Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Zachwycona książką o pruskim ogrodzie angielskiej hrabiny, sięgnęłam po biografię. Niestety, poza materiałem uzyskanym ze źródeł (o czym poniżej), dość skąpa biografia rozepchana jest sporą ilością ckliwego dialogu autorki biografii z opisywaną bohaterką, który ma zerową wartość poznawczą (o patrzeniu w ogród, żeby odkryć swoją kobiecość, robieniu zielonego koktailu dla ukojenia cywilizacyjnego rozedrgania itd.). Wielokrotnie przewracałam oczami, kiedy autorka z wszystkowiedzącej przyszłości wzdycha nad błędnymi decyzjami Elizabeth i jej smutnym losem po opuszczeniu rzędzińskiej arkadii. Oczyma duszy widzi… czujecie klimat. “Prowadzę korespondencję z Twoimi słowami, Elizabeth” - stwierdza w połowie książki autorka. W efekcie “Ogród” składa się z obfitych cytatów z książek hrabiny von Arnim, poszatkowanych łopatologicznymi tłumaczeniami, wizjami, narzekaniem na “te współczesne komputery i wszechobecne ekrany” oraz oferowaniem, że 100 lat temu mogłaby być jej przyjaciółką od serca (tu poszłam sprawdzić, czy p. Piera nie jest egzaltowaną nastolatką). Zmarnowałam sporo czasu na tę niespecjalnie bogatą “biografię” i przedzieranie się przez niespecjalnie ciekawy i bardzo egotyczny monolog wewnętrzny autorki, zdecydowanie lepiej przeczytać cokolwiek, co napisała Elizabeth.
Po części rozumiem skąpość materiału - po śmierci Mary Annette Beauchamp von Arnim, piszącej pod pseudonimem (imieniem matki) Elizabeth, jej córka spaliła większość zapisków i notatek matki. Pozostały jej książki i nieliczne materiały niezależne. Niestety autorka biografii skupia się głównie na pierwszym etapie życia hrabiny - narzeczeństwie, życiu z hrabim von A. najpierw w Berlinie, potem w Nassenheide, prześlizguje się przez wdowieństwo i kolejny związek, kwitując czasem całe dekady jednym zdaniem. Dodatkowo tłumaczenie kuleje, trafiają się kwiatki, pun intended, typu “Moje okna są radosne hiacyntami i liliami z doliny”, a edycyjnie zdarza się, że podpisy pod zdjęciami są pomylone.
Elizabeth wykraczała poza swoją epokę, nienawidząc kobiecych powinności (skupienia na domu, zarządzaniu służbą, bywaniu, strojach, ozdabianiu, pracach ręcznych i wreszcie wyczerpującym rodzeniu dziecka za dzieckiem, aż będzie dziedzic), jej “pisanina” i zamiłowanie do ogrodnictwa traktowane jest jako rzadka fanaberia. Ceniła samotność, nawet uciekała od rodziny. Nie uważała się za sufrażystkę, były dla niej zbyt agresywne, wierzyła w “rewolucję poprzez charme, styl i talent”. Ale wszystko można wyczytać z jej książek, nie z tej ubożuchnej biografii.
#3