Szacun, że Ci się w ogóle chce, ja sępię od matki własnej, która z działkowych robi.
Kolejne 100 lat dla Maja i powodzenia z pułapkami ;)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Huczne obchody były wczoraj, z tortem i lampionami (baloniki w kształcie serduszek brał i pękały same z siebie). Dziś - również z okazji diagnozy, że te śmieszne kropki to jednak nie była ospa, tylko wirus bostoński - czteroletni(!) już Maj głównie spędzał na placach zabaw (budząc między innymi grozę u przypiaskownicowych mam, albowiem zeznał, że ta dziura, co ją właśnie kopie, to pułapka na bezgłowego konia).
A ja robiłam konfiturę morelową. Morele z królewską (real) wanilią (z tego przepisu), pół porcji z tymiankiem, drugie pół - z płatkami migdałów (dla odmiany z tego). W co drugim słoiku dodatkowo pestka ze środka, może się ktoś nie udławi. W co drugim, bo zapominałam wrzucać. Jutro brzoskwinie, bo mam jeszcze 2 kilo brzoskwiń z rynku Bernardyńskiego. Jutro, bo dziś nie mam cynamonu, a chciałam z cynamonem. Poza tym się zmęczyłam. I mi się nie chce.
(Słoiki z odzysku).