To my się wybierzemy rodzinnie. Wygląda obiecująco i dość przestrzennie. :)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Pisałam kiedyś o Ratajczaka, że ma potencjał na bycie zagłębiem restauracyjno-barowym, dziś w gazecie ^cashew znalazła obiecujący artykuł o Taczaka. Wrocławska stała się w tym roku deptakiem, niestety cała para poszła w postawienie słupków i zamiast deptaka jest zamknięta dla ruchu, ale ciągle pusta ulica. Deptak - you do it wrong. Nieustająco za to obiecująca jest Woźna. Wprawdzie zniknął Cymes (strona www nie pokazuje, czy jest nowa lokalizacja), ale zamiast niej pojawiła się restauracja rodzinna pt. Ludwiku, do Rondla, której menu daje do zrozumienia, że powstało choć częściowo w oparciu o Cymes.
A kawałek dalej Pracownia, do której już dawno chciałam się wybrać. I uczciwie wyznam, że warto było, bo i jedzenie nader (dużo dla wegetarian, żytnie naleśniki, pyszna zupa soczewicowa), wnętrze należycie ciekawe, z mądrym użyciem luster i cegły, i obsługa bardzo sprawna i szybka. Umówmy się, że godzina 13-14 to czas jedzenia szybkiego lanczyku przed powrotem do pracy i jednak fajniej zjeść po 15 minutach, a nie po godzinie czekania. I tu Pracownia zdecydowanie się sprawdza.
Z jednym schodkiem, kilka sal, z ogródkiem. Ale. Ze względu na specyfikę (lokalny paśnik dla hipsterów i zaprawdę powiadam Wam, jeśli chcecie spotkać hipstera, to tu jest to miejsce[1]), nie ma krzesełek dla dzieci, przewijaka ani kącika z zabawkami. Od biedy można dziecko zająć za pomocą tablicy, po której można mazać. Kilka słów o Pracowni pojawiło się jakiś czas temu w Domosferze [link nieaktualny - 2019].
[1] Odcinam się od definiowania, kim jest hipster i bynajmniej nie traktuję tutaj tego określenia pejoratywnie. Może z pewną dozą pobłażliwości. Może.