Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Znowu byłam niepełnosprytna. Po ostatnim Deszczu Spadających Orzechów pozbierałam skorupy już ostatniej czerwonej chińskiej miseczki (druga z kompletu - zostały jeszcze pałeczki - wyzionęła ducha już jakiś czas temu i wcale nie jestem pewna, czy to nie koty ją zabiły również), orzechy pozbierałam, włożyłam sprytnie do metalowej miseczki i błyskotliwie wróciły na parapet. Aż do dzisiejszej nocy, kiedy to znowu spadł deszcz, a na parapecie w kuchni zastałam kota czarnego, który patrzył z miną "Jak tu wskoczyłem, to one już były na dole".
Czy może ktoś mi objaśnić, po cholerę wszywają do sukienek, zwłaszcza letnich, cienkich i filigranowych, takie pętelki pod pachami? Nie dość, że co któryś raz usiłuję w toto włożyć rękę, to jeszcze mi co jakiś czas wyłazi na wierzch albo gryzie w środku. Wieszać też na tym nie ma sensu, ale może po prostu nie umiem.