Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

John Steinbeck - Grona gniewu

Tom Joad wychodzi przedterminowo z więzienia, co cieszy go ogromnie, bo wreszcie zobaczy swoją rodzinę i będzie mógł oddychać świeżym powietrzem farmy w Oklahomie. Kiedy dociera na miejsce, jego rodzina, zmuszona przez zachłanne banki, planuje przenieść się do żyznej i obfitującej w pracę Kalifornii. Sprzedaż dorobku całego życia przynosi grosze, bo sprytni handlarze doskonale wiedzą, jak wykorzystać efekty kryzysu; całe oszczędności idą na rozsypującą się ciężarówkę i podróż. Im bliżej Kalifornii, tym więcej wątpliwości przynoszą rozmowy z napotkanymi ludźmi, niektórzy z nich właśnie wracają, załamani tym, że wbrew kolorowym ulotkom jednak nie ma pracy albo jest za grosze, a mieszkańcy i lokalna policja są nadzwyczaj niechętni “Oklakom” i traktują ich jak przestępców. Rodzina nie dociera w całości do celu - babka i dziadek umierają po drodze, starszy syn, Noah i Connie, mąż Rosysharn, ciężarnej córki, odłączają się, aby szukać szczęścia i pracy, Tom wplątuje się w awanturę z policyjnymi prowokatorami i musi się oddzielić od rodziny. Wygłodzeni, zmuszani do pracy za marne centy, które ledwo wystarczają na przeżycie, tracą wszystko i - ponieważ przychodzi zima - nie mają perspektyw na zmianę.

Beletryzujące rozdziały z odyseją rodziny Joadów przeplatane są bardziej reportażowymi wstawkami, w których autor opisuje mechanizmy przymusu ekonomicznego, obserwuje społeczne zmiany budowania wspólnot wśród wygnańców, przepaść, dzielącą obywateli tego samego kraju o różnym statusie czy wreszcie budzące się ruchy socjalistyczno-związkowe.

Zmęczyłam się lekturą, nie tylko dlatego, że trudny temat czy spora objętość. Bohaterowie są zbyt schematyczni i pozbawieni cech indywidualnych (przegrany ojciec, straceńczo odważna matka, lekkomyślny syn, kapryśna córka w ciąży, psotne nastolatki, sprawiające kłopot, ksiądz, który stracił wiarę czy wuj w depresji), nie byłam w stanie się do nich przywiązać ani czuć cokolwiek, kiedy znikali z nurtu fabuły. Jakkolwiek to ważna pozycja historycznie, tak niespecjalnie dobrze się zestarzała, a bogaty, powolny rytm narracji autora sprawia, że odkładałam książkę co kilka stron, żeby poczytać coś innego. Nie że nie polecam, ale na pewno nie sięgnę ponownie.

Inne tego autora tutaj.

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 4, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 6


Doris Lessing - Idealne matki

Dwie śliczne dziewczyny, Lil i Roz, zaprzyjaźniają się w szkole i od tej pory są nierozłączne. Wychodzą za mąż, rodzą synów - Lil ma Iana, a Roz Toma, wreszcie obie zostają samotne - jedna jest wdową, druga rozwódką. Historia zaczyna się od momentu, kiedy jedna z synowych przerywa sielski lancz matek z synami i wnuczkami, rzucając w powietrze coś, co psuje wszystko. Odkryła bowiem, że Vna wnxb anfgbyngrx olł xbpunaxvrz Ebm, n Gbz - xbpunaxvrz Yvy. Niby żadne tabu nie zostało naruszone, ale świat rodzin trzęsie się w posadach. Retrospekcyjnie autorka opowiada o tym, jak obaj panowie dorastali ze swoimi ciągle atrakcyjnymi matkami, uważanymi przez okolicznych panów za lesbijki, skoro nie wyrażały chęci męskiego towarzystwa.

To nie jest pełnoprawna powieść (a szkoda! ma potencjał narracyjny), tylko nowelka. Podobno film jest bogatszy psychologicznie, książka tylko szkicem opisuje całą sytuację, zostawiając wszystkich w kawiarni na klifie bez decyzji, co dalej.

Inne tej autorki tutaj.

#7

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 19, 2020

Link permanentny - Tagi: 2020, beletrystyka, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Shaun Bythell - Pamiętnik księgarza

Shaun Bythell pod wpływem impulsu kupuje zaniedbany antykwariat w rodzinnym miasteczku Wigtown. Wyobrażenie: odwiedzany przez zamożnych i hojnych klientów uzyskuje dla nich cenne pozycje księgarskie, a resztę czasu spędza w wygodnym fotelu przed kominkiem w otoczeniu ukochanych książek. Rzeczywistość: klienci zdejmują książki z półek i zostawiają gdzie bądź, handryczą się o ceny i, co najgorsze, zadają idiotyczne pytania; w sklepie jest wilgotno i zimno (a czasem śmierci kocim moczem); Amazon zabija małe sklepiki, stosując dumping cenowy; współpracownicy nie zawsze chcą współpracować i uważają właściciela za blokadę rozwoju sklepu; od dźwigania pudeł z książkami bolą plecy. Każdy dzień w Book Shopie to powtarzalne rytuały - walka z programem do sprzedaży internetowej (0 zamówień albo obniżone ceny wystawionych książek), wyjazdy w celu wycen księgozbiorów, w których raczej jest 30% sensownych pozycji, reszta to makulatura, cieknące okno, zaginiony kot czy marudny listonosz, odbierający przesyłki do klientów. Mimo negatywów, to bardzo pozytywna i sympatyczna opowieść o tym, że jednak ludzie czytają, zdarzają się nieroszczeniowi klienci, cieszący się ze znalezionego rarytasu; kilkadziesiąt notatek to opis Festiwalu Książek, wzbudzającego całe miasteczko. Wśród codziennej rutyny autor przemyca fantastyczną galerię lokalnych postaci, od irytujących do uroczych. Szczególne miejsce zajmują współpracownicy - ekscentryczna Nicky, świadek Jehowy, przynosząca wygrzebane ze śmietnika łakocie (skądinąd strasznie mnie irytuje tłumaczenie “piątkowe łasuchowanie”, w oryginale “foodie Friday”) i wkładająca książkę Darwina na półkę z fikcją, studentka Flo, wzbijająca się na wyżyny niegrzeczności w stosunku do klientów czy Andrew z zespołem Aspergera, który poległ na ułożeniu książek alfabetycznie. Absolutnie nie przeszkadza mi mizantropia autora ani jego niechęć do nowoczesnych mediów (znakiem firmowym antykwariatu jest rozstrzelany kindle na ścianie).

Ależ oczywiście, że chciałabym mieć własny antykwariat, w którym spędzałabym czas na fotelu przed kominkiem, czytając i popijając herbatę.

#2

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 8, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 1


Khaled Hosseini - Chłopiec z latawcem

Zacznę od tego, że to nie jest jednak powieść z twistem, tylko taka, w której z czasem narrator (a przy tym czytelnik) dowiaduje się pewnych rzeczy, które zmieniają narrację. Tutaj są to rzeczy dość oczywiste, ale nie one stanowią o wartości książki.

1975. 12-letni Amir mieszka w Kabulu z wpływowym ojcem, sunnitą ze szlachetnego plemenia Pasztunów. W domku w ogrodzie mieszka służący Ali, szyita z plemienia Hazarów, z rok młodszym od Amira synem, Hasanem. Chłopcy są nierozłączni, Hasan uwielbia Amira i zrobiłby dla niego wszystko, jednak Amir ma należne mu z urodzenia i statusu poczucie wyższości; przyjmuje uczucie i zaangażowanie Hasana za pewnik, chociaż oczywiście go bardzo lubi. Co ciekawe, to ojciec, człowiek szanowany, popycha Amira w stronę dziwnej przyjaźni z synem służącego, absurdalnie też Amir ma wrażenie, że zasmuca ojca. Punktem zwrotnym jest turniej latawców, który Amir chce wygrać, żeby zasłużyć na szacunek ojca. Wygrywa z ogromną pomocą (czy raczej dzięki poświęceniu) Hasana, ale to gorzkie zwycięstwo, bo właśnie wtedy zawodzi, udając, że nie widzi brutalnej napaści młodych zwyrodnialców na Hasana. Od tej chwili już nic nie jest takie, jakie było, a po jakimś czasie Ali z Hasanem odjeżdżają. Na sferę osobistą nakłada się wielka polityka - napaść Sowietów na Afganistan, co zmusza ojca Amira do emigracji do Stanów. Amir dorasta, zostaje pisarzem, żeni się, osiada również mentalnie w Kalifornii, ale jak zadra siedzi w nim przeszłość. Po śmierci ojca jego spokój burzy telefon z Peszawaru, skąd dzwoni dawny przyjaciel rodziny i prosi o powrót, aby naprawić przeszłość.

Losy Amira, mimo że stanowią właściwą oś powieści, to tło dla prawdziwego dramatu - losów Afganistanu, szarpanego wieloletnią okupacją przez Związek Radziecki i wojną domową, z drastycznym zniszczeniem przez Talibów. Amir wraca do Kabulu, widzi szczątki świata, który znał, patrzy na codzienną śmierć, tę nagłą, ale i powolną, z głodu i załamania. Nie jest to powieść historyczna czy wojenna, ale mimo skupienia na jednej postaci, nie jest to łatwa lektura.

#100

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 11, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Liane Moriarty - Moja wina, twoja wina

Sąsiedzi (Vid i Tiffany) spontanicznie zapraszają Ericę i Olivera na podwórkowego grilla. Ponieważ Erica była umówiona już wcześniej na ważną rozmowę z przyjaciółką z dzieciństwa, Clementine i jej mężem, Samem, ci ostatni również pojawiają się na przyjacielskim grillu. Narracja rozdziela się na przed i po; wiadomo, że na grillu stało się coś dramatycznie złego, z czym nikt z trzech par i ich dzieci nie potrafi sobie poradzić. Jeden wątek powoli odsłania chronologiczne wydarzenia, w drugim widać, jakie reperkusje są dwa miesiące później (co oczywiście sprawia, że czytelniczka obgryza pazury z niecierpliwości). Erica nie może sobie przypomnieć części wieczoru, przez co ma poczucie, że umyka jej coś ważnego. Dakota, 10-letnia córka Vida i Tiffany, przeżywa coś ciężkiego, izolując się od rodziców. Clementine i Sam nie sypiają w jednym łóżku, kontakty między nimi można oględnie nazwać jako niechętne, a ich 6-letnia córka sprawia problemy wychowawcze w przedszkolu. Wreszcie Clementine i Erica, przyjaciółki "od zawsze", unikają się, każda z listą pretensji. A, nie ma też upierdliwego staruszka Harry'ego, sąsiada Vida i Tiffany, który wiecznie miał pretensje i nawet zdarzyło mu się kopnąć ich psa.

Jakkolwiek powieść się doskonale czyta w trybie ciągłym, tak stężenie dramatycznych zdarzeń i osób specjalnej troski jest trochę za wysokie. Mamy matkę-hoarderkę, która zniszczyła dzieciństwo córce, a ze szkodliwego wpływu dorosła już kobieta ciągle nie może się wyzwolić mimo lat terapii. Jest rodzic z PTSD, który nie umie odbudować spokoju w sobie po traumatycznym wydarzeniu. Jest inny rodzic po stracie, próbujący dochodzić sprawiedliwości drogą sądową, co eskaluje w nienawiść do otoczenia. Jest kleptomanka, zabierająca "za karę" rzeczy osobie, która ich nie docenia. Jest para, która walczy z bezpłodnością i podejmuje trudne decyzje. Jest córka z niską samooceną, nieustająco walcząca o uwagę i docenienie ze strony matki, bardziej skupionej na szeroko pojętej filantropii. Ba, jest tzw. kobieta z przeszłością w biznesie erotycznym, która aktualnie martwi się reperkusjami tego. W pewnym momencie robi się z tego nieco niestrawny konglomerat, ale finalnie autorce udaje się wyjść obronną ręką. Niestety, książka dryfuje w stronę poradnika samopomocowego ("jeśli tak masz, szukaj terapii") niż literatury wysokiej. Absolutnie #guiltypleasure.

#99

Inne tej autorki tutaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 10, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panie - Skomentuj


André Aciman - Znajdź mnie

“Znajdź mnie” to zbiór nowel, osadzonych kilkanaście-dziesiąt lat po gorącym włoskim lecie Elio i Olivera.

Michael, ojciec Elio, już rozwiedziony, spotyka w pociągu Florencja-Rzym Mirandę, dwukrotnie młodszą od siebie dziewczynę. Błyskawicznie odczuwają wspólnotę doświadczeń, po wizycie u ojca Mirandy spędzają razem noc, czując, że znają się od zawsze i doskonale się rozumieją. Chcą mieć dziecko.

Jakieś dwa-trzy lata później. Elio na koncercie muzyki kameralnej spotyka dwukrotnie starszego od niego (widzicie wzorzec?) Michela, tutaj pójście do łóżka zajmuje im całe dwa dni, bo obaj się wahają. Michel częstuje Elio singlemaltem oraz pokazuje zabytkową partyturę po ojcu (a konkretnie po przyjacielu ojca); pół nowelki to śledztwo, jaka jest wymowa zapisanej muzyki, kto był jej autorem i kim był dla ojca. Michael i Miranda mają półtorarocznego syna, Olliego.

Oliver wydaje pożegnalne przyjęcie w Nowym Jorku przed przeniesieniem się do New Hampshire. Zaprasza poznaną na jodze Erykę oraz kolegę z wydziału Paula, bo oboje mu się erotycznie podobają. Wyobraża sobie trójkąt z nimi, ale tak naprawdę myśli o Elio.

Syn Michaela i Mirandy jest już kilkulatkiem, była żona (matka Elio) jest nie do końca sprawna, wszyscy - wraz z Elio i Oliverem - mieszkają we włoskiej willi z pierwszej części opowieści. Chłopaki się na początku na siebie nieco boczą, ale błyskawicznie się odnajdują w pościeli, jakby nie minęło 20 lat. Śniadania, wyprawa do Aleksandrii, zrozumienie i szczęście, wybaczmy sobie ostatnie 20 lat oddzielnie.

Więc to nie jest zła książka - dużo mądrych dialogów o byciu razem czy utrzymaniu tego czegoś, co sprawia, że chce się żyć. Że na poznanie kogoś jest dobry czas w każdym momencie życia, nawet jak ma się poczucie uczuciowego bankructwa. Tyle że jednocześnie jest tak boleśnie naiwna i wybiórcza, że krzywiłam się podczas czytania. Nie wiem, czy ma sens jako samodzielna pozycja, raczej ukłon dla fanów.

Drobna niedoróbka redakcyjna - zacytowane przez autora angielskie tłumaczenie wiersza Kawafisa (autorstwa starszego Durrella) jest niekompletne, co widać przez porównanie z polskim przekładem.

Inne tego autora tutaj.

#88

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 14, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panowie - Skomentuj