Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Terry Pratchett - Monstrous Regiment

Pratchett od dawna nie jest "śmieszny". To, co pokazuje w lustrze swoich książek, ubrane w dyskowy sztafaż, jest dość ponurym obrazem tego, co widzimy w TV. Wojna między dwoma państewkami, niszczącymi się wzajemnie w imię źle pojętego honoru/religii/władcy/masaja (niepotrzebne skreślić). W wojnę wkracza Ankh-Morpork w osobie Sama Vimesa i kawałka jego oddziału z misją pokojową. Państewka wojnę ciągną siłą rozpędu, brakuje jedzenia, mężczyzn zdolnych do walki (o mężczyznach do uprawy roli czy pracy w fabrykach nie wspominając). Do wojska w poszukiwaniu zaginionego na wojnie brata trafia Polly, przebrana za chłopaka (ze spodniami strategicznie wypchanymi parą skarpetek, dłubiąca w nosie i umiejąca puścić głośno bąka). Dziwnym trafem cały oddział jest jakiś zupełnie nie taki, mimo że to kilku wiejskich chłopców, Igor i młody wampir uzależniony od kawy.

W ciągu tygodnia oddział przechodzi kawałek Borogravii (zupełnie nie kojarzy się z Jugosławią, zupełnie), dociera do ostatniej obleganej twierdzy wroga i czeka na ostateczną bitwę. Dużo gorzkich słów, sporo o tym, jaki byłby (jest?) świat z kobietami w roli głównej. Trochę o tym, czemu Igory mają ręce chirurgów i skąd je przypuszczalnie wzięli. I o wojnie.

Inne tego autora tutaj.

#53

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 29, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, panowie, sf-f - Komentarzy: 2

« Fazola - Edmund Niziurski - Izba wytrzeźwień »

Komentarze

Osin

Trafiłem tutaj przez zupełny przypadek, wyszukując w internecie informacji na temat tej właśnie pozycji Terrego...i nie mogłem powstrzymać się od nie skomentowania zwłaszcza pierwszego zdania powyższego opisu. Jak to Pratchett już od dawna nie jest "śmieszny"?! Albo kryją się w tym stwierdzeniu niepojęte dla mnie pokłady ironii, albo ktoś zwyczajnie nie wie co pisze. Spędziłem z książkami Terrego wiele godzin i żadna z nich nigdy, choć przez chwilę mnie nie zanudziła, a co więcej uważam, że im pisarz starszy, tym lepszy, bardziej ironiczny, sarkastyczny, a co za tym idzie – zabawniejszy. Oczywiście nie mam zamiaru nikogo przekonywać do twórczości mojego ulubionego humorysty, bo i humor ten jest dość specyficzny, a znam osoby, do których nie do końca zrozumiały. Jedno jest pewne „nie każdy może być ideałem...”.
Pozdrawiam :)

Zuzanka

Normalnie. Pratchett od dawna już nie jest "śmieszny".

Skomentuj