Więcej o
Maja
Można się jakoś specjalnie nie emocjonować na widok błyszczącego chromem motocykla, na widok wyćwiekowaniej skóry, frędzli, bandany i napisów na plecach, ale kiedy w jednym miejscu nagle znajduje się kilkaset ryczących i błyskających maszyn, to jednak jakieś tam ciary po plecach chodzą. Maj jest wielkim fanem "moko", codziennie robimy obchód bloku, pod którym stoją skutery i każdy nowy jednoślad jest witany entuzjazmem. Tutaj najpierw się nieco wystraszył, bo obiecane "chodź, obejrzymy sobie motory" chyba trochę przerosło dziewczynę i zamiast kilku dostała DUŻO, ale potem, kiedy już się zrobiło głośno i tłoczno, zaczęło się jej podobać. Mnie też. Tak trochę jakbym siedziała w środku Sons of Anarchy, tylko bez tej całej otoczki pistolero-ruchatero drugs&rock'n'roll.
artykuł o imprezie.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 13, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 10, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 1
Łąkę (no, dwa nieskoszone pasy koniczyny i trawy) mijamy w drodze do i z placówki edukacyjnej. Maj goni motyle, jednocześnie nadając komunikat "Nie bu!", że niby nic im nie zrobi, mimo że leci w ich kierunku na sygnale. Dziś wyjaśniałam, że motyle i bąki siadają na koniczynie, bo tam jest jedzenie i tak sobie siedzą i skubią proteinki. Maj kucnął, przyjrzał się z zainteresowaniem i oświadczył "Tu nie ma tu [jedzenia]".
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 9, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 1
Zawsze chciałam się wytarzać w miękkim futrze przyjacielskich husky i innych alaskanów, bo dziewczyna powinna mieć jakieś marzenia. Przy okazji pikniku organizowanego w firmie TŻ lobbowałam zza kulis za wyborem Traperskiej osady, nie dość, że mają na stanie miejsce piknikowo-ogniskowe, to jeszcze organizują dla dziatwy oklepywanie koni, karmienie strusi i - czy muszę mówić, że się okrutnie ucieszyłam - tarzanie w psach.
Nie wiem, czy da się tam ot, tak zajechać i wejść do psiej zagrody i dać się polizać, obmachać ogonem czy zanurzyć się po nos w wełnistej sierści, ale może warto zadzwonić i zapytać. Chyba 8 uroczych, chociaż zgrzanych husky i 2 niesamowicie puchate alaskany rekompensują konieczność tłoczenia się na niezbyt dużym wybiegu. Strusie były dwa, trochę brudnawe, ale w ramach useless trivia dowiedziałam się, że ich powieki nie działają metodą góra-dół, a prawo-lewo (albo odwrotnie). Przyszedł też piękny młody rudy kot (ale gościnnie, bo nie jest na stanie), który za kawałek kiełbaski, a potem to już zupełnie platonicznie robił niesamowite sztuki i wykazywał się przeraźliwą tolerancją na poszarpywania i inne dość natarczywe głaskania i ciągnięcia za ogon. Są konie, ją marchewkę, ale ja za końmi specjalnie nie przepadam. Całość jest neutralna - duży pozytyw za psy, okolicę i jedzenie (pieczone ziemniaki, gzik, świeży chleb ze smalcem i kiszonym i naprawdę niezły żurek), ale warunki przechowywania zwierząt dość partyzanckie.
Jednocześnie słowo wyjaśnienia dla tych wszystkich, którzy jadą za mną. Szanowni państwo, jest sobotnie letnie popołudnie, polno-wiejskie drogi, prowadzące przez piękne wielkopolskie okoliczności - laski, chmurki, tu wioseczka, tam ruinka pałacyku, ówdzie alejka. Czy naprawdę musicie popylać swoimi audicami, beemkami, yarisami i innymi matizami 110km/h na godzinę z piskiem opon na zakrętach, żeby tylko być te 10 minut wcześniej? Przecież miło jest jechać w letnie popołudnie spokojnymi 70km/h, żeby mieć czas zobaczyć krowę, drogę na Ostrołękę, śmieszną chmurę w kształcie męskiego przyrodzenia czy wyjątkowo ładnie oświetlony kawałek pola. Wyprzedzajcie więc sobie powoli, ja się tylko pytam - czy warto się tak spieszyć?
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 7, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Koty, Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
bolechówko, polska
- Komentarzy: 2
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 7, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 1
Nie ma efektu wow. Młodzież nagle pozyskała 38,6 celsjusza, po czym niby dziś już przeszło, ale dalej poziom jękliwości ogólnej jest wysoki. Również u Burszyka, co nie pomaga jakoś.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 30, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Koty, Maja
- Komentarzy: 3