Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

TTWAB (4) Dublin Zoo

Trochę narzekałam, że zoo takie sobie, ale przemyślałam i jednak uważam, że jest miłe. Nie obejrzeliśmy całego, bo jednak roczna młodzież nie była specjalnie zainteresowana (a potem nawet zirytowana i senna, więc zagródka ze zwierzyną przydomową, którą zostawiliśmy na koniec, została ominięta, szkoda). Warto wyskubać monetę na przewodnik, bo jest w nim detalicznie opisane każde zwierzę (a niektóre nawet z imienia, więc można błyskać erudycją przed jeszcze nieczytatą młodzieżą), z ładnymi zdjęciami i z mapką. Jestem fanką zoo (zoł?) tak czy tak, ale to jest szczególnie miłe, bo zwierzęta mają sporo miejsca dla siebie (co czasem oznacza, że widownię mają w pompie i siedzą gdzieś zaszyte i się nie pokazują). Widok żyrafki ganiającej radośnie dookoła szopy - bezcenny, podobnie lemurów grzejących brzuchy na słońcu. ^Valwit wspomniał, że na terenie chodzą zoowe koty domowe, ale nie miałam okazji ich spotkać.

Wstęp 15€, nieletni do lat trzech darmo, pomiędzy jakieś zniżki i bilety grupowe. Przewodnik 2€. Przed samym zoo można lanczyk, w zoo są automaty z napojami i sporo toalet. A dookoła zoo Phoenix Park (z obowiązkowym krzyżem papieskim ;-)).

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 5, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: irlandia, 2010, zoo, dublin, ogrod-zoologiczny - Komentarzy: 1


TTWAB (2d i 3c) St Stephen's Green

Trawa jest po to, żeby na niej usiąść, zjeść kanapkę, przeczytać kilka rozdziałów książki czy poleżeć, patrząc w słonko. W samym centrum Dublina naród pracujący wysypuje się na lunch do parku. Nawet żebracy uprzejmie pytają o wolne środki płatnicze.



A zaraz obok parku, tuż przy Grafton Street, jest St Stephen's Green Shopping Center. Shopping jak shopping, ale architektonicznie koronkowa perełka.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 4, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2010, irlandia, dublin - Skomentuj


Sheridan's Cheeesemongers

Kiedy na blogu Agnieszki przeczytałam o tym, jakie sery można w SC kupić, nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Dubliński sklepik na 11 Anne Street South jest nieduży, ale w środku miał tyle dobrego, że zazdrościłam klientce przede mną, która kupowała serów chyba dla pułku wojska, bo wyszła z dwiema wielkimi siatami (trzema, bo jedna z wielką ćwiartką sera się podarła pod ciężarem). Po wielu tęsknych spojrzeniach wybraliśmy po kawałku Sparkenhoe Red Leicester, wędzonego Gubbenna z czarną skórką, Maasdamera z Tilbury i klasycznego Cheddara. Do tego pastę z jabłka i pigwy i chutney owocowy. I wprawdzie panie w sklepie nie robiły pokazu serowej wirtuozerii, a sam sklep jest dość pretensjonalny, to warto go mieć na trasie którejś z wycieczek po centrum Dublina (zwłaszcza że mieści się na jednej z przecznic handlowego deptaka na Grafton Street, gdzie nie sposób nie trafić).

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 4, 2010

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2010, irlandia, dublin - Komentarzy: 2


TTWAB (5a) Glendalough

Chciałam ruinki i klimatyczny cmentarzyk, to dostałam. Na cmentarzu jeżynki, wycieczka młodzieży szkolnej przeważnie płci żeńskiej w czerwono-zielonych mundurkach (i obowiązkowo ciemnych antygwałtkach) i japońscy turyści (których jednakowoż raczej przebijam liczbą zdjęć, że się tak nieskromnie pochwalę). Zaraz obok malownicze jeziorka i inne cuda dla tych, co lubią sobie po przyrodzie połazić, a nie - tak jak ja - wolą usiąść nad poranną latte. Oczywiście z widokiem na górkę, na którą nie muszę wchodzić.

Mnisia wieża była zabawna. Bo mnisi nie dość, że byli dość nikczemni w gabarytach, sądząc z okien, to jeszcze chyba byli wytrenowani i elastyczni jak ninja, bo wejście znajduje się ładnych kilka metrów nad ziemią (wiem, wiem, mieli drewniane schodki, ale i tak). Byli jednakowoż, jak zeznała ^boska, niesprytni, albowiem dla zabezpieczenia się przed złymi Wikingami, co to gwałcą, rabują, palą i gwałcą, chowali się do wieży i czekali, aż Wikingi sobie pójdą, zaniedbując fakt, że wnętrze wieży było drewniane.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 3, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: irlandia, 2010, cmentarz, glendalough - Komentarzy: 2



TTWAB (5b) Killiney

Na kamienistej plaży w Killiney przypomniał mi się rysunek Minkiewiczów, gdzie to Albert pierwszy raz zobaczył morze, a morze pierwszy raz zobaczyło Alberta. Nie było muszelek, ale były różowe, zielone, szare i pasiaste kamienie.

A poza tym dolce far niente (przerywane koniecznością wyjęcia małoletniej kamieni z paszczy).

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 2, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2010, irlandia, killiney - Komentarzy: 4