Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

O niebezpiecznych ulicach

Zaczęło się zabawnie, bo na Kościuszki po obu stronach synchronicznie stała miejska tkanka w postaci dwóch żuli, machająca niczym stewardesy podczas prezentacji zasad bezpieczeństwa w samolocie, tyle że tutaj w celu nagarnięcia klienta na napiwek za wskazanie parkingu.

Wyznam Wam, że czasem się zapuszczam w różne podejrzane okolice. Czasem jest ciemno, czasem po bramach snują się szemrane cienie. Czasem miauczą. Ale dziś weszłam w ulice, na których odczuwałam strach przed kolejnym krokiem. Zwykle, kiedy fotografuję balkony czy gargulca albo innego orła na szczycie, przesuwam się o kilka kroków to w jedną, to w drugą, żeby znaleźć dobry kadr. Dziś się bałam. Zamiast patrzeć przez wizjer, patrzyłam pod nogi, sprawdzając, czy tam, gdzie chcę postawić stopę, nie będzie psiej kupy. Witajcie, moi mili, w okolicy Kwiatowej, Rybaków, Łąkowej i Kopernika, miejscu, gdzie najodważniejsi patrzą pod nogi. Living on the edge.

TŻ zabrał mnie na burgera do Świętej Krowy. Sama kanapka wprawdzie jest mocno niewyględna, bo duża i bogato załadowana składnikami, ale całkiem całkiem. Ujął mnie etos kapusty kiszonej, dodawanej do burgera na kwasie, wymalowany na oknie wystawowym. Koło 13-14 jest tłok, potem już nie aż tak i można usiąść w środku. Na instagramie obiecują ładny food porn.

A co poza ostrożnością w tym rejonie? Niespodziewanie konsulat Urugwaju, klatka schodowa z przepięknie zdobionym sufitem (aktualnie w remoncie, ale wrócę, jak się remont skończy), sztukaterie, zapomniana stara tablica z nazwą ulicy. Ulica, która ma stykające się ze sobą ściany. I samochody. Setki samochodów, zaparkowanych metodą "na awaryjne" albo po prostu stojących wszędzie, bo tak. Samochodów, dla ustalenia uwagi, nie lubię tu.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 19, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 8

« Zygmunt Zeydler-Zborowski - Prawda rodzi nienawiść #32 - Closer »

Komentarze

wonderwoman

piękne detale

Izabelka

Uwielbiam te detale na poznańskich ulicach...
Drugi taki rejon living on the edge był na Szamarzewskiego od Kraszewskiego do Polnej, w każdym bądź razie kiedyś, gdy tam mieszkałam...
A ulica Staszica z rzędami balkonów w mgliste przedpołudnie z perspektywy Dąbrowskiego była hipnotyzująca. Kiedyś.

mithnae

No tak Zuth, w mój matecznik zawędrowałaś. Nie zna życia, kto nie dostał w mordę na Kopernika.

Zuzanka

@mithnae, ojtam ojtam. Mnie nawet na Wildzie nie ruszali.

rozie

Zapewniam Cię, że to jest zupełne nic, jeśli chodzi o obsrane chodniki (niedaleko mnie, więc wiem, jak wygląda sytuacja). Jak ostatnio odwiedzałem kumpla w Szczecinie, to musiałem na jego ulicy robić regularny slalom, bo były średnio chyba ze 2 kupy na metr kwadratowy chodnika. I nie mówię o parometrowym odcinku.

Zuzanka

@rozie, równajmy w górę, a nie w dół! (Mieszkałam na rogu Fabrycznej i Pamiątkowej, owszem, tam było gorzej).

rozie

Dobra, zainspirowany Twoim wpisem zrobiłem dziś kontrolne przejście Łąkową (zachodnia strona, czyli od Kwiatowej) na odcinku między Krakowską a Strzelecką. Wg Google Maps jakieś 300m. Dojrzałem 10 kup, z czego przytłaczająca większość w obrębie miejsc parkingowych lub na glebie. Na chodniku (tam, gdzie płyty granitowe, nie tuż przy autach i tuż przy murze) z jakieś 2 sztuki. Ergo - o ile odcinek jest reprezentatywny - dramatyzujesz.

Liczyłem psie kupy na chodniku, piszę o tym w sieci i czuję się z tym dziwnie, więc może nie ciągnijmy tematu? Fajne foty. Szkoda, że część kamienic mocno się sypie. Na Strzeleckiej niektóre dorobiły się siatek chroniących przechodniów przed kawałkami tynku. :-(

Zuzanka

@rozie, jestem z Ciebie dumna (i przeraża mnie, jaki mam wpływ na ludzi ;-)). A serio - może ktoś sprzątnął, bo naprawdę musiałam patrzeć, gdzie stawiam nogi. I niestety - kamienice się sypią. Nieco lepiej jest na Kopernika, bo tam widać, że trwają remonty. Ale cała dzielnica, która mogłaby być wizytówką Poznania, jest w zasadzie gruzowiskiem. Smutne.

Skomentuj