Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Oczko

Pierwszy poległ budzik. Po którymś razie, kiedy lotem parabolicznym spadł z szafki, zamiast budzika zaczęliśmy używać TŻ-owej komórki, która emituje sielskie dzwoneczki i ptaszki. W celu łagodzenia obyczajów o poranku.

TŻ przyniósł mleko koło 6 rano. Potem już nie usnęłam, bo wierciła się, pokasływała, oddychała przez usta, mimo że nie miała zatkanego nosa, podnosiła się, siadała i kładła się ponownie, wszystko przez sen. Rosła mi irytacja, chowałam się pod kołdrą, usiłując odizolować od aktywności. Głaskałam małe plecki, obejmowałam, żeby jeszcze chwilę pospała ona, a może i ja. I zadzwonił budzik. Błyskawiczny uśmiech, szybszy niż z torebki znanej firmy od glutaminianu sodu i siad do pełnego wyprostu. Porozumiewawcze spojrzenie i wyjaśnienie, że "śś-śś" (ptaki, nie wiem, skąd ta onomatopeja). Zrobiło mój dzień.

21 miesięcy. Rok i 3/4.


Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 26, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 2

« Lilian Jackson Braun - 26. Kot, który mówił po indyczemu - Henning Mankell - Niespokojny człowiek »

Komentarze

Bazyl

Taka noc chyba. Szymek kwękał. Indagowany na okoliczność bólów wszelakich, chęci picia i sikania oraz innych prawdopodobnych przyczyn kwękania, kwękał dalej. Dzięki temu ojciec mógł, zaczynając o 3 rano, dokończyć "Małą maturę" :)

Theli

U nas to samo: mama, już minęła godzina? (bo za godzinę, może 2 miał być ranek). I tak od 3. Wiele razy.

Skomentuj