Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Mistrz opuścił Kraków. Nie na stałe, wiadomo, w domu czeka suka, ale po śmierci właściciela “Biura” i śmierci jedynego przyjaciela, Doktora, konsekwentnie jeździ 11 km pod miasto, do restauracji “Stylowej”, gdzie prowadzi śledztwo. Powiedzmy, że prowadzi, bo ogranicza się do picia alkoholu i wałkowania ciągle z tymi samymi ludźmi - narzeczoną Doktora zza baru i lokalnymi bywalcami - tematu śmierci Doktora. Niestety, lata nadużywania napitków sprawiły, że mózg mistrza spowija coraz większa mgła i dlatego tyle zajmuje, zanim dotrze do niego, skąd zna głos właściciela “Stylowej”, kim jest matka pana Wiesia oraz jak naprawdę nazywają się bracia Moralesowie. Zakończenie jest nagłe i mimo że rozwiązuje skrzętnie wszystkie wątki, pozostawia czytelniczkę zaskoczoną.
Nie wiem, co takiego w prozie Świetlickiego jest, ale jak to się pysznie czyta. Ostatnio łapię się na tym, że rzadko która książka mnie wciąga na tyle, żeby gnać przez kolejne strony, zostawiając życie z boku, a nie ciurkać po kilka kartek co wieczór. Nie pamiętam czy poprzednie tomy też tak, ale ten był gładki niewymownie.
Inne tego autora.
#72