Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Seriale

Sylwia Chutnik - Mama ma zawsze rację

Zbiorek felietonów o lewackim podejściu autorki do macierzyństwa. Oczywiście lewackość tutaj nie jest żadnym zarzutem, wręcz przeciwnie, pod większością obserwacji - o społecznej własności ciała kobiety w ciąży, wtłaczaniu kobiety w role, wstydzie, nierealistycznych oczekiwaniach, religii, zdrobnieniach, ekologii, sprzątaniu i krzątaniu - mogłabym się podpisać. To, co mi przeszkadzało, jest język - jak uwielbiam prozę Chutnik i jej wyczucie językowe, tak tutaj tego nie znalazłam, felietony są obiektywnie w porządku, u kogo innego pewnie bym miała poprzeczkę ustawioną niżej, ale tu są takie nijakie, jakby pisane na zlecenie, odarte z indywidualności, łopatologia zamiast finezji. Raczej klimat “Wysokich Obcasów”, a nie “Pisma”.

Bez związku, ale obejrzałam też trzeci sezon "White Lotus" (poprzednie); tym razem grupa w różnym stopniu odstręczających turystów trafia do kurortu w Tajlandii. Wszyscy są mniej lub bardziej okropni, jakąkolwiek sympatię budzi chyba tylko naiwna i prostolinijna Chelsea i najmłodszy Ratliff, więc nie czekałam jakoś specjalnie na finałowe "kogo tym razem zabili". Tyle że śliczne obrazki i muzyka, ale w dalszym ciągu nie planuję wyjazdu do Azji.

Inne tej autorki tutaj.

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday June 1, 2025

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale - Tagi: 2025, felietony, panie - Skomentuj


Shrinking

Jimmy (Segel) jest terapeutą, pracuje w prywatnej spółdzielni z dwójką innych praktyków - Gaby (Williams) i Paulem (Ford). Jego życie się rozsypuje, kiedy pijany kierowca powoduje śmierć żony Jimmy’ego, Tii. Mimo swojej wiedzy teoretycznej, Jimmy sobie nie radzi ani z opieką nad nastoletnią córką, Alice, ani tak naprawdę nie skupia się na pracy i pacjentach. Przebudzenie następuje rok od wypadku, nie żeby coś się zmieniło, ale Jimmy po kolejnej pijackiej nocy z profesjonalistkami dojrzewa do przywrócenia normalności. Próbuje przejąć opiekę nad córką od apodyktycznej sąsiadki Liz (Miller), a w pracy zaczyna stosować niestandardowe metody. W pierwszym sezonie uzyskuje wybaczenie córki, w drugim próbuje wybaczyć zabójcy żony. W tle dodatkowe wątki związane z chorobą, miłością, odpowiedzialnością, zakładaniem rodziny i szeroko pojętą zmianą w życiu.

Po raz kolejny, bardzo chciałam, żeby mi się podobało. Bo to kolejny serial Lawrence’a, a poprzednie (Scrubs, Cougar Town, Ted Lasso) mi się podobały. I aktorzy znani i kochani z tych samych seriali (Goldstein, Flynn, Malick, T. McGinley, J. Hopkins). I dialogi celne, i miły klimat mimo trudnej tematyki… Niestety, mimo że bardzo miło się serial oglądało, uważam, że jest merytorycznie kiepski, a nawet szkodliwy. Wiem, zawód terapeuty w USA nie jest tak skodyfikowany jak np. w Polsce, nie podlega ścisłej superwizji plus tak, to serial komediowy, ale zdarzają się sceny co najmniej niepokojące - łamanie tajemnicy pacjenta, nadużywanie wiedzy z terapii do celów prywatnych, ingerowanie w życie pacjentów poza spotkaniami, doprowadzenie do utraty zdrowia osoby postronnej lub pacjenta (i to nie jeden raz!). Słabe są też rozwiązania fabularne, często przewidywalne, często wprowadzane tylko w celu efektu komediowego. Rozumiem, Lawrence chciał zrobić fajny serial z usual suspects (i obsadzić żonę), wziął sprawdzone leitmotivy z “Cougar Town” (małe grono przyjaciół, wścibska sąsiadka, rozstania i nowe znajomości, rodzic - dziecko, emerytura, adopcja, dojrzewanie, samodzielność), tylko na litość - dlaczego to serial o terapii i psychologii?!

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday May 29, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Lessons in Chemistry

Bardzo chciałam, żeby mi się podobało, bo książka mnie ujęła swoim ciepłem i klimatem feel good mimo dramatów, które się wydarzały w trakcie. I szczęśliwie to dostałam, zwłaszcza że obsada dobrana była świetnie. To, co nie do końca zażarło, to przełożenie zgrabnej i precyzyjnej książki na ekran. Poznikały całe wątki, na przykład o Szóstej Trzydzieści były dosłownie trzy sceny, podobnie po macoszemu było potraktowane wioślarstwo. Nie deprecjonuję jednak ekranizacji, bo to, co ważne, wybrzmiało wystarczająco: lata 50. to nie były czasy, za którymi trzeba tęsknić i je romantyzować, nawet jeśli kobiety wtedy nosiły śliczne sukienki i twarzowe fryzury.

Bez związku, Bursz był chory chwilę temu, dość paskudnie - zapalenie trzustki i otrzewnej. Ogromnym wysiłkiem podleczony, ale nie łudzę się, że starczy na długo, bardzo osłabł i wychudł, a do tego od września ma przewlekły, antybiotykooporny katar. I prawie 17 lat. Więc jakoś tak ostatnio mało mi optymistycznie, bo zbliża się czas trudnych decyzji.

Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday May 24, 2025

Link permanentny - Kategorie: Koty, Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


Silos

Bliżej nieokreślona przyszłość. Ludzie żyją pod powierzchnią Ziemi w wielopiętrowym, samowystarczalnym silosie. Można wyjść na własne życzenie, ale na kamerach widać, że dookoła jest postapokalipstyczna pustynia, a ci, którzy wyszli, nie uszli daleko mimo kombinezonów. A jednak ludzie wychodzą, bo czują, że są oszukiwani i zniewoleni. Po serii tajemniczych wydarzeń, w wyniku których silos traci szeryfa i burmistrzynię, nowym szeryfem zostaje Juliet, mechaniczna z dolnych poziomów. Wcale nie chce, ale jest dociekliwym inżynierem i na nowym stanowisku ma szansę wyjaśnić przyczyny śmierci swojego przyjaciela i zrozumieć, czemu szeryf zdecydował się wyjść na zewnątrz.

To ciekawe połączenie thrillera politycznego z kryminałem w arcyciekawym sztafażu postapo, pierwszy sezon daje świetny świat, drugi go rozwija, aczkolwiek niekoniecznie w takim kierunku, jakiego oczekiwałam. Oczywiście po pierwszym odcinku pomyślałam “O, Amerykanie wymyślili Seksmisję!”, ale niestety to było za proste. Niestety, bo zamiast zgłębiać świat, poszli w metaforę opresyjnego społeczeństwa kapitalistycznego, uprawianego metodą pieczarek (© Drozda, to znaczy trzymanego w ciemności i karmionego nawozem naturalnym), gdzie bez względu na logikę najważniejszą wartością jest Wolność, nawet kosztem życia. No jakoś nie mogę uwierzyć, że odcięcie ludzi od ich historii i wiedzy, zostawiając garstkę wybranych, doprowadzi do czegokolwiek dobrego; wiem, powinnam zacząć oglądać telewizję, to przestanę się dziwić. I jak pierwszy sezon miał sensownie zarysowane technikalia, tak drugi już niespecjalnie trzyma się kupy (chociażby dysproporcja między sensownie zużytym wyposażeniem silosu a nówką nieśmiganą w IT; skąd w odizolowanym świecie nowiutki tablet i ostre jak igła wyświetlacze na całą ścianę). Dyskutowałam z ekranem, ale nie w tym dobrym sensie, że się zastanawiam, tylko że irytujące. Na plus - bardzo ciekawi, zróżnicowani bohaterowie i pierwszoplanowe bohaterki (Walker!), rzadkość. Pewnie zanim się pojawią kolejne sezony, przeczytam książki, na których jest serial oparty.

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday May 15, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 4


Ted Lasso

Ted Lasso, amerykański coach, zostaje trenerem klubu Premier League, AFC Richmond. Na miejscu okazuje się, że zatrudniła go Rebecca, właśnie rozwiedziona żona dawnego właściciela klubu, a jej zdradzieckim celem jest doprowadzenie drużyny do upadku, żeby dopiec byłemu. Plan jest świetny, Ted o futbolu, zwanym w USA soccerem, uczy się w samolocie do Londynu i wygląda na to, że drużyna malowniczo polegnie w tym sezonie. A jednak. Ted, mimo braku doświadczenia, wnosi empatię, etos i wsparcie dla każdego członka zespołu, jest zaraźliwie i szczerze pozytywny, dzięki czemu szybko wychodzi z narzuconej mu roli dyletanta i przeprowadza drużynę przez sezon. Siłą Teda jest umiejętność dobierania współpracowników - ze Stanów przywozi przyjaciela, enigmatycznego trenera Bearda, a na miejscu zasiega niespodziewanie rady Nate’a, kitmana, najbardziej pogardzanego członka piłkarskiego personelu, który jednak ma ogromną wiedzę o technice. Słabością - lansowanie podejścia, że nie chodzi o wygraną. Alejakto?!

Jakbyście powiedziały mi, że będę oglądać serial o piłce nożnej i to z pełnym napięciem, to bym Was wyśmiała. A jednak. Wiadomo, nie byłam do tej pory rozczarowana żadnym serialem Billa Lawrence’a i od pierwszego wejrzenia polubiłam wszystkich bohaterów, nawet tych irytujących czy zdradzieckich (oczywiście poza Rupertem, Rupert jest najgorszy). Bo to nie jest serial tylko o piłce nożnej, ale o pęknięciach w skorupach, którymi się bohaterowie otaczają. Zaraźliwa pozytywność Teda skrywa jego alter ego, agresywnego Leda Tasso, od pęknięcia Rebekki po rozpadzie związku zaczyna się cała oś fabularna, Keeley pod trzpiotowatością okazuje się być osobą mądrą i wnikliwą, irytująco flegmatyczny Leslie ma bogatą osobowość, wkurzający Jamie kompensuje sobie brak wzorca ojcowskiego, Nate pod skórą zahukanej owieczki skrywa potężnego wilka, zaś Roy F*king Kent to w ogóle temat na doktorat z opryskliwości, pod którą jest ogrom dobrej woli i odpowiedzialność. Jest wzruszająco, zabawnie, zaskakująco i co, ciekawe, mniej sarkastycznie niż gdzie indziej. A to tylko czubek góry lodowej - specjalnie miejsce w serduszku mają barmanka Mae, Sassy, Phoebe i oczywiście Trent Crimm z “Independent”.

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday May 5, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 5


Severance

Korporacja Lumon wprowadziła rewolucyjną technikę - za pomocą wszczepionego chipa da się rozdzielić świadomość pracownika na prywatną i służbową. Rano człowiek wchodzi do biura, odcięcie, nie pamięta niczego z życia prywatnego, jest przez 8 godzin wydajnym pracownikiem, wychodzi, odcięcie, w sekundę minął cały dzień roboczy, może cieszyć się swoim życiem. Tyle że nie do końca, bo na przykład taki Mark niedawno stracił ukochaną żonę, więc powrót z pracy oznacza smutek i tęsknotę, której chyba w pracy nie czuł. Nowa pracowniczka Helly jest zdezorientowana, nie ma pojęcia, dlaczego jej “zewnętrzna” osoba zdecydowała się na tak drastyczny krok, buntuje się i wcale nie chce robić idiotycznych, niezrozumiałych rzeczy, nawet jeśli w nagrodę dostanie durnostojkę na biurko. Ba, nie wie nawet, kim naprawdę jest, tak samo jak nie wiedzą tego pozostali pracownicy “odciętego” piętra. Widzowie oczyma Helly widzą, że praca wcale nie jest specjalnie sensowna ani nawet poufna, o co chodzi. Powoli świadomość tego z różnych powodów zaczyna wszystkim doskwierać - kostyczny Irving zakochuje się we współpracowniku, “zewnętrznego” Marka odwiedza dawny współpracownik i opowiada straszne rzeczy o Lumonie, a Dylan zostaje “obudzony” w domu, gdzie widzi, że ma dziecko.

Z jednej strony byłam bardzo zaciekawiona, bo to naprawdę niesztampowa historia - work-life balance, wyrzucenie z pamięci pewnego obszaru życia może dużo ułatwić, korporacja kontra człowiek, humanizm kontra twarde zasady, mnóstwo tajemnic i trudna technicznie do rozegrania komunikacja, bo w teorii nie da się rozdzielonego człowieka z powrotem scalić. Z drugiej… obiecywałam sobie po opiniach bardzo dużo, a tymczasem im dalej w seria miałam poczucie, że to już było. Motywy zapominania były już doskonale rozegrane w “Zakochanym bez pamięci”, “Być jak John Malkovich” pokazało podróż w głąb umysłu, a opowieści o bezdusznej, złej korporacji, która w imię większego dobra albo w ogóle bez kamuflażu jest zła, było wiele. Nie oznacza to oczywiście, że macie nie oglądać, oglądajcie, chociaż może poczekajcie na trzeci sezon, jak nie lubicie wisieć na cliffhangerach między sezonami.

Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday April 26, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj