Sny Maszy podobały mi się z tego wszystkiego najbardziej. Zwłaszcza ten, w którym miał jej się pokazać Bóg.
I jakoś o wiele bardziej docierało to do mnie w formie słuchowiska w Trójce niż w formie pisanej.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ambiwalencję odczuwam, bo bardzo lubię prozę Głowackiego, jego cyniczne i bezkompromisowe obserwacje, cięty język i umiejętność gładkiego pisania o wszystkim, a przy tym bardzo nie lubię prozy Kosińskiego i niespecjalnie mnie interesuje jego osoba. Dżanus G. ma napisać sztukę o Dżerzim K., o chłopcu ocalonym z Holocaustu, który na permanentnym kłamstwie zbudował sobie światową popularność, ocierając się z jednej strony o literackiego Nobla i inkasując kilka prestiżowych nagród, a z drugiej - o upokorzenie i strącenie z wyżyn nowojorskiego high-life'u, gdy jego blaga i legenda, oparta o nieprzekraczalność informacyjną Żelaznej Kurtyny, została ujawniona. Sztukę o strachu, cenie sławy, demonach za plecami, zawiści, miłości i braku odpowiedzialności, o zetknięciu słowiańskiej duszy z kapitalizmem.
Niestety, więcej tu Kosińskiego niż Głowackiego, epizody paranoicznych spotkań i podróży przez erotyczno-brutalne podziemia Nowego Jorku sprowadzają dla mnie całość do nieco lepiej napisanego "Malowanego ptaka 2", pełnego onirycznych historii rosyjskiej malarki Maszy, psychoanalizy niemieckiego reżysera Klausa i straconych szans amerykańskiej bizneswoman Jody. Dżerzi niszczy znajomych płci obojga, ofiarując im złudną szansę na zrozumienie jego przeżyć (niekoniecznie prawdziwych) z czasów wojny, na pokazanie czystego, najgłębszego życia, nurzając ich w bagienku, manipulując nimi i wypluwając na ulicę jak przeżutą gumę. On też nie wychodzi cały na biało, ale ma to gdzieś. Między wierszami to też historia samego Głowackiego, kolejna odsłona jego kariery na Zachodzie, która wspanialej brzmiała w Polsce niż tam, gdzie się znalazł przypadkiem i został jako literacka egzotyka. Bo nawet pisząc o kimś, pisze się o sobie.
Inne tego autora:
#44