Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Dick Francis - Fuks

John Kendall, początkujący pisarz, autor poradników przetrwania i oczekujący na wydanie pierwszej “poważnej” powieści, boryka się z trudnościami finansowymi. Decyduje się więc przyjąć propozycję bycia ghost writerem dla znanego właściciela stajni Tremayne’a Vickersa, który chce wydać swoją bogatą biografię; Tremayne proponuje wikt i łóżko na miesiąc, a w tym czasie John go pozna, zorientuje się w jego życiu, razem zaplanują kształt książki do spisania. Kendall przyjeżdża na angielską wieś, nastawiony na spędzanie czasu przy koniach, rozmowy przy kominku czy okazjonalne wizyty na wyścigach i częściowo to dostaje. Mimo że wszyscy są sympatyczni, a temat dość niewinny, powoli dowiaduje się o ciemnej stronie życia w stadninie: właśnie skończył się proces po śmierci pewnej dziewczyny, która zginęła podczas przyjęcia, niedługo potem zostają znalezione zwłoki innej, która zniknęła przed niespełna rokiem. Okazuje się, że najbardziej potrzebne są jego umiejętności survivalowe, gdy ratuje współpasażerów samochodu po wypadku oraz potem, kiedy zaczyna się dziwny ciąg wydarzeń i życie kilku osób jest zagrożone.

Tak jak kiedyś uwielbiałam książki Alistaira MacLeana za pozytywnych, zawsze dających sobie radę bohaterów, tak darzę sporą sympatią książki Francisa za podobny klimat. Kendall jest “jedynym sprawiedliwym”, który obiektywnie podchodzi do klik i powiązań między rodziną Vickersów, ich przyjaciółmi i pracownikami stadniny, przez co automatycznie staje się sojusznikiem detektywa, analizującego śmierć pracowniczki stajni. Teraz dociera do wszystkich, chociaż ewidentnie większość stosuje strategię wyparcia, że jedna z osób, które codziennie widuje Kendall, to morderca. Nic to, wszyscy, nawet skazany sprawca nieumyślnego morderstwa w afekcie, są traktowani jako mili ludzie, najwyżej nieco humorzaści, mimo że ich lekceważenie śmierci dwóch młodych dziewcząt jest przerażające. Największym problemem jest nie to, że kobiety zginęły, ale problemy, jakie ich śmierć spowodowała - procesy, uparty ojciec żądający dożywocia, co może przekreślić karierę nagradzanego jeźdźca, zła opinia stajni i utrata zleceń; dodatkowo co chwila pojawiają się komentarze, że obie ofiary były same sobie winne - rozwiązłe, narzucające się i że lepiej, że ich już na świecie nie ma, więc po co drążyć. Rozumiem, że może to aż nie drażniło w latach 90., ale dziś jednak tak.

Inne tego autora.

#9/#5

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 23, 2025

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2025, kryminal, panowie - Skomentuj

« O chodzeniu na Szachty

Skomentuj