Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Stara Rzeźnia

Nie lubię, jak niszczeje. Każdy, kto mieszka w Poznaniu, na pewno przejeżdżał wielokrotnie obok, bo kompleks opuszczonych a pięknych ceglanych budynków stoi przy ulicy Garbary, o krok[1] od starego Rynku. W Dreźnie w podobnym budynku jest hala koncertowa o świetnej akustyce. Tu też się czasem coś dzieje - odbywają się spektakle w ramach Festiwalu Malta, co tydzień w soboty Pchli Targ, a w każdą drugą sobotę miesiąca - Giełda Antyków. Niestety, żadna z tych imprez nie wykorzystuje potencjału - spektakle i jarmarki odbywają się wśród budynków, pod gołym niebem, nieliczne sklepy z antykami korzystają z niewyremontowanych hal w jednym z budynków. Wszystko zarasta, szyby sukcesywnie wypadają, cegła się kruszy. Smuteczek.

Na targ apetytu narobiła mi Michelle, ale i przed urodzinami Maja ciężko mi było tam trafić, i po urodzinach jeszcze ciężej. Mimo że blisko. W zasadzie poszliśmy kupić dzbanek do herbaty, bo mój ulubiony z Ikei, o obłąkańczo chabrowym kolorze, niestety już niedostępny, wyszczerbił się mocno po bliskim kontakcie z półką[2], a w sklepach (tych w internecie też) nie ma nic, co by mówiło "kupmnie". Dzbanka nie znaleźliśmy, ale jakby ktoś chciał maszynę do pisania, fisharmonię, hełm z pikielhaubą, zdjęcia gołych pań z początku wieku, gramofon z piękną tubą czy srebrne lustro wysadzane granatami - to to jest to miejsce.

Fascynujący są i ludzie. I prawdziwi hobbyści, którzy chętnie opowiadają o odrestaurowywaniu mebli czy czyszczeniu naczyń, i bardziej przypadkowi z kocem pordzewiałych gratów. Wśród kupujących i pani w szpileczkach i futerku, pełnym makijażu na wypchanej kolagenem i botoksem twarzy, i studenci, i odziani w schludne moro fascynaci broni, i starsze panie w nobliwych beretach. I my, z Majem zachwyconym kolorowymi żyrandolami z kryształkami. Wczoraj jeszcze w chuście, ale następnym razem coś czuję, że na własnych nogach.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Jakby nie Estkowskiego, oddzielająca Stary Rynek od reszty miasta.

[2] Nie że rzucałam, półka spadła m.in. na czajnik. Sama z siebie.

PS Wyspałam się i mi trochę lepiej.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 12, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 4

« Sue Grafton - D jak dłużnik - Wielkopolska w weekend: (5a) Pobiedziska »

Komentarze

wonderwoman

przez cztery lata liceum i dwa lata studiów miałam do starej rzeźni żabi skok, ale mam do niej mieszany stosunek.
z jednej strony- rzeczywiście fantastyczny i niewykorzystany potencjał, z drugiej ciągle pamiętam kwik zarzynanych świń, biegające po ulicy szczury wielkości średniego prosiaka i opowieści koleżanki o tym, że rzeźnicy przechodzą na emeryturę po 10 latach pracy, bo później fiksują i chcą poderżnąć gardło każdemu kogo zobaczą (ha. ilekroć wracałam ze szkoły o 17.20 zimą, gdy było ciemno jak wiadomo u kogo, wiadomo gdzie, przypominała mi się ta historia i dostawałam zadyszki biegnąć wzdłuż długiego płotu rzeźni na przystanek autobusowy).
A targ- ile razy tam byłam, tyle razy widziałam śmieci i nic nie warte starocie. ale może po prostu byłam w złym czasie, w złym humorze i z brakiem umiejętności szukania?
ps. super, że jest ci lepiej :)

autumn

miejsce pewnie potencjał ma, nie mam zupełnie skojarzeń jak wonderwoman i pewnie odwiedziłabym to miejsce gdyby było rozsądnie zagospodarowane ;-)

co do giełdy staroci to uwielbiam warszawski bazar staroci na Kole ;-) Od dziecka zabierał mnie tam ojciec na spacery i magiczne zakupy ;-)

P.S. fajne, przeczytać że już Ci lepiej ;-)

Zuzanka

@Wonderwoman, to chyba warto w takiej sytuacji wyczyścić aurę tego miejsca, budując w nim biblioteki, sale koncertowe i teatralne, składy win czy inne lofty dla dynamicznych i pozbawionych serca DINK-ów? ;-)

wonderwoman

oj warto. dużo składów win, winiarni, galerii, sal koncertowych (mlask) i może jakieś kino?
ech. gdybyśmy to my decydowały czy pieniądze pójda na starą rzeźnię, czy jako dofinansowanie dla developera...

Skomentuj