Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Kiedy się oczekuje dziecka, to spodziewa się (zwłaszcza matka), że będzie ładne, mądre, zabawne i z perspektywami. Czasem jednak tak nie jest - On, zwany Śpikiem nie jest dla matki obiektem dumy, ale wstydu. Zewnętrznego, bo kto widział takiego nieudanego syna mieć, ale też i wewnętrznego - bo może jednak nie warto było dziecka przenosić, tylko zrobić cesarkę? Może wtedy byłby normalny? Bo nie jest mądry, raczej głupawo naiwny, nie umie ładnie pisać, uczy się z oporami, wszystko rozumie literalnie, jest obiektem żartów i kozłem do bicia bardziej ogarniętych kolegów z podstawówki. A najbardziej lubi tramwaje - zna na pamięć ich numery, trasy i czasy odjazdów. Nakładając na to schyłkowy PRL lata 80. ze wszystkimi jego wadami (chociaż w trakcie edukacji Śpika pojawia się i psycholog!) to jednocześnie smutna historia niedostosowania i ciepła opowieść o tym, że da się kochać nawet takiego mniej idealnego.
Pewną wadą - dla mnie - jest doklejenie do akcji rzeczywistości magicznej - tajemniczego opiekuna, który się pojawia losowo w życiu rodziny i samego Śpika oraz wprowadzenie sennej maligny/wizji, która się przetacza przez głowę bohatera. W porównaniu z "Szopką" nie jest tak przez łzy zabawnie, raczej smutno-nostalgicznie.
Inne tej autorki tutaj.
#49