Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
1953. Lennox jest Kanadyjczykiem, który po wojnie pozostał w Glasgow, utrzymuje się ze zleceń detektywistycznych na pograniczu prawa. Z jednej strony ma kumpli w policji, z drugiej blisko związany jest z tzw. Trzema Królami, szefami lokalnego podziemia przestępczego, dzięki czemu może być wybredny w kwestii zleceń. Odrzuca śledztwo w sprawie zabójstwa brata-bliźniaka pomniejszego gangstera, ale kiedy i drugi ginie brutalnie zamordowany, a policja (ten kawałek nieprzyjazny) spuszcza Lennoxowi łomot, podejrzewając go o zbrodnię, zmienia zdanie. Niedługo potem ginie w wypadku kolejny zleceniodawca Lennoxa, któremu zniknęła żona, ale cudownie się odnalazła, łatwo się domyślić, że obie sprawy się łączą. Sporo przemocy i kilka wymuszonych stosunków płciowych później detektyw wyjaśnia tajemnicę, problem w tym, że kilka dni po przeczytaniu już tego nie pamiętam.
Serio, chciałabym znaleźć coś pozytywnego, bo mam jeszcze dwa tomy z tego cyklu, ale poza miejscami sarkastyczną frazą nie ma tu nic, co zostaje po lekturze. Rzecz się dzieje w latach 50., w świecie już kompletnie egzotycznym dzisiaj, kobiety są albo prostytutkami, albo ulegają silniejszemu mężczyźnie (również Lennoxowi, który niby się nieco wstydzi przymuszania przygodnej podrywki do pożycia, ale nie aż tak, bo chcącemu nie dzieje się krzywda), a mężczyźni zajmują się szeroko pojętą przemocą, bo adrenalina wojny jeszcze nie wywietrzała.
Inne tego autora tutaj.
#40