Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Grudzień. Zimno. Zwykli ludzie szykują się do świąt - przygotowują świąteczne potrawy i wymieniają się przepisami (autor czasem również), kupują prezenty i choinki. Tymczasem ekipa z Oslo, składająca się z Gunnarstrandy (którego partner Frølich jest zawieszony po wydarzeniach poprzedniego tomu, pojawia się tylko jako osoba doradzająca), Leny Stigersand, Emila Yttergjerde (dość lekkomyślnie podchodzącego do swojej pracy) oraz Farteina Rise (z ciężko chorym dzieckiem, nieco odsuwanego na drugi tor) wyjaśnia niezależnie kilka spraw: śmierć bezdomnej narkomanki w metrze, list z pogróżkami do posłanki, w którym grożą jej śmiercią czy wreszcie śmierć pracownika agencji rządowej, który wracając z uroczystej kolacji wpadł do portowego basenu. Osią akcji jest śledztwo w sprawie utonięcia (morderstwa, nie wypadku), prowadzone przez Lenę, która szybko odkrywa, że wszystkie trzy sprawy się ze sobą łączą, diagnozuje u siebie raka piersi i dodatkowo nawiązuje romans z dziennikarzem, Steffenem Gjerstadem, który jest uroczy, ale nie waha się rzucić Leny na pożarcie, gdy w grę wchodzi chwytliwy artykuł.
Ten tom cierpi trochę na tym, że Lena ignoruje polecenia służbowe, kontynuuje śledztwo mimo wyraźnego zakazu Służby Bezpieczeństwa (PST), przez co o mało co nie ginie z rąk groźnego zbrodniarza (i o mało co nie rozwala poważnej sprawy PST) i - oczywiście - nikomu nic nie mówi prawie do samego końca. Społecznie - jest o oswajaniu choroby, w tym wsparciu kolegów z pracy i szefa (Rindal, mimo że podejmuje niekoniecznie popularne decyzje, działa całkiem racjonalnie).
Inne tego autora tu.
#68