Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

The Gentlemen

Upadły dziennikarz Fletcher (Grant) odwiedza niespodziewanie Raya Smitha (domyty Hunnam) i kolorowo opowiada mu swój najnowszy scenariusz. Otóż niejaki Mickey Pearson (McConaughey) prowadzi imperium marihuany w Wielkiej Brytanii. Skumał się ze zubożałą szlachtą i na terenie ich sporych posiadłości utrzymuje szereg farm z roślinnością, a wszyscy mają udział w zyskach. Tyle że już nie chce, planuje sprzedać przedsięwzięcie i iść na emeryturę, tyle że napotyka na cały szereg problemów - lokalizacja jednej z farm zostaje skompromitowana, a potencjalny kupiec sugeruje znaczne obniżenie ceny. Szalona akcja poskładana z kawałków przez Fletchera zaczyna się zaskakująco spinać, kiedy okazuje się, że Ray jest prawą ręką Pearsona i umie sobie uzupełnić brakujące fragmenty.

Może nie jest to “Przekręt”, ale tak samo w błyskotliwym montażu film łotrzykowski, pokazujący z różnych perspektyw te same wydarzenia, które za każdym razem coraz bardziej wyjaśniają sytuację. Do tego Ritchie ma nieustająco świetny zmysł do muzyki, scenografii i do aktorów - w zasadzie każdy był obsadzony idealnie, ale moje czarne serduszko skradł Colin Farrell w roli sprawiedliwego i prostolinijnego Coacha. Wybaczam nawet pewien recycling wątków z poprzednich filmów (dlaczego świnia…), bawiłam się doskonale.

W tym uniwersum osadzony jest serial pod tym samym tytułem. Tym razem imperium hodowli marihuany należy do rodziny Glassów - ojca w więzieniu i zarządzającej w imieniu córki, Susie. Dowiaduje się o tym dość nagle diuk Eddie Halstead, drugi syn i żołnierz, który niespodziewanie dziedziczy tytuł i majątek oraz współpracę z Glassami. Niby dochód się przydaje, ale jednocześnie trzeba rozwiązać wiele problemów - zwrócić długi lekkomyślnego pierworodnego i naprawić to, co zepsuł; rozwiązać problem kradzieży i niewywiązania się z umowy; wywieźć towar do Unii (wszak Brexit!) czy wreszcie wejść w konflikt z konkurencją. I tu początkowo niechętny całej imprezie diuk zaczyna się doskonale odnajdywać.

Ja wiem, że to serial rozrywkowy i dowozi, podobnie jak film, niestety chyba jestem stara i miałam dwie przeważające myśli. Pierwsza to Eat the Rich, brytyjska szlachta nie jest szczytem stworzenia, druga - niepokojąca była ewolucja niby moralnego i szlachetnego diuka, który obruszał się, kiedy jego zdaniem niepotrzebnie został usunięty świadek przestępstwa, do super gangusa, nie stroniącego od przemocy, bo cel. Oczywiście obejrzę kolejne sezony, ale jednak tej rzeczywistości - w przeciwieństwie do filmowej - nie kupuję.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 16, 2024

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1

« O dostępie do wody - Artur Conan Doyle - Sherlock Holmes, opowiadania, cz. 1 »

Komentarze

Bazyl
Kolejny serial o "dobrym" złym. Dobrym, bo źli są źlejsi, a on nieboga wszystko w szczytnym celu. Mam tak dość, że jak widzę po kilku odcinkach jakiegoś serialu, że zmierza w tę stronę, to bez żalu porzucam.

Skomentuj