A to jest bardzo dobry generalnie pomysł, żeby się pozbyć, chociaż już taki trend u siebie zaobserwowałam, i pewnie z pińcet już poszło, ale czemuż by nie więcej. Zasada jest taka, że trzeba liczyć, czy można tak sobie swobodnie? (I skąd w ogóle geneza, żeby 5000?) Ja isę akurat ksiażek pozbywam, nawet takich, co fajne, trochę na zasadzie - jak będę chciała przeczytać, to koleżanka ma cały zestaw/mam w ebooku. Nawet nie dlatego, ze miejsce na gwałt potrzebne, tylko właśnie poczucie, żeby trochę się pozbyć balastu...