Niesamowicie uroczy film, tak poza tym :-)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Lata 60. XX wieku. Pan Joubert z małżonką mieszkają w dużym apartamencie, pracuje u nich stara służąca, Germaine. Kiedy pani Joubert zaczyna przemeblowywać pokój zmarłej pół roku wcześniej matki pana Jouberta, Germaine robi karczemną awanturę i wymawia. Okazuje się, że nie jest łatwo bez służącej - nie ma kto prasować koszul, w łazience brudno, wszędzie kurz, a o śniadaniu można pomarzyć. Pan Joubert podejmuje heroiczną wyprawę na 6. piętro, gdzie mieszkają służące - przeważnie Hiszpanki. Zatrudnia młodą i przedsiębiorczą Marię i zaczyna być częstym gościem kuchennego wejścia. Plusuje u Hiszpanek, bo naprawia im toaletę (rasowego "narciarza"), załatwia lepsze posady, pokazuje, jak założyć sobie rachunek oszczędnościowy w banku. Ludzki pan. Znudzona wszystkim żona patrzy na to przez palce, do momentu, kiedy pan Joubert nie uczestniczy w radosnej i wesołej imprezie zorganizowanej na 6. piętrze przy winie i paelli. Wtedy wyrzuca go z domu.
Ciepła komedia o zetknięciu mądrych, pracowitych i wesołych Hiszpanek z zasuszoną, zasiedziałą francuską burżuazją. Burżuazja przy koniaku i na rautach głosi hasła socjalizmu i równości, tymczasem w ich w domach pracują służące, których nawet wąsata konsjerżka nie traktuje jako pełnoprawnych lokatorów. Z jednej strony to niewesoły obraz emigracji z frankistowskiej Hiszpanii, z drugiej - niesamowita umiejętność znalezienia szczęścia w świecie, który nie jest przyjazny. Taki lekki Almodovar, tyle że bez zwyroli.