Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ładna, pastelowa i urokliwa historia o tym, jak mała dziewczynka z Kansas chciała latać. Nie miała na imię Dorotka, tylko Amelia, więc zamiast latać w domu porwanym przez huragan, latała w skórzanej pilotce oraz w małych, gustownych samolotach. Historia jest po części feministyczna, bo rzecz się działa w latach 20., a kobieta nie dość, że w spodniach, to jeszcze z licencją pilota, budziła z jednej strony podziw, z drugiej zgorszenie, zwłaszcza w tzw. środowisku. Po części też - romantyczna, bo za Amelią stoi i kochający mąż, i wierny kochanek z synkiem. Na plus - sporo ładnych widoków, ładne, eleganckie samolociki dwupłatowe, trochę zabawnych scenek, zwłaszcza przy lądowaniu, świetna Hilary Swank ucharakteryzowana za pomocą zmian w uzębieniu, bo jednak nie zawsze wszyscy Amerykanie mieli jednakowo zgrabne zęby. Na minus - pastelowość tej opowieści zgrzyta w zębach nadmiarem lukru, a do tego jest zwyczajnie nudna. Przez prawie dwie godziny Amelia lata, pozuje do reklam, spotyka się ze znanymi ludźmi, podejmuje leniwe decyzje, czy chce być z mężem, czy z kochankiem i... nic więcej. Natchniona narracja, hollywoodzkie kolory i brak kantów. Nawet katastrofy lotnicze, burze i tragiczny ostatni lot wygląda jak bajce dla dzieci.
[Tekst "Podniebne kino" do Magazynu Business&Beauty, luty 2011].