Włocławek się prawie nie zmienił. Prawie, bo ma nowe restauracje, hotele, modne sklepy, klimatyczne centrum handlowe w odremontowanych budynkach chyba pofabrycznych. Nie zmienił, bo dalej na placu Wolności stoi ten sam zakamuflowany pomnik z radzieckim żołnierzem i kołchoźnicą, z którego za pomocą sprytnej okładziny powstał pomnik bardziej neutralny. Dalej na 3 Maja siaduje lokalna śmietanka spod znaku piwa i tańszego wina, tyle że teraz ma ustawione ładne ławeczki, a na ulicy jest świeży bruk i ścieżka rowerowa. Dalej nekrologi wiszą na rogu Piekarskiej, a leciwe panie wymieniają komentarze na miarę tych na naszej-klasie czy facebooku.
Zmieniło się to, że wróciłam po kilkunastu latach[1] jako turystka z aparatem, bogatsza w kilkadziesiąt obejrzanych miast i kilkadziesiąt tysięcy zrobionych zdjęć, nie wspominając o masie obejrzanych i zapamiętanych gdzieś z tyłu głowy. Pamiętałam układ ulic, mniej więcej kojarzyłam, gdzie się coś zmieniło, gdzie wyremontowali ruinkę, którędy do katedry i gdzie siedziałam podczas pleneru w 1989 albo 1990 roku i malowałam basztę przy wylocie mostu. Nie pamiętałam samego miasta (trochę oszukuję, oglądam przecież ładny blog ze zdjęciami Włocławka) i zobaczyłam miasto z niebanalną i ładną starówką. Zaniedbane, biedne, miejscami tragicznie zniszczone (a śmiałam się, że w Łodzi i dzisiaj dałoby się kręcić filmy wojenne; otóż nie tylko), ale takie, gdzie warto patrzeć na szczyty kamienic, zaglądać w bramy, wchodzić do kościołów, przejść się bulwarami i odświeżonym mostem. Dużo brakuje. Chodników, farby, remontów, kawiarni i chyba poczucia sensu, żeby się o to wszystko starać. Chociaż po coś powstała ceglana Wzorcownia.
Kiedy przygotowywałam się do matury z angielskiego, jednym z tematów była niedługa wypowiedź, czemu warto odwiedzić moje miasto. Wtedy jak wszyscy klepałam formułki o tym, że katedra, fabryka celulozy i fajansu, elektrownia wodna, parki i Wisła. Teraz bym pewnie powiedziała, że warto, żeby zobaczyć kawałek historii i potencjału do stworzenia europejskiego miasta, do którego warto na weekend.
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Bo bywałam częściej. Ale dawno nie miałam okazji przejść się ulicami.
[2] (nie, nie ma nigdzie [2] powyżej, ale mi się dygresyjnie skojarzyło) Jest taka reklama Axe z Szycem, który klika za każdym razem, jak ogląda się za nim panna. Kiedy TŻ idzie z Majem w chuście, zalicza porównywalnie tyle, jak nie więcej, spojrzeń. Różnica między Poznaniem a Włocławkiem jest taka, że w Poznaniu to zwykle uśmiech i potakiwanie, we Włocławku wielkie a widoczne #wtf.