Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
[9-13.08.2024]
Centrum Porto jest chyba najbardziej zatłoczonym miejscem, jakie ostatnio widziałam. Tłumy turystów (wiem, jestem częścią problemu), tuk-tuki, tramwaje, autobusy, samochody; ciężko jeździć autem, więc zaparkowanie pod Praça Carlos Alberto jest dobrym pomysłem. Stąd blisko wszędzie - do miejsc, których nie odwiedziłam, bo wspomniane tłumy, i do miejsc, gdzie można się zwyczajnie pokręcić. Wspięłam się bez kolejek na wieżę Igreja do Carmo, żeby z dachu kościoła obejrzeć okolicę, a przy okazji zobaczyć, jak wygląda zaplecze samego kościoła (złoto, ale skromnie, oczywiście). Co ciekawe, z zewnątrz kościół nie robi aż takiego wrażenia, bo piękne kafelki na fasadzie są zasłonięte gęstą białą siatką, zapewne w celu ochrony. Przy Fonte dos Leões - fontanny z lwami (tu mi uparcie wchodzi hiszpański i każe się zdziwić, że jakie dwa lwy, jak ich tam więcej) - mieści się budynek Universidade do Porto, gdzie przegapiłam Museu de História Natural e da Ciência da Universidade do Porto. Ale nie żałuję, plan na wyjazd był taki, żeby mało chodzenia, sporo odpoczynku i po południu nastolatka chce mieć czas wolny w swojej gawrze na życie towarzyskie, a dorośli mogą w sjestę.
Adresy: