Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Granica między "pięknie ciepły dzień dzisiaj" a "za chwilę umrę z gorąca" przebiega dokładnie na linii drzwi autobusu komunikacji miejskiej. 50 minut w towarzystwie wątpliwego waloru rozgrzanych współpodróżnych ("Nie neguję, że Polacy są narodem wybranym, mnie tylko wkurza, że się nie myją", rzekł Smarzowski), osłodzonego faktem siedzenia naprzeciw pięknej niebieskookiej dziewczyny z brązowymi lokami, w koszuli w czarno-białą kratkę. I nie wiem, jakie złe mnie podkusiło, żeby wysiąść dwa przystanki wcześniej i kupić gołąbki w ulubionej budzie na Podolanach, albowiem z Gothan Project w słuchawkach udało mi się nieco zmasakrować palce butami oraz bogato ozdobić gołąbkowym sosem pomidorowym całą zawartość torby. Najgorsze, że gołąbki przez to podeschły. Zdjęć torby nie będzie.