka z globalizmem, a tam Gruby zażera się hamburgerami i pizzą z sieciówki. Tu niezależność, ale brak pieniędzy. Tu tworzenie, że nie wtedy, kiedy organizm jest zatruty alkoholem i narkotykami. Niezależność, w której życie przelatuje przez palce.
Monolog można sobie odczytać wielowarstwowo. A to jako moralitet na twórcę (niekoniecznie muzycznego - nie darmo kapele i piosenki noszą tytuły dzieł literackich i ich bohaterów), a to próbę uzasadnienia ideami własnej miałkości. Albo - pesymistycznie - że wszystko i tak podporządkowane jest na dowolnej płaszczyźnie zdobywaniu kasy.
Pozostałam z uczuciem ambiwalencji - to zgrabnie napisany kawałek prozy, z ogromnym wyczuciem języka środowiska, ale mnie zmęczył i zostawił bez pointy.
Inne tego autora tu.
#14