O, nie czytałaś wcześniej P.D.James? Zazdroszczę, dużo dobrego przed Tobą :) Oczywiście jak kto lubi angielską klasykę.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ktoś (kto?) mi polecił P. D. James, że klimat brytyjskich posiadłości i w ogóle. I owszem, rzecz się dzieje na angielskiej prowincji, jest festyn ludowy, stajnie, podwieczorki, ale za dużo w tym wszystkim klasy rządzącej kontra służby, która powinna znać swoje miejsce. Śledztwo prowadzi inspektor Adam Dalgliesh, dość nieśmiały wdowiec. Nie ma specjalnych upodobań, namiętności, trochę jak automat wyjaśnia tajemnicę. Brakuje smacznych szczegółów (tylko w jednym miejscu inspektor ze swoim pomocnikiem narzekają na kuchnię w zajeździe, gdzie właścicielka jako staranność rozumie dobre wymieszanie zupy w proszku). Dam szansę następnym, bo tanie.
Sally Jupp jest pariaską, bo nie dość, że ma nieślubne dziecko, to jeszcze nie zamierza ujawnić ojca, a przysposobiona na służącą/pielęgniarkę w dworze potrafi bezczelnie się gapić w oczy swojej chlebodawczyni i mówić nie pytana. Nie pomaga jej w życiu też fakt, że jest śliczna i ma fantastyczne, długie rude włosy. A już całkiem nie zyskuje sobie przyjaciół, kiedy na festynie w posiadłości państwa Maxie zakłada identyczną sukienkę, co córka właścicielki oraz sprawia, że oświadcza się jej syn. Nie dziwne więc, że zostaje rano znaleziona w swoim pokoiku uduszona. Sprawa kończy się ulubionym przez klasycznych pisarzy zakończeniem - zebraniem wszystkich podejrzanych i zainteresowanych i wyjaśnieniem zbrodni, po którym sprawca wychodzi w kajdankach (ale tutaj po kąpieli, bo w więzieniu nie będzie luksusów).
Inne tej autorki:
#88