Kutna Hora
Po absurdalnie zatłoczonej Pradze, prawie pusta Kutna Hora była miłym wytchnieniem. Kaplica przycmentarna, bogato ozdobiona pozostałościami po XIV-wiecznej epidemii i wojnach krzyżowych, nie rozczarowuje. Majut usiłował policzyć czaszki, zdecydowanie nie ulegając poczuciu potencjalnej niestosowności, makabry czy obrzydliwości. Wiem, że podobna "ekscentrycznie" ozdobiona kaplica jest w Kudowie, ale mam poczucie, że to takie bardzo czeskie miejsce.
Warto zaopatrzyć się w mapkę lokalnych zabytków, bo kaplica i cmentarz są w sporej odległości od reszty starówki, a szkoda ominąć. Wprawdzie spóźniliśmy się do kościoła Św. Barbary, czego żałuję, bo witraże z zewnątrz wyglądały obłędnie, ale i od zewnątrz architektura zachwyca (żebrowate zdobienia nazywane są między innymi "grzbietem brontozaura"). Z kościelnego wzgórza jest bardzo przyjemny widok na panoramę miasta oraz na otaczające wzgórze winnice.
Restauracja: U Ruze, Zamecka 52 (tuż obok Ossuarium).