Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Projekt 500

57%, czyli o odgracaniu

Miały być obrazki z Berlina, ale jako że rok zbliża się do końca, wejdę w temat podsumowań. Dziś o ograniczaniu, jutro o nieograniczonej konsumpcji.

Pewnie że po ubiegłorocznych sukcesach nie przestałam patrzeć na dom krytycznym okiem i nie zamknęłam kramiku z odgracaniem w 2023. Znowu - cel był ambitny: 1000 przedmiotów w rok, więc cieszy mnie, że udało się osiągnąć chociaż połowę, bo 573 przedmioty mniej w domu to lepiej niż nic. A i poziom trudności większy, bo te takie oczywiste to zniknęły już rok temu. Owszem, kilka rzeczy przejęłam od rodziny w celu pozbycia się, więc to nie tak, że nagle ja uzyskałam wolną półkę po sprzedaży kilkudziesięciu wazoników, służących do odkurzania w domu rodzinnym, ale półkę odzyskał ojciec i nie musi myć kamionkowego drobiazgu. Kilka rzeczy - na przykład torba z zepsutą elektroniką - czeka na wywiezienie, zbierane przez ostatnie miesiące podniszczone ubrania wczoraj odniosłam do kontenera, pakuję też kolejną zrzutkę książek do skup szopu i jeszcze jedną na bookcrossingowy regał u K. na uczelni. W dalszym ciągu nie wiem, jak rozwiązać problem poprzedniego aparatu fotograficznego, sprawnego, ale wymagającego fachowego czyszczenia i dostosowania do obiektywu, żeby prawidłowo ostrzył - nie mam mocy się koło tego zakrzątnąć, bo już nim nie będę fotografować, a to dobry aparat i po odrobinie wysiłku komuś posłuży kilka lat; mam też zestaw obiektywów do niego, wszystko kosztowało gruby pieniądz, a leży. Ale skupię się na sukcesach, a nie na problemach. Prawie 100 sztuk rzeczy oddałam (20%), ponad 100 wyrzuciłam (20%, liczę tu rzeczy, które się zepsuły czy zniszczyły, a nie rzeczy zużyte do końca jak szampon), a niebagatelne ponad 350 sztuk sprzedałam (80%). To oczywiście nie koniec, na vinted ciągle czeka ponad 100 ofert, a z półek mogłabym od ręki zdjąć jakieś 300 książek, których już nie przeczytam. 2024, liczę na ciebie.

W kwestii motywowania innych: zasiałam ziarno u teściów; jak zaczęli zeznawać, co mają zachomikowane, to - gdybym była wierząca - bym się przeżegnała. Umówiliśmy się na wiosnę, że zamówią kontener, to, co zniszczone - wyleci, to, co rokuje - spadnie mi do dystrybucji. Absurdalnie się cieszę, u kogoś sprząta się znacznie łatwiej niż u siebie (por. pokój dziecięcy).

Jakbyście potrzebowali porad, chętnie udzielę, nawet niepytana!

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 30, 2023

Link permanentny - Kategoria: Projekt 500 - Komentarzy: 9


1000 przedmiotów w ciągu roku

Taki miałam plan. Żeby się pozbyć, nie żeby pozyskać. Rozładować wieloletnie złogi, usunąć rzeczy, które nawet nie tyle, że nie dają mi radości, ale zwyczajnie nie są mi do niczego potrzebne. Plany planami, te osoby, które są ze mną już jakiś czas, mogą pamiętać ambitny Projekt 500, kiedy to pozbyłam się 61 płyt DVD i na tym się skończyło (jakby co, płyty dalej do wzięcia, za koszty wysyłki). Jakieś dwa lata temu zaczęłam odgruzowywać pokój nastolatki, sprzedałam część ogromnej kolekcji Duplo, również zatrzymując się w ¼ drogi. Umówiłam się ze znajomą znajomej, która sprzedaje używane ubrania, ale wyszłam z tego z poczuciem bycia naciągniętą. Prawie dwa lata temu zainstalowałam nawet appkę do vinted i nic z nią nie zrobiłam. Aż do stycznia, kiedy to stwierdziłam, że dlaczego by nie teraz; założyłam arkusz kalkulacyjny, gdzie zliczałam wszystkie rzeczy, które zniknęły i sprawdzałam, czy trzymam się w rocznym planie. I żeby nie trzymać Was w niepewności, nie udało mi się w 100%. Ale. Udało mi się w 90% - pozbyłam się z domu 908 rzeczy[1]. Więc ze mną przegrać to jak wygrać. Wprawdzie nie zależało mi na zwrocie z inwestycji, ale też nie chciałam zebrać wszystkiego i wrzucić do pojemnika. W efekcie: oddałam znajomym i na dobre cele 276 rzeczy (30%), sprzedałam 348 (38%) i wyrzuciłam 284 (32%). Niczego nie żałuję, a niektóre rzeczy nawet sprzedały się powyżej ceny zakupu, niektórych pozbywałam się z radością, bo irytowały mnie samym widokiem.

Jak to zrobiłam? Powoli. W przypadku vinted obiecałam sobie wolne tempo - 1 przedmiot dziennie; wystawiłam ponad 300 rzeczy, sprzedało się około 140. Bez napinki. Niektórych rzeczy już nie chcę, ale jako że nie mam gdzie ich oddać, czekają na dobry moment, ważne, że są oddzielone od tych, które chcę. Co zniknęło? Szłam pomieszczeniami - najpierw wyrzucałam rzeczy zepsute, zniszczone, przeterminowane, potem zbierałam te, które mogą się komuś przydać i szukałam miejsca zbytu. Najpierw znajomi, potem potencjalne miejsca dochodowe. Zaczęłam zbierać opakowania zamiast wyrzucać, poza taśmą klejącą nie kupiłam nic do wysyłek (eko!). Poniżej lista moich wniosków z całej akcji:

  • Nie jestem fanką wizualizacji, ale wyobraziłam sobie swój dom bez natłoku rzeczy, z miejscem i przestrzenią. I spodobało mi się. Znajduję spokój w tym, że nie mam stert rzeczy w każdym kącie (oczywiście dalej mam kąty ze stertami, ale jest ich MNIEJ). Mój gadzi mózg jest usatysfakcjonowany.
  • Jest łatwiej na wielu płaszczyznach.
  • Rzeczy gromadzonych przez 20 lat nie da się ogarnąć w tydzień, ale da się w mniej niż 20 lat. I nie szkodzi, że manekin do wyeksponowania ubrań czekał 11 lat na swój moment chwały. Zadanie spełnił i odszedł do nowego domu.
  • Zaczęłam od czegoś małego (jedna szuflada, jedno pudełko, szybka satysfakcja).
  • Na początek dobrze działało ustawienie minutnika. Jeśli nie wiesz, od czego zacząć, zacznij od 15 minut. Potem zrób przerwę i zdecyduj, czy kontynuujesz.
  • Dzieliłam duże na kawałki - ogromne pudło LEGO duplo jest niesprzedawalne, a przynajmniej niesprzedawalne w cenie, która by mnie interesowała. Podzielone na mniejsze, tematyczne zestawy - już jak najbardziej.
  • Podeszłam metodycznie: gromadziłam wszystkie rzeczy jednego typu i sortowałam na kupki. Łatwo porównać rzeczy podobne, usunąć duplikaty, zobaczyć wzorce, malowniczo załamać się nad swoimi decyzjami (cztery spraye na owady, ważne do wiosny 2023, a mogłam zużyć jeden).
  • Milej zacząć od rzeczy, które cieszą i znaleźć im miejsce, potem martwić się resztą. To znalezienie miejsca jest kluczowe.
  • To nic strasznego zostawić coś, co do czego nie jestem przekonana, czy już tego nie chcę. Ważne, żeby odłożyć i okresowo zaglądać, czy jednak chcę to mieć. Bo okazuje się, że nie.
  • Największa praca koncepcyjna to ogarnięcie miejsc, gdzie można sprzedać (vinted - ubrania, zabawki, porcelana; skupszop - książki, olx - meble...) lub oddać z pożytkiem (swap w biurze, podzielnia, dedykowana zbiórka, znajomi, schronisko dla zwierząt). Większość sprzedawalnych rzeczy pozbyłam się przez vinted, kilkadziesiąt książek przez skupszop, zasiliłam punkt przerzutowy uchodźców w zestawy zabawek dla dzieci (kredki, malowanki, gry wygodne do zabrania w podróż, część zasobów poszła do szkolnej świetlicy), ciepłą zimową odzież i buty oddałam do Domu Sąsiedzkiego, ubrania córki poszły do młodszych dzieci znajomych, schronisko dla zwierząt dostało zużyte ręczniki, szlafrok, t-shirty i pościel, a restauracja kilkadziesiąt słoików, w których rozdawała zupę uchodźcom.
  • Zrezygnowałam z większości zakupów. Naprawiłam kilka rzeczy. Oczywiście to nie tak, że przestałam kupować, ale kupiłam znacznie mniej niż w poprzednich latach.
  • Opowiedziałam o swoich planach w domu i nie tylko. Eloy zajrzał do swojej szafy ze sporym zaangażowaniem, córka pomagała przy pakowaniu zestawów dla uchodźców, znajomi z pracy poszli czyścić piwnice i garaże. Z efektami. Jestem influencerką!
  • Na decyzyjność pomaga szwedzka metoda “death cleaning” - czy ktoś, kto po Tobie odziedziczy rzeczy, będzie je chciał. Smutna konstatacja jest taka, że nie warto trzymać dla potomnych książek.
  • Odczuwam radość, kiedy coś, co zalegało latami nieużywane, idzie do nowego domu. Nawet większą niż kiedy sobie coś kupiłam.
  • To nie tak, że w pewnym momencie już skończyłam. Ciągle mam rzeczy, których chciałabym się sensownie pozbyć - książki, DVD, kolekcje, ubrania, które nie wpadły w pierwsze sito.

Nie wiem, czy w 2023 powtórzę całą akcję, ale zdecydowanie będę próbować. Czy mi się uda w 20%, czy w 76% - w obu przypadkach to będzie sukces. Mam zorganizowane całe centrum logistyczne za biurkiem, szkoda, żeby się zmarnowało. I jestem z siebie dumna, pat pat, dobra Zuzanka.

[1] Mogłabym nieco sztucznie nominować brakujące 92 rzeczy, coś kreatywnie zaksięgować, ale jakby nie o to chodzi. Liczy się fakt sensownego zagospodarowania rzeczy bez poczucia straty. Na przykład wyprałam pokrycie mini fotelika dziecięcego, bo dziecko już gabarytowo jakby wyrosło, a koty ignorowały przez ostatnie dwa lata, ale zanim zdążyłam wyprany fotel wystawić, zalągł się na nim Bursz i teraz już nie wyrzucę. Fotelika, nie Bursza.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 30, 2022

Link permanentny - Kategoria: Projekt 500 - Komentarzy: 3


Projekt 500

^Cashew natchnęła mnie pomysłem, że moje życie byłoby prostsze, gdybym pozbyła się z domu 500 rzeczy. Coś w tym jest, bo nawet pozyskanie przestrzeni składowej za nieco odległą Starołęką nie sprawiło, że opływam w malowniczy minimalizm. Long story short, zdecydowałam się wziąć pod uwagę złotą myśl B. J. Novaka: “If you love something, let it go. If you don't love something, definitely let it go. Basically, just drop everything, who cares.”. Mimo że w zasadzie przestałam kupować papierowe książki na korzyść Kindle'a (sprawdzić, czy nie kucharskie) na razie nie planuję rozwiązywać kwestii biblioteki, chociaż przez lata narosło w niej mnóstwo tomów, na które patrzę i myślę "E, nie". Ale szkoda się pozbyć. Takiego uczucia nie mam w kwestii DVD, których też się przez lata nazbierało. Chętnie za niewygórowaną opłatą - do negocjacji, bo everything must go - sprzedam lub oddam w dobre ręce. Lista TUTAJ. Kontakt - przez komentarz albo e-mail w dokumencie.

W pierwszej turze poszło 61 płyt, jeszcze 439 rzeczy przede mną.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 12, 2014

Link permanentny - Kategoria: Projekt 500 - Komentarzy: 3