Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Jak bardzo lubię Nesbø piszącego o wysoce moralnym acz nie do końca przepisowym i czasem nietrzeźwym Harrym Hole'u, tak historia zarozumiałego head huntera, Rogera Browna, który dodatkowo utrzymuje się z kradzieży dzieł sztuki, nie podobała mi się wcale. Szukając dyrektorów i innych ważnych ludzi odpytuje kandydatów o zainteresowania ze szczególnym uwzględnieniem dzieł sztuki, następnie sprytnie się włamuje i podmienia obrazy na fałszywki. Nadwyżki finansowe lokuje w galerii sztuki ukochanej żony, bo czuje się winny, że kazał jej przed laty usunąć ciążę. I do tego jest nadętym bucem, jeśli jeszcze nie wspomniałam. I jakoś się wszystko kręci, aż trafia do niego z polecenia żony wysoko notowany na giełdzie służbowej Holender. Potem się wszystko nagle przestaje kręcić (w trakcie przestawania pada trochę trupów, wychodek służy jako wonna kryjówka, a liczba zwrotów akcji godna jest wczesnego Deavera).
Książka w stylu podobna do "Handlarza broni" Hugh Laurie, pisana w podobnym hollywoodzko-efekciarskim stylu, z monologiem wewnętrznym bohatera. Owszem, świetnie się czyta, ale psychologicznie jest słaba. Nie dziwi mnie, że właśnie do kin wchodzi jej ekranizacja.
Inne tego autora tu.
#33