Mnie dziś obudził wiersz Miłosza. O 6.40. Przyśnił mi się w tak przerażającej formie (w sensie że wydarzenia z wiersza jakby), że obudziłam się niemalże z krzykiem i musiałam zapalić lampkę.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Kilka dni temu, zasypiając, złapałam się na natarczywej myśli, że nie wiem, jak to możliwe, ale nie mam suwmiarki. Potem nie mogłam długo zasnąć z tym poczuciem braku.
Wczoraj obudziłam się przed budzikiem, w czym zapewne wydatnie pomógł kot Koka, zrzucając z komody mój notes. I jak to bywa, wpadł mi do głowy obsesyjny problem, który już nie dał mi zasnąć. Otóż zapomniałam, jak nazywała się trzecia wiedźma. Pamiętałam o Niani Ogg i Babci Weatherwax, po czym napotkałam na pustkę, gdzie powinna być - jak niebawem po wywleczeniu się z łóżka sprawdziłam - Magrat.