Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Winston Smith, członek Partii Zewnętrznej, pracuje w Ministerstwie Prawdy - modyfikuje treści gazet i książek, żeby były zgodne z aktualną linią polityki Wielkiego Brata. Problem w tym, że doskonale pamięta, że to kłamstwa. Że Oceania, w której żyje, nie zawsze prowadziła wojnę ze Wschódazją, kilka lat temu wszak byli sojusznikami. Wrogowie systemu, opluwani podczas codziennych 2 Minut Nienawiści, byli zasłużonymi członkami Partii Wewnętrznej. Przydział czekolady jeszcze tydzień temu wynosił 50 gramów, dziś pojawiła się informacja, że został podniesiony do 30 gramów, radujmy się. Zaczyna ukradkiem, poza obserwującymi wszystko ekranami, spisywać swoje spostrzeżenia, mając nadzieję, że zrozumie, czemu świat działa tak, a nie inaczej. Wyczuwa, że mijany czasem członek Partii Wewnętrznej, O’Brien, może być jego sojusznikiem, a czarnowłosa Julia na pewno by na niego doniosła, jakby mogła. Dziwi się więc, kiedy Julia niespodziewanie i ukradkiem wyznaje mu miłość. Zaczynają się spotykać, knuć na szkodę systemu i cokolwiek by się nie stało, obiecują sobie, że nigdy się nie zdradzą.
Finał tego zapewne znacie - Wielki Brat doskonale wie, kto nie postępuje zgodnie z doktryną Partii i ma świetne metody na to, żeby nawet taka czarna owca jak Winston wyparła się wszystkiego, co było dla niego święte. Z perspektywy 2023 książką jest dość przegadana, w zasadzie 80% to podawana najpierw powoli, potem - przez zacytowanie samizdatu Goldsteina - już bardziej skondensowanie, ekspozycja świata. Wprowadzenie permanentnej wojny, ograniczenie produkcji na rzecz ciągłego niedoboru, zastąpienie miłości międzyludzkiej nienawiścią i permanentna inwigilacja, to wszystko sprawiło, że powstało społeczeństwo idealnie posłuszne. A tych krnąbrnych można zniszczyć szantażem, torturami i zagraniem na najniższych instynktach. Co ciekawe, wielką miłość między Julią a Winstonem zapamiętałam nieco inaczej - jest przypadkowa, to raczej wspólna nienawiść systemu, a nie wzajemny zachwyt ich do siebie przyciąga. Winston jest nierozważny, fakt, autor wyjaśnia, że w codziennej samotności i poczuciu bycia obserwowanym nie ma możliwości wyrobić w sobie ostrożności, sprytu czy orientacji, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem; decyzje podejmuje się impulsywnie, na podstawie spojrzeń czy snów. Natomiast warstwa dotycząca manipulacji - o, to się w ogóle nie zestarzało, zwłaszcza w dobie setek czasem sprzecznych, a często stronniczych źródeł informacji, których nie dość, że nie jesteśmy w stanie zweryfikować, to jeszcze czasem nie mamy nawet takiej potrzeby, przyjmując prawdę z ekranu za pewnik.
#45 / #1