Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Przegapiłam 666

I nagle 680 km na liczniku (ale ja niedużo jeżdżę, do pracy i z powrotem; albo z dzieckiem na playdate czy TŻ z imprezy przywieźć). Sama nie wiem, czemu dziś zamiast do pracy nie skręciłam w prawo i nie pojechałam gdzieś za Kiekrz, gdzie zielono i ładnie pachnie.

Zaczęłam myśleć o jeżdżeniu, tak półświadomie, z tyłu głowy, że chcę wsiąść i pojechać. I że samo jechanie lepsze niż dojechanie i wysiadanie. I że napiłabym się dobrej herbaty w pracy, bo służbowa podła. Dzisiaj na tyle mocno myślałam, że dopijając resztkę zimnej kawy czułam smak dobrego earl greya. But I digress. Lubię mój samochód. I jeszcze w nic nie wjechałam. Ani nikt we mnie. Więc sytuacja win-win.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 2, 2011

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 2

« Helianthus L. - Wielkopolska w weekend - Baborówko »

Komentarze

wonderwoman

:) jeżdżenie fajne jest :)

Felinity

I pięknie, trzymam kciuki za kolejne setki!

Tak z mojego podwórka - trasa do pracy to moja oaza spokoju i (wbrew pozorom) wyciszenie wśród chaosu dnia. Nawet przy tak rozkopanym mieście, nawet w korku. Jadąc na wakacje czułam się jak alkoholik, któremu postawili skrzynkę wódki przed nosem i zezwolili na "róbta-co-chceta". I przestało mi się nareszcie to jeżdżenie śnić. Nie, nie jestem uzależniona, wcale ;-)

Skomentuj